Wróżki(i elfy) zawsze były i będą moimi ulubionymi istotami paranormalnymi. Zachwycona powieściami Melissy Marr sięgnęłam po debiutancką książkę Aprylinne Pike, ,,Skrzydła Laurel” które miały się okazać przefanstastyczną powieścią o wróżkach. Ale się zawiodłam. I to bardzo.
Laurel nie jest typową nastolatką. Ale niezwykła historia dzieciństwa i oryginalne nawyki żywieniowe to nic w porównaniu z tym, co zacznie się dziać w jej życiu, kiedy na jej plecach pojawi się mały punkcik. Magiczny świat, znany tylko z legend i baśni, splecie się ze światem ludzkim, w którym żyje Laurel. Dziewczyna doświadczy uczuć, jakich dotąd nie znała, przeżyje przygody, o których nawet nie śniła i dowie się rzeczy, które przyprawią ją o zawrót głowy. Co wybierze Laurel? Świat wróżek z magicznym chłopakiem o szmaragdowych oczach czy ludzki, poukładany świat i zawsze pomocnego Dawida?
Pomysł sam w sobie jest beznadziejny. Dla mnie wróżki zawsze będą złe, a nie dobre, cudowne, żyjące pośród natury. To takie bajkowe, na dobrą sprawę nudne. Sposób przedstawienia wróżek jest patetyczny. Bo jak dla mnie, chore jest to, że wróżki robią za roślinki. Nie spodziewałam się, że ktoś może wpaść na taki głupi pomysł.
Czytając książkę, nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać. Słabe dialogi i płytkość opisów robią swoje. Aprylinne Pike w tej książce udowadnia, że pisać nie potrafi. Nawet gdyby popracowała nad stylem, i tak by to nic nie dało. Bo ,,Skrzydła Laurel” są same w sobie beznadziejne. Okładka jest okropna, treść jeszcze gorsza. Książka jest pisana na siłę, czytelnik to odczuwa. Wszystko jest bardzo sztuczne i brakuje magii charakterystycznej dla takiego typu powieści.
Laurel jest strasznie irytującą postacią. Ma 15 lat i jest wróżką.. Zaraz , jakie 15 lat?! Przez całą lekturę wydawało mi się, że ma 13 lat. Zachowywała się jak 13 latka, myślała jak 13-latka. Autorka na specjalnie kreowała na jakąś supertajemniczą dziewczynę i jej się to zupełnie nieudało. To, co jej wydawało się dziwne, dla mnie jest normalne.
Książka jest bardzo, ale to bardzo przewidywalna, i już po przeczytaniu pierwszej strony wiadomo było, co się wydarzy na ostatniej. Historia dzieciństwa Laurel pachniała ,,Harrym Potterem” co mnie niezwykle zdenerwowało. Tyle można wymyślić, ale nie! Dziewczyna musi być adoptowana i nieznająca swoich prawdziwych rodziców!
Zawiodłam się na tej książce, nawet bardzo. Wiem, że wiele osób ma bardzo podobną opinię do mojej. Dlatego, jeśli ktoś się przymierza do ,,Skrzydeł Laurel”, stanowczo mówię NIE! Powieść jest tak beznadziejna, płytka, przewidywalna i nudna, że mogę stwierdzić, iż jest najgorszym, co przeczytałam w tym roku! Nie sądzę, by coś gorszego mi się trafiło. Bