niedziela, 17 listopada 2013

Liz Braswell, Uprowadzona

Chloe to dość nietypowa nastolatka. Posiada dziewięć żyć i niezwykłe umiejętności jak na tak młodą osobę. Po wygranej walce z tajemniczym Łowcą na moście Golden Gate trafia do kryjówki starożytnej rasy kocich wojowników, w której już nic jej nie grozi. Ale czy aby na pewno? Kiedy wybucha wojna między członkami Stada i Bractwa Dziesiątego Ostrza, Chloe traci życie po raz drugi, ale jak się później okaże, niestety nie po raz ostatni…

Niepokorna i odważna panna King powraca na scenę. Jak to w życiu i powieściach bywa, nawet po ciężkiej walce nie można mieć chwili wytchnienia. Ciężar pochodzenia Chloe oraz wszelkie obowiązki i ograniczenia idące za tym, starają się przygnieść naszą bohaterkę, ale ona nie daje się tak łatwo złamać. Wciąż uważa, że zasady nałożone są na nią po to, aby je łamać, więc aż tak bardzo nie przejmuje się konsekwencjami. Tak, przez jej sylwetkę przebija się lekkomyślność, ale czytelnik może przymknąć na to oko w ferworze wydarzeń. Jednakże potraktowanie niektórych postaci nieco po macoszemu – okrojenie ich wątków i ogólnej charakterystyki – sprawia, że cała historia traci na swojej rozrywkowej wartości.

środa, 13 listopada 2013

Stos 40

Przepełnia mnie uczucie wstydu. Ponownie. W sumie od września nic tylko się przejmuję, że nie mam czasu na za dużo czytania (bo jak już mam czas, to pojawia się dziki internet i jednak nie mam czasu) i nie zapełniam tego miejsca tekstami i nie daję mu tyle samo miłości co kiedyś. Jest to spowodowane tym, że nagle mam życie towarzyskie i dzielę weekendy między starych znajomych, nowych znajomych, rodzinę i naukę (hahahahaha, tak). Kolejną przyczyną jest także wyjazd do Hiszpanii, w trakcie którego niczego nie przeczytałam, a i wrześniowy (!) obóz chemiczny. Dodajmy, że jest listopad. W od początku roku przeczytałam może ze trzy powieści? Słownie: TRZY. To tak bardzo mnie przeraża, kiedyś przecież nabijałam po kilkanaście. Teraz jednak chwila przy lekturze to coś długo oczekiwanego. Nawet od laptopa się oduzależniłam, nie odpalam go przez cały tydzień roboczy i dopiero w weekend koczuję w internetach. Tak, to aż dziwne, ale przybyło mi jakiś książek. Większość z nich nadeszła w ciągu ostatniego tygodnia. W sumie osiem z nich, bo W drodze to mój nabytek własny. Zawsze chciałam przeczytać tę głośną książkę Kerouaca, a akurat zamawiałam sobie zbiór zadanek z matmy (forever maths), więc wykorzystałam okazję. Zaczęłam czytać w zeszłym tygodniu i aktualnie idzie mi całkiem dobrze - warto dodać, że to nie jest jedna z łatwiejszych lektur. Może do poniedziałku ją skończę (na weekend znowu wybywam).

niedziela, 10 listopada 2013

Muzyczne odkrycia #5

Tęskniłam za odkrywaniem nowych piosenek, wykonawców. Nie miałam wystarczająco czasu by grzebać bez końca i końca na YouTube, jedynym źródłem było dla mnie radio EskaROCK, dzięki któremu wynalazłam parę ciekawych utworów. Jednakże ukojenie przyniósł pewien leniwy piątkowy wieczór, kiedy to mogłam rozleniwić się przed telewizorem i zatonąć w natłoku barw, dźwięków, postaci. Na spokojnie poskakałam po kanałach muzycznych, potem zasiadłam do internetów, pogrzebałam trochę i odnalazłam parę pięknych kawałków, którymi aż żal się nie podzielić.
Ta młoda wokalistka zaistniała dla mnie w momencie, gdy zaprezentowała swoje zdolności śpiewając słowa utworu Clarity stworzonego przez Zedda. Stał się on hitem imprez, dyskotek, rozgłośni z muzyką stricte rozrywkową. Dla mnie był jedną z piosenek tegorocznych wakacji, nieodmiennie kojarzącą się z beztroską i odpoczynkiem na plaży. Youth usłyszałam już wcześniej, ale dopiero niedawno mnie zainteresowało. Jest to kolejny twór w konwencji YOLO (ostatnio stało się to nadzwyczaj modne). Teledysk może i jakoś mnie nie zachwyca, ale sam utwór ma w sobie magię muzyki indie i jest na prawdę ciekawy. Będę śledzić dalsze poczynania Foxes, bo dziewczyna ma talent i może na prawdę tworzyć dobrą muzykę.

