piątek, 30 marca 2012

Stos 23

I nadszedł czas na kolejny stos! Ten zbierałam przez trzy tygodnie. Siłę Trucizny pożyczyłam od kochanej Tirindeth. Teraz i na zawsze dostałam od księgarni Matras. W otchłani to natomiast egzemplarz od Pani Julii z Grupy Wydawniczej Publicat. Klątwa tygrysa i Córka Łowcy Demonów przyszły w paczce od ParanormalBookS :) Życie które znaliśmy, Zły Anioł i Santa Olivia to książki od Pani Asi z wydawnictwa Jaguar/ Piąty Peron. 

A obok- płyty! Zaszalałam i nabyłam siedem płyt - pięć jest na zdjęciu, a dwie (OST The Hunger Games i Two Suns Bat for Lashes) są w drodze :) Od prawej - płyta Birdy Birdy, Songs from 12 District and Beyond, Ed Sheeran +, RMF HOT NEW 2012 i Iron Maiden Fear of The Dark ^^
Cudownie mi się słucha muzyki z THG. Oczywiście, byłam już w kinie, ale jeszcze recenzji nie napisałam. Ogólnie mówiąc film mnie zachwycił pomimo kilku niedopatrzeń. Niektóre sceny powinny być bardziej dopracowane. Ale to nie zmienia mojej oceny całokształtu. Muzyka jest przepiękna, aktorzy dobrze dobrani... Choć zakończenie mnie rozczarowało...Tutaj możecie przeczytać recenzję osoby, która ze mną była na seansie.

I... Niedługo targi książki w Warszawie! Ktoś z Was się wybiera? :)

środa, 28 marca 2012

Beth Revis - W otchłani

Motyw podróży międzygalaktycznych nie jest zbyt popularny w literaturze, a tym bardziej w powieściach młodzieżowych. Z tego powodu autorzy książek o takiej tematyce mają szersze pole do popisu, ponieważ wiele ścieżek fabularnych nie zostało jeszcze przetartych. A niedawno na półkach pojawiła się powieść Beth Revis W otchłani, która została pokochana przez czytelników na całym świecie. I teraz przyszedł czas na podbój Polski! Udany? Czy może nie?

Niedaleka przyszłość. Amy postanawia zostawić wszystko, co dotąd znała – chłopaka, przyjaciół, znajomych, swoje dotychczasowe życie, na rzecz udziału w misji zaludnienia nowej planety. Aby tam dotrzeć, dziewczyna musi się poddać hibernacji – procesowi niezwykle bolesnego. Podróż ma trwać 300 i ani dnia dłużej, a ona ma przespać cały ten czas. Jednak podczas zamrażania słyszy coś dziwnego – dwóch nieznanych jej ludzi rozmawia o roku opóźnienia, co niezwykle zaskakuje Amy i sprawia, ze zaczyna się wyrywać. A potem nagle zapada w osobliwy sen, z którego nie powinna nic nie pamiętać… A zachowuje świadomość. I ktoś nagle przerywa jej wypełniony samotnością sen. O wiele za wcześnie….

Starszy od trzech lat przygotowuje się do objęcia funkcji Najstarszego, przywódcy statku zmierzającego na nową planetę. Wszyscy ludzie są tam równi, nie ma żadnych sporów, miłości. Czas na poczęcie dzieci wyznaczają Gody, kiedy wszyscy współżyją ze sobą na środku(!) ulicy. Oczywiście, Najstarszy nie mówi wszystkiego swojemu następcy, przez co młodszy zaczyna węszyć i grzebać w archiwach- zaczyna się po prostu buntować. Aż pewnego razu dostrzega pewne dziwne pomieszczenie, o którym nic nie wiedział. A w nim zamrożoną dziewczynę o bladej cerze i rudych włosach…

Beth Revis popisała się wyobraźnią, a także nowatorskim pomysłem niepodobnym do tych, które można spotkać w innych powieściach dysutopijnych. Nie zaprzeczę, W otchłani przypomina mi Dobranych, ale porównywanie ich byłoby bezcelowe, ponieważ obydwie powieści są na tym samym poziomie, co świadczy o talencie pisarskim autorki. Lekko operuje piórem, realistycznie wprowadzając czytelnika na pokład ,,Błogosławionego” i stopniowo odkrywając różne, na pozór nieprawdopodobne tajemnice. Ukazuje, że w tamtym świecie nie liczy się dobro jednostki, tylko całego społeczeństwa, a myślenie jednostkowe mogłoby zaburzyć pozorną równowagę, którą ustalił Najstarszy.

Amy w książce trafnie nazwała Najstarszego Hitlerem, i zgodzę się z tym – kierował nimi podobny sposób myślenia. Ale, wiadomo, wyeliminowanie różnic jest niemożliwe, bo zawsze znajdzie się ktoś odporny na bodźce z zewnątrz i będzie się różnił od innych. Kreacja bohaterów powala. Każdy jest oddzielną jednostką pomimo podobieństw – Amy, Starszy, Najstarszy i Harley, to postacie, które mogłoby żyć w naszym świecie – stopień ich realności jest tak wysoki.

