Wybuch jądrowy na głębokomorskim ryfcie. Celem ataku był pradawny mikrob – tak żarłoczny, że mógłby doprowadzić do zagłady całej biosfery – oraz garstka amfibiotycznych ludzi zwanych ryfterami, którzy nieumyślnie wypuścili go na zewnątrz po trzech miliardach lat odosobnienia. Powstałe w wyniku wybuchu tsunami pochłonęło wiele milionów istnień. Nie było innego wyboru – ocalenie świata usprawiedliwia przypadkowe ofiary. Gorzej, że ktoś chybił …
Zamiast
relaksować się wśród podwodnych potworów, alg i innych żyjątek z ryftu,
wychodzimy na powierzchnię. Nie opuszczamy Lenie Clarke, choć nie znaczy to, że
będziemy do niej uwiązani łańcuchem. Ta już znacząca postać stała się jeszcze
ważniejszą – w tej części jest legendą. A czytelnik ma możliwość poznać
Achillesa Desjardnisa, prawołamacza, jego koleżankę Alice, która ma podobne
zdolności, a także paletę postaci różnorakich, która przewija się przez te
prawie czterysta stron. Nie zabraknie dobrze znanej i lubianej Patricii Rowan,
więc nie martwcie się! Ponownie dołączcie do Lenie Clarke w jej podróży ku
przeznaczeniu (jak to patetycznie brzmi).
Tak,
wyszliśmy na ląd. Tak, nie ogarnia nas to uczucie klaustrofobii
charakterystyczne dla Rozgwiazdy. Trochę szkoda, ponieważ Wir stracił ten
charakterystyczny klimat. Nadal na każdej stronie czuć niepokój (niewiadomo,
skąd on się wziął), ale już nie jesteśmy obezwładniani opisami stacji Beebe. Część
druga trylogii pomimo całego geniuszu fabularnego … przynudzała. Za nic nie
mogłam się wciągnąć, tylko co chwila przerywałam i przerywałam lekturę.
To
jest krótki tekst napędzany tym, że styl Wattsa od Rozgwiazdy za bardzo się nie
zmienił, toteż nie za bardzo mam co pisać, jeśli nie chcę się powtarzać.
Odsyłam Was do moich odczuć na temat pierwszej części trylogii o ryfterach, jak
dla mnie fenomenu literackiego. Wir spodobał mi się mniej, choć pod koniec
strony pożerałam z zabójczym tempem i zostałam z uczuciem pustki, bo a) książkę
męczyłam dwa tygodnie i nie mogłam sobie przypomnieć, co działo się wcześniej;
b) miałam wrażenie, jakby to już był koniec, gdyby nie fakt, że βehemot
spoczywa na mojej półce, hehe.
Rozgwiazda | Wir | βehemot
Muszę koniecznie sięgnąć po tę serię. : )
OdpowiedzUsuńMuszę dorwać tę serię!
OdpowiedzUsuńZa serią jakoś szczególnie się nie rozglądałam... I raczej nie będę, ale jak znajdę w bibliotece, to nie pogardzę :D
OdpowiedzUsuńcudowny blog, będę wpadać częściej :))
OdpowiedzUsuńmaymiodek.blogspot.com
Zaintrygowałaś mnie. Muszę się rozejrzeć za tą serią :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Jakoś mnie nie kusi :D I tak już raczej zostanie :P
OdpowiedzUsuń