The Killers pokochałam dobrych parę lat temu, ale dopiero nie dawno wrócili do mnie jak bumerang i nie dają o sobie zapomnieć - sukcesywnie tworzę plan zdobycia wszystkich ich płyt w jak najkrótszym czasie. Nowy singiel zapowiada coś w stylu the best of - odstępuję trochę od nastroju ich poprzednich utworów, ale wciąż ma chwytliwą melodię. Głos wokalisty (jak zawsze w formie) nadaje piosence coś w stylu magicznego klimatu, przez co nie mogę po prostu przestać nucić Shot at the night! Dawno także nie widziałam tak dobrze zrobionego i na swój sposób wzruszającego teledysku. Las Vegas nocą wygląda na prawdę pięknie. Jechałabym. 
Z nową płytą Birdy problem polega na tym, że nie wybija się za bardzo poziomem ponad debiutancką. Ma parę ładnych kawałków, to prawda. Z Light me up mój problem polegał na tym, że bardzo długo nie chciała wpaść mi w ucho. Przez jakiś czas katowałam ją jednak maniakalnie, bo zaczęła poprawiać mi humor. Coś przeszkadzało mi w zwrotkach, brakowało mi spójności z bardziej energicznym refrenem, ale teraz wszystko wydaje się być na miejscu. Na plus teledysk - interesująco zrealizowany. Nie będę pisać dłuższego tekstu o Fire within, bo po prostu nie ma o czym - krążek przeciętny, ze cztery utwory się wybijają, reszta jest bardzo do siebie podobna. Szkoda, oj, szkoda, po takim świetnym debiucie spodziewałam się czegoś lepszego. 

piątek, 1 listopada 2013

Neil Gaiman, Nigdziebądź

Richard Mayhew, główny bohater, prowadzi życie podobne do każdego z nas - pracuje w firmie, ma przyjaciół, a także piękną narzeczoną Jessikę, z którą planuje wspólną przyszłość. Jednak pewnego dnia bohater, na skutek splotu przypadków, zmuszony jest do wędrówki przez Londyn Pod. Poprzez tę „małą” zmianę staje się niewidoczny dla normalnych ludzi. Nie mając zbyt wielkiego wyboru, Richard postanawia towarzyszyć pewnej dziewczynie o imieniu Drzwi, która jest ścigana przez okrutnych morderców: Pana Croup'a i Pana Vandemara.

Nigdziebądź to niesamowita historią drogi, w której bohaterowie, kompletnie do siebie niepasujący, stają się zwartą kompanią. Nawet mając w swoich szeregach Richarda ciepłe kluchy. Ten przydomek nadałam mu uświadamiając sobie, jak bardzo te wszystkie wydarzenia go odmieniły. Nie zawsze przecież spotyka się Szczuromówców, próbuje się kontaktować ze szczurami, poznaje tajemniczą dziewczynę, która pojawiła się znikąd, traci swoje całe dotychczasowe życie na rzecz brudnego Londynu Pod, gdzie nawet nie chciało się trafić. To mały ułamek tego, co przydarzyło się Richardowi Mayhew odkąd poznał Drzwi. Drzwi posiadała magiczny talent, uwaga, uwaga, otwierania drzwi! Zgadnijmy, jak nazywał się jej ojciec…. Portyk! Imiona reszty familii możemy sobie dotworzyć.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...