Na pochwały zasługuje także subtelny wątek romantyczny. Momentami zaskakuje, innym razem napawa przerażeniem i smutkiem, ale ogólnie jest dobrze skonstruowany i powoli się rozwija, co ciężko znaleźć w literaturze romansów paranormalnych.

Podsumowując, W otchłani to jedna z najlepszych książek tego roku. Autorka zdobyła moje serce niebanalnym pomysłem, pełnokrwistymi bohaterami, zaskakującymi zwrotami akcji i pięknym wątkiem romantycznym, który sprawiał, że podczas lektury na twarzy towarzyszył mi szeroki uśmiech. Stawiam 6 i polecam z całego serca, ponieważ warto wejść na pokład ,,Błogosławionego” i zobaczyć, co na nas tam czeka.

Książkę otrzymałam od Pani Julii z Grupy Wydawniczej Publicat. Dziękuję! :)

wtorek, 27 marca 2012

Colleen Houck - Klątwa Tygrysa

Zmierzch Stephanie Meyer szturmem zdobył listę bestsellerów. Głównym powodem takiego sukcesu był niewątpliwie przystępny język i chwytliwa historia miłości śmiertelniczki i wampira. I oczywiście dwóch przystojnych przedstawicieli płci męskiej do których można powzdychać. Colleen Houck po lekturze tej właśnie książki stwierdziła, że ona też chciałaby stworzyć podobną i piękną historię o miłości, na drodze której stoi wiele przeszkód. Dodajmy do tego jeszcze zadziwiający nastrój Indii i interesujące stworzenia, jakimi się tygrysy! I co powstanie? Klątwa tygrysa.

Kelsey Hayes to nastolatka z lekko zawiłą przeszłością. Jej rodzice zmarli gdy dorastała, a ona trafiła pod opiekę rodziców zastępczych, którzy stworzyli z nią nową rodzinę. Poszukuje pracy na wakacje, by zarobić trochę pieniędzy – jej marzeniem jest pójście na studia, ale niestety jej na to nie stać. Trafia do cyrku, gdzie ma pomagać w przygotowaniach do spektakli, sprzedawać bilety i zajmować się białym tygrysem – Dhirenem. Praca o dziwo się jej spodobała, a tygrys dziwnie ją do siebie przyciągał. Aż pewnego dnia w cyrku pojawił się pan Kadam, który chciał odkupić białego drapieżnika i wywieźć z powrotem do jego ojczyzny – Indii. Niestety, ktoś musi się tygrysem zająć w czasie podróży, i Kelsey zostaje zapewniona, że dostanie sowitą zapłatę za pomoc w opiece nad zwierzęciem. Dziewczyna po namyśle się zgadza i wyrusza w podróż do Indii, która zamieni się w największą i najmroczniejszą przygodę jej życia… I pozna słodki smak miłości i poświęcenia…

Colleen Houck wiele przeżyła w związku z wydaniem jej debiutanckiej powieści. Żaden wydawca nie chciał jej umieścić na półkach księgarń. W końcu autorka postanowiła sama się tym zająć – wydała książkę prawie bez niczyjej pomocy. I taki upór się chwali. A gdy fanki oszalały na punkcie Klątwy Tygrysa, a wydawcy zaczęli żałować, że książki nie wydali. Dlaczego ją odrzucili? A co było powodem uwielbienia nastolatek do tej powieści?



niedziela, 25 marca 2012

Libba Bray - Zbuntowane Anioły


Czasy Wiktoriańskiej Anglii, to czasy, które są niezwykle interesujące dla nas, ludzi żyjących w dobie Internetu. Kobiety miały tylko zajmować się domem i dobrze prezentować – każde odchylenie dyskwalifikowało je z wyścigu po dobrego, zamożnego męża. Gdy miały jakąś ułomność – musiały ją ukrywać, ponieważ gdyby wyjawiły, że dolega im jakaś dziwna choroba (np. epilepsja), to zostałyby starymi pannami. Ale pomimo tego czasy te wydają się być zadziwiające. Mężczyźni nosili fraki, kobiety wymyślne i wytworne suknie. Jeżdżono dorożkami, kontemplowano sztukę, zasłuchiwano się w muzyce, tańczyło się na balach. Życie jak z bajki.

Gemma Doyle niszcząc tajemnicze runy i uwalniając matkę z Międzyświata przez przypadek wyzwoliła magię. Teraz może korzystać z niej każdy, kto potrafi się tego podjąć. A Kirke jest coraz bliżej. W szkole pojawia się nowa nauczycielka sztuki i łucznictwa, która dziwnie zachowuje się w towarzystwie Gemmy. Warto dodać, że dziewczyna znalazła w jej walizce tajemniczy pierścień i listę różnorodnych szkół, na której wszystkie z wyjątkiem Akademii Spence zostają wykreślone. A święta się zbliżają, a co za tym idzie – wyjazd do Londynu. Co przyniesie Gemmie, Felicity i Ann Nowy Rok? Uda im się zapieczętować magię?

Wyobraźcie sobie, że skrywacie tajemnicę, której wyjawienie będzie kosztowało Was utratę szansy na porządną przyszłość. Że nie dopuszczacie do swojego serca miłości, bo wiecie, że wybranek waszego serca nigdy nie będzie stworzyć z Wami związku. Przykre fakty, ale tak wygląda życie Gemmy. I innych osób, które opisała Libba Bray w serii Magiczny Krąg. Realistycznie opisuje walkę o względy osób ważnych (z różnych powodów), zaloty mężczyzn czy tamtejsze bale nadając książce niesamowitą i niepowtarzalną otoczkę wytworności i gustowności.

Akcja trzyma w napięciu przez całe 480 stron nie nużąc, a zachęcając do dalszej lektury. Mroczny nastrój może przywodzić na myśl ten z Mechanicznego anioła Cassandry Clare, ale Zbuntowane Anioły zostały wydane o wiele wcześniej, więc nie można mówić o żadnym plagiacie. Narracja jest doskonale poprowadzona – jest jedną z lepszych narracji, z jakimi kiedykolwiek się spotkałam. Wyczerpująco przedstawia wydarzenia z perspektywy Gemmy, choć w książce nie zabrakło różnych wstawek typu fragmentu pewnej książki, czy tak jak było w przypadku pierwszej Mrocznego sekretu – fragmentu pamiętnika Mary Dowd.

Książka jest wypełniona po brzegi tajemnicami i zagadkami, których wyjaśnienie może na nas czekać w części trzeciej, jednak nawet i to nie jest pewne. Nie mogę powiedzieć, że powieść jest przewidywalna. Wręcz przeciwnie! Szukanie w Zbuntowanych Aniołach choćby krzty przewidywalności jest jak poszukiwanie igły w stogu siana -  nie do wykonania!

Zbuntowane Anioły to doskonała kontynuacja części poprzedniej, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest zawiera w sobie o wiele ciekawsze wydarzenia – w pierwszej części większa część akcji została umiejscowiona w Międzyświecie, ku niezadowoleniu niektórych czytelników (w tym mnie). Dzięki autorce poznałam wiele interesujących zwyczajów z czasów końca XIX wieku, a także sposób, w jaki kobiety były traktowane. Piękne opisy przenoszące mnie do domu Gemmy, zręcznie poprowadzona narracja i wielka, mroczna tajemnica, której towarzyszy subtelny , a zarazem wzruszający wątek romantyczny – to jest to! To jest przepis na doskonałą powieść, która porwie tłumy czytelników! Stawiam 5+ i zachęcam z całego serca, że pokochanie Gemmę, Kartika i spółkę, a także intrygę wymyśloną przez Libbę Bray.

Książkę otrzymałam od Grupy Wydawniczej Publicat. Dziękuję! J

piątek, 23 marca 2012

Jacqueline Carey - Santa Olivia


Santa Olivia to miasto, które dla zwyczajnych ludzi nie istnieje. Nie ma go. Znajduje się w odizolowanej strefie buforowej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Meksykiem. Ludność nie ma praw obywatelskich, nie ma też szansy na ucieczkę. A dlaczego tak się stało? Ta historia wyjaśnia dłuższego objaśnienia. Rząd ogłosił plotki o tajemniczym duchu El Segundo, i to właśnie miało być powodem pojawienia się armii w tym nieszczęsnym miasteczku. Ale to przecież mogła być tylko przykrywka…

,,Mówili, że figura Matki Boskiej Bolesnej zapłakała krwawymi łzami w dniu, gdy zaraza zawitała do Santa Olivia. Mówili, że Bóg odwrócił twarz od rodzaju ludzkiego. Mówili też, że święci pamiętają to, o czym Bóg zdążył zapomnieć, jeśli chodzi o ludzkie cierpienie.

Carmen Garron żyła w Santa Olivia od zawsze. Nie miała szansy na opuszczenie tego miejsca – mogli to zrobić tylko Ci, którym udało się pokonać na ringu specjalnie wyszkolonych zawodników. Carmen mieszkała razem ze swoją kuzynką Inez i prowadziła w miarę normalne życie. Miała kochanków, pracowała. Aż pewnego razu spotkała mężczyznę, który spłodził jej dziecko. Chciał wziąć z nią ślub – niestety, los nie był dla niej zbyt dobry, i żołnierz ten stracił życie. Carmen spędziła kilka lat dzieląc pracę z obowiązkami matki.  Oczywiście, było jej ciężko, ale miłość do syna napędzała ją szczęściem i dawała motywację do dalszej pracy.

,,Santa Oliva” nie jest jednak historią o Carmen Garron. Opowieść o jej przeszłości ma wprowadzić czytelnika w nastrój tego miasta i pokazać, kim naprawdę jest Loup Garron, dziewczyna, której ojciec był dziwnym eksperymentem, który, jak można się domyślić, uciekł z laboratorium. Młoda ‘mutantka’ musi ukrywać swoje zdolności przed innymi, by wojsko jej nie złapało… A jej życiu towarzyszy brutalny świat boksu, i smutna historia Santa Olivii, miasta zapomnianego przez Boga.

Książka mnie mile zaskoczyła. Spodziewałam się kolejnego romansu paranormalnego z silną bohaterką, ale okazało się, że źle myślałam. Książka Jacqueline Carey nie ma w sobie nic z tego gatunku, zaliczyłabym ją bardziej do literatury dla dorosłych. Dlaczego? Przepełniona jest wulgaryzmami. Takie zjawiska są na poziomie dziennym, choć niektóre słowa używane co kilka stron bardzo rażą w oczy.

,,Santa Olivia” jest utrzymana w bardzo smutnym, a momentami przerażającym nastroju. Ukazuje prawdziwe życie osoby walczącej o swoje prawa na ringu, ukazuje niesprawiedliwość, która jest często spotykana w naszej rzeczywistości. Ukazuje okrutność świata, brutalność, gwałty, podejście żołnierzy do ludzi, wywyższanie się, walkę o władzę. Ukazuje to, co dzisiaj jest ‘normalne’, ale napawa czytelnika zdumieniem, ponieważ wielu z nas może nie zdawać sobie sprawy z tego, jakie uczucia mogą towarzyszyć takim ludziom, jacy zostali uwięzieni w Santa Olivia.

Powieść mnie zaskoczyła i wprawiła w lekko depresyjny nastrój. Czytanie o tych wszystkich zachowaniach ludzi nie oddziałuje dobrze na moją psychikę, o nie. Stawiam 5 i zachęcam całym sercem do przeczytania. Oprócz bluźnierstw język jest interesujący i zachęcający, książka wciąga od pierwszej strony. Pani Carey ma niewątpliwie talent pisarski i widać to w jej twórczości. Warto zapoznać się z ,,Santa Olivia”, ponieważ jest to jedna z książek, po których będziemy płakać i długo je wspominać.

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Pani Asi z Wydawnictwa Jaguar. Dziękuję! J

niedziela, 18 marca 2012

James Dashner - Wiezień Labiryntu

Jesteś nikim. Nie pamiętasz swojej przeszłości. Nagle znajdujesz się w obskurnej windzie wiozącej cię w nieznane. Gdzie trafisz? Dlaczego nie pamiętasz swojej przeszłości? Winda staje. A ktoś cię z niej wyciąga. Gdzie jesteś? Witaj w Strefie! O, spójrz tam. Widzisz te wrota? Nie wychodź za nie w nocy. Wrota odgradzają Strefę od Labiryntu, w którym grasują Bóldożercy – przerażające pół-zwierzęta, pół-maszyny. Jeśli się boisz, to zrozumiałe… Każdy świeżuch się boi.


Thomas trafił do Strefy. Nie pamięta kim był kiedyś, co tu robi. Nie pamięta, czy miał przyjaciół, czy miał rodziców. Nie pamięta nic. Strefa jest dla niego czymś nowym, ciężko mu się wdrożyć i nauczyć zasad. Jedną z nich jest zakaz wychodzenia przez wrota w nocy. Dlaczego? Bo nikt nie wrócił stamtąd żywy. Labirynt jest pełen niespodzianek, a jego ściany zmieniają położenie co noc. Nie ma drogi ucieczki. Mieszkańcy Strefy pracują nad tym od lat, mają grupy Zwiadowców, które codziennie wyruszają w mrok korytarzy i tworzą mapy, by zaobserwować zmiany w układzie murów.

Jednakże, coś się zaczyna zmieniać. Drugiego dnia do Strefy przybywa nieprzytomna dziewczyna z wiadomością, że już nic nie będzie takie samo jak kiedyś. Buldożercy ruszają na bój, a Thomas z powodu pewnego czynu staje się bohaterem. Robi coś, czego nikomu innemu nie udało się dokonać. Wyczuwa nadchodzący koniec… I jedyną szansą na przetrwanie jest pozornie niemożliwa ucieczka.. Czy Thomasowi uda się ocalić siebie i mieszkańców Strefy? Czy może wszyscy stracą życie?

,,Więzień Labiryntu” został nazwany najlepszą trylogią od czasu ,,Igrzysk Śmierci”. Wielu powieściom nadawano takie miano i w większości przypadków okazywały się słabymi książkami, którym brak logiki, i porządnej narracji. Jest to pierwszy raz, kiedy spotkałam się z powieścią zasługującą w pełni na to miano. Może i dzieło Pani Collins jest niezastąpione, ale jak widać znalazł się ktoś, kto potrafi pisać na podobnym poziomie i oczarować czytelników już po lekturze pierwszej strony.

Świat wykreowany przez autora powala. Ma w sobie to, co powinien mieć każdy świat w powieści antyutopijnej. Nastrój! Nastrój jest podstawą wszystkiego. Nieodpowiedni nastrój może sprawić, że czytelnik ma ochotę wyrzucić książkę przez okno. A odpowiedni sprawia, że nie możemy się od niej oderwać. Zakątki Labiryntu są opisywane w bardzo realistyczny sposób wprawiając osobę czytającą w kompletne przerażenie i podziw dla postaci,  a głównie Thomasa, który zachowuje zimną krew w sytuacjach ekstremalnych.

Książka ma wiele zalet. Może i nie jest doskonała, ale wyróżnia się spośród innych pomysłem i niepowtarzalną kreacją bohaterów. Nastolatki mające własny, doskonale zorganizowany świat to rzecz niemożliwa, ale u James’a Dashner’a nie ma rzeczy niemożliwych. Mają kucharza, kogoś w rodzaju lekarza, policję, grabarzy, rzeźników, radę. Nie ma tam miejsca na łamanie zasad i występowanie z szeregu, ponieważ wszelka niesubordynacja grozi Wygnaniem – czyli wyrzuceniem do Labiryntu na pastwę losu.

Niedawno nie mogłam wyjść z zachwytu nad warsztatem pisarskim Harukiego Murakamiego. Wzbraniałam się, że przestanę stawiać ocenę sześć czemu popadnie. I nadal trzymam się tej decyzji. A czy mogłabym postawić coś niższego niż 5+ powieści James’a Dashner’a? Nie sądzę. Zanim zaczęłam pisać tę recenzję długo biłam się z myślami, czy zrobić wyjątek i postawić 6, czy trzymać się poprzedniej decyzji i stanąć na 5+? Chyba muszę zaprzeczyć samej sobie, i zrezygnować z tamtej decyzji.. Dlaczego? ,,Więzień labiryntu” nie jest wybitną powieścią. Nie jest to powieść, która ma niepowtarzalne przesłanie. Przesłanie jest podobne do tych, spotykanych w innych antyutopiach. Lecz jednak muszę postawić mu 6, ponieważ gdybym tego nie zrobiła, miałabym znaczące wyrzuty sumienia.

Jest to pozycja, którą każdy nastolatek, a nawet starsza osoba powinna przeczytać. Zaskakuje, napełnia grozą, ukazuje wizję postapokaliptyczną wizję świata, która może się spełnić. A także podejście dorosłych do młodzieży… Dość nieadekwatne i potworne rzecz biorąc. Zachęcam do zapoznania się i polecam, ponieważ warto przeczytać ,,Wieźnia Labiryntu”… I dowiedzieć się, co czeka poza wrotami…

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Pana Artura z Wydawnictwa Papierowy Księżyc. Dziękuję! J

środa, 14 marca 2012

Andrzej Tuchorski - Rezydent Wieży


W październiku zeszłego roku na półki księgarń zawitały dwa tomy debiutanckiej powieści Andrzeja Tuchorskiego, ,,Rezydent wieży”. Fantastyka – jak każdy gatunek - może zniechęcić, lub zachęcić do czytania. Zniechęca objętościowo, ponieważ każdy tom ma po 200 stron.
Tylko najpotężniejsi magowie mogą liczyć na zaszczytny tytuł Rezydenta Wieży. A czym się taki osobnik zajmuje? Sprzedaje broń, rozwiązuje różnorodne zagadki, doradza. Wie o magii więcej niż inni, jest posiadaczem unikalnych map prowadzących do interesujących skarbów. Mag Klavres jest wyjątkowy, ponieważ jako jeden z nielicznych urodził się właśnie w wieży, a jeego przeznaczeniem było otrzymanie własnej. Teraz do jego drzwi puka przygoda, a on nie może się jej oprzeć – przez co dość często pakuje się w kłopoty.


Cała recenzja: http://nastek.pl/recenzje/8736,Rezydent-wiezy

niedziela, 11 marca 2012

Drew Magary - Nieśmiertelność zabije nas wszystkich

Czy chcielibyście żyć nieśmiertelnie? Czy chcielibyście się nie zestarzeć, żyć na ziemi przez tysiąc lat? Świat wokół was by się zmieniał, nikt by nie umierał z przyczyn naturalnych. Jednakże, jak zawsze pojawią się przeciwnicy leku na nieśmiertelność, którzy skutecznie mogą obrzydzić życie. Wybuchy, demonstracje, krwawe napady, przypadki śmiertelne. A wszystko przez to, że ktoś bał się śmierci i starzenia. Czy warto żyć w takim świecie?

,,Nieśmiertelność zabije nas wszystkich” to zbiór przemyśleń głównego bohatera, który przyjął lek na nieśmiertelność. Każdy rozdział to zapis danej sytuacji. Możemy się spotkać z różnymi wycinkami z gazet opisującą sytuację z danego okresu czasu. Lecz, wbrew pozorom, książkia Drew Magary ukazuje powolny upadek ludzkości. Ukazuje prawdziwą naturę społeczeństwa, które zrobi wszystko dla pieniędzy i tego, by się nigdy nie zestarzeć. Jesteśmy tylko ludźmi, ale prawda jest taka, że mamy naturę jaką mamy. Wiele próbuje z nią walczyć, ale to nie zmienia, że są osoby, dla których władza i bogactwo są ważniejsze od wszystkiego innego.

Mogę tą powieść porównać do ,,Robokalipsy”, książki, która mnie zachwyciła i przeraziła. Ukazują podobną wizję przyszłości, choć, oczywiście, bohaterom książki D.H. Wilsona było ciężej… Musieli walczyć z robotami zdolnymi zabić ich jednym skinieniem. A w tej pozycji ludzie walczą przeciw ludziom. Autor naświetla problem szybkiego rozwoju nauki. Może dla niektórych to nie problem, ale do czego taki rozwój może doprowadzić? Skutki mogą być tragiczne, bardzo podobne do opisanych w ,,Nieśmiertelność zabije nas wszystkich”.

Lubię takie książki. Lubię, gdy podczas lektury ciarki przechodzą po moich plecach, a myśli nie są spokojne. Tworzą scenariusze podobne do historii opisanej w danej powieści. Nie mogę spać po nocach, głośniejszy huk mnie przeraża. Ale to ukazuje wielkość autora, jego talent do tworzenia powieści silnie oddziałujących na czytelnika i pozostających w jego pamięci na dłużej.

Jest to pozycja na pewno warta przeczytania. Wstrząsa i porusza, przeraża i straszy. Pokazuje, do czego może doprowadzić aktualny stan społeczeństwa. Jest to jeden ze scenariuszy przyszłości, który być może się spełni. Gdybym miała wybierać pomiędzy tym światem, a światem ,,Robokalipsy”, bez wahania wybrałabym ten, ponieważ wydaje mi się o wiele bezpieczniejszy.

Zachęcam do zapoznania się z książką Drew Magary. Jest oryginalna i bardzo wciągająca, dodatkowo zawiera ważne przesłanie. Stawiam 5 i odchodzę zadowolona, choć, przyznam, że późniejszy rozwój wydarzeń niezbyt mnie usatysfakcjonował. Spodziewałam się czegoś innego, ale…

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński! J Dziękuję!

Muzyka na dziś:

piątek, 9 marca 2012

Wyczuwam woń nadchodzącego stosu, czyli stos 22 dwutygodniowy.

Czy wyczuwacie tę piękną woń nadchodzącego stosu? Ja tak! Oto dwutygodniowy stos! Bardzo duży dwutygodniowy stos. A wszystkie książki zostały nabyte w dwa ( DWA) dni. Sihh zaszalała...Zakupiłam 13 książek i jedną mangę, a do tego dostałam do recenzji jeszcze dwie pozycje. Sądzę, że w tym miesiącu pobiję swój własny rekord 20 książek + 2 mang z zeszłego miesiąca... Oczywiście wtedy nie kupowałam ich za jednym razem, ale potrzebowałam całego miesiąca, aby zdobyć tyle książek...


Całościowe zdjęcie powyżej, to teraz lecimy szczegółowo. Stosiku dużego part 1: Uczeń Diabła. Czytałam tę książkę dość dawno temu, ale miałam DOŚĆ (czyt. 60%) duży rabat w księgarni Matras, więc stwierdziłam, że jednak warto posiadać własny egzemplarz. To samo tyczy się Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy. Mam drugi i trzeci tom, więc pierwszy także musze mieć. Poniżej, najważniejsze pozycje w całym stosiku - 1Q84 1, 1Q84 2 i 1Q84 3 Harukiego Murakamiego. Od roku mnie kusiły, aż wreszcie zdecydowałam się na zakup i nie pożałowałam! Pierwsza część zdobyła moje serce i mam nadzieję, że dwie następne utrzymają poziom. Zbuntowane Anioły otrzymałam od grupy wydawniczej Publicat S.A., a Studnię Wieczności także kupiłam sobie w promocji. Więzień labiryntu to egzemplarz od wydawnictwa PK :)




Dużego stosu part 2. Na górze widać pierwszy tom mangi Ouran High School Host Club, który o dziwo pojawił się w internetowej księgarni, więc musiałam kupić. Krucha jak lód, Karuzela uczuć, Zagubiona przeszłość i Linia życia to ciąg dalszy zapoznawania się z twórczością Pani Picoult. Na moich półkach już zagościło sześć książek jej autorstwa! Poniżej Przyrzeczeni i Nieziemska. Dwie pozycje baardzo rekomendowane przez Tirindeth, a jako że mamy podobny gust, postanowiłam wejść w ich posiadanie. Na samym dole Czas Zmierzchu. Kupiłam w prezencie tacie ( i po części sobie), ponieważ obydwoje uwielbiamy książki pana Glukhovsky'ego :)



***
Ah! Niedługo 13 marca... Czyli... Pierwsze urodziny bloga! Jeszcze do końca nie wiem, co mi przyjdzie do głowy w ten jakże wspaniały dzień, ale mam nadzieję, że uda mi się przygotować dla was jakąś miłą niespodziankę :)

czwartek, 8 marca 2012

Haruki Murakami - 1Q84


Nie za bardzo wiem od czego zacząć… Nie, nie żartuję. Po prostu nie wiem. By stworzyć tę recenzję zbierałam się kilka dni. Analizowałam w głowie, a później spisywałam w notatniku niektóre pomysły i przemyślenia, byleby tylko o niczym nie zapomnieć. Ale, to oczywiście także nieuniknione. Wydaje mi się, że powinnam zacząć od… Zacznę od tego, co czuję. To będzie bardzo nieuporządkowana ocena, ostrzegam.

Cieszę się, że to dopiero początek mojej przygody z twórczością Harukiego Murakamiego. Cieszę się, że zaczęłam ją tak wspaniałą powieścią, jaką jest ,,1Q84”. Cieszę się, że przede mną jeszcze dwie książki z tej serii. Cieszę się, że to jeszcze nie koniec poruszającej historii Aomame i Tengo. Po prostu się cieszę.

Aomame i Tengo. Pozornie się od siebie różnią. Żyją w zupełnie innych światach. Ona, kobieta przed trzydziestką, której skrzywienie przeraża nawet najodważniejszych. On, matematyk i pisarz amator, który zostaje namówiony do poprawienia pewnej intrygującej powieści. Wie, że robi coś niezgodnego z prawem, ale nie jest w stanie się oprzeć ,,Powietrznej poczwarce”. Coś go do niej przyciąga. Aomame morduje własnej roboty bronią wyglądającą jak kolec do lodu. I przenosi się do innego świata. Podobnego, ale pewne fakty powoli przestają się zgadzać. A Tengo jest coraz bardziej wplątywany w sprawę tajemniczej Fukaeri, autorki ,,Powietrznej poczwarki”. Co z tego wyniknie? Czy Aomame uda się rozwikłać zagadkę nowej rzeczywistości?

Gdybym sięgnęła po tę książkę rok temu, nie zrozumiałabym jej. ,,1Q84” to jedna z najcięższych książek, z jakimi kiedykolwiek miałam styczność. Pomimo lekkiego języka, dla niektórych lektura może być katorgą i zniechęcić do głębszego wtapiania się do świata 1Q84. Do świata, z którym coś jest nie tak. Kto z nas chciałby nagle znaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości? Kto chciałby mieć wrażenie, że coś przeoczył, choć to było niemożliwe? Kto chciałby mieć wrażenie ogarniającej go pustki? Ja podziękuję. Za nic nie chciałabym być na miejscu Aomame. Za nic nie chciałabym się zmierzyć z tym, z czym ona musiała.

Zaskoczył mnie oryginalny układ rozdziałów. Historia głównych bohaterów jest opowiadana naprzemiennie, ale to nie ten fakt mnie zadziwił. Zadziwiły mnie fragmenty księżyca pojawiające się obok każdego rozdziału. Najpierw jest niepozorny banan lub powiększony nawias, który stopniowo przekształca się w księżyc w pełni, a później zanika. Nie wiem, czy to pomysł autora, czy może osoby odpowiedzialnej za Polskie wydanie, ale jest to adekwatne do opowieści, i pogłębia jeszcze bardziej nastrój tajemniczości.

Pedantyczność utworu i uwaga okazana nawet najmniejszemu znakowi czyni książkę zupełnie niepowtarzalną. Nie sądzę, żeby jakiś inny autor był w stanie napisać coś podobnego do Ichi-kyu-hachi-yon i sprawić, by dorównała pod względem technicznym i abstrakcyjnym dziełu pana Murakamiego.

Bohaterowie są wykreowani w doskonały sposób, każdy z nich jest osobnym bytem, zupełnie odróżniającym się od reszty. Weźmy taką Aomame. Kobieta, której twarz jest skryta pod maską, by nie przerazić przechodniów. Giętkie mięśnie ukryte pod modnymi kostiumami. Nikt nie wie, że jest ona zabójczynią. Zabójczynią, która jednym niepozornym pchnięciem pozbawia ofiarę tchu i nie zostawia po sobie żadnych śladów. Ukrywa mroczną przeszłość. Tak jak i każdy w tej powieści.

Murakami mnie oczarował swoją zdolnością do tworzenia tak wspaniałych powieści. ,,1Q84” jest pozycją, której nie mogę porównać do żadnej innej. Wiele razy oceniałam książki ‘na szóstkę’. Ale po lekturze tej powieści muszę znacząco zmienić skalę. Aktualnie tylko sześć powieści zasłużyło na tak wysoką ocenę, a są to: ,,Mały Książę”, ,,Igrzyska śmierci”, ,,Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, ,,Złodziejka książek” i ,,Bez mojej zgody”. ,,1Q84” dołącza do tego grona. Jest to naprawdę książka zupełnie inna od reszty. Osobliwa. Zaskakująca. Wciągająca. I sprawiająca, że żeby zrozumieć to, o czym pisze Haruki Murakami trzeba powieści poświęcić bardzo dużo czasu. Nie da się jej przeczytać w jeden, czy dwa dni. Jest to po prostu niemożliwe. Nie da się od tak przez nią przebić. Trzeba zagłębić się w każdym słowie, każdej literze nadrukowanej na papier. Każdemu zabiegowi literackiemu, każdemu nawet niepozornemu szczegółowi.

Haruki Murakami jest niezaprzeczalnie geniuszem. Gdyby ktoś powiedział, że jest inaczej, wyśmiałabym go. Bo ten Japończyk pisząc robi coś niespotykanego, a wszystko, co wyjdzie spod jego pióra zasługuje na miano arcydzieła. ,,1Q84” zachwycam się od tygodnia, i zachwycać będę się dalej. Stawiam 6. Należy się autorowi. Należy się jego wyobraźni. Należy się.

Jest to pierwsza recenzja, którą piszę od końca. Nie potrafię inaczej. Mam nadzieję, że zachęciłam tych, którzy się wahali, a tych, którzy byli już zdecydowani na sięgnięcie po książkę zmotywowałam, by zrobili to w najbliższym czasie. A jak kogoś nie zachęciłam -  zrozumiem. Ale warto, naprawdę warto.

,,Oczywiście. Samo to nie wystarczy, trzeba jeszcze mieć w sobie ,,coś specjalnego”, a przynajmniej książka musi mieć coś, czego ja nie potrafię do końca zrozumieć. Bo wiesz, ja wśród powieści cenię te, których nie mogę do końca zrozumieć. To, co potrafię zrozumieć, a ni trochę mnie nie interesuje. To oczywiste, nie? Prosta sprawa.”

niedziela, 4 marca 2012

Ann Aguirre - Enklawa



Otacza cię ciemność. Podróżujesz ciemnym, mrocznym tunelem z duszą na ramieniu. Rozglądasz się, czy w pobliżu nie ma jakiegoś niebezpieczeństwa. Nie wierzysz w życie na ziemi. Zaraz, moment… Znowu?! Przecież to identyczny motyw jak w ,,Metro 2033” Pana Glukhovsky’ego! Drodzy Czytelnicy, przedstawiam wam ,,Enklawę” Ann Aguirre, łudząco podobną do utworu rosyjskiego pisarza. Dziwne? Tak! Czy ,,Enklawa” jest lepsza od ,,Metro 2033”? Nie!

Karo nie zna świata zewnętrznego. Żyje w Enklawie, jej jedynym domem są podziemne tunele. Szkoli się na Łowczynię – chce patrolować, walczyć i bronić swojej enklawy. Pewnego razu przydzielony zostaje jej tajemniczy Cień, który podobno widział świat na powierzchni. Ale Karo mu nie wierzy. Gdy zostają razem wysłani na misję, odkrywają coś dziwnego –  krwiożercze bestie wyewoluowały, stały się zorganizowane i bardzo niebezpieczne. Bohaterowie starają się przekazać tą wiadomość swoim przełożonym, ale nikt ich nie słucha… W końcu zostają wygnani. Ich jedyną szansą na przeżycie jest wyjście na powierzchnię…

Celem Ann Aguire było stworzenie postapokaliptycznego romansu. Romans jej się udał, niekoniecznie postapokaliptyczny. Co mogę powiedzieć o wątku romantycznym? Ma, o dziwo, ręce i nogi, nie znajdziemy wielu luk w fabule, jest ‘w miarę’, ujdzie w tłoku. Główni bohaterowie powoli się do siebie zbliżają, można przewidzieć to, czy ich ścieżki się zejdą, czy nie.  Pojawiło się kilka niespodziewanych momentów, które kompletnie mnie zadziwiły i sprawiły, że ocena książki urosła w moich oczach, co prawda minimalnie, ale ważny jest sam fakt.


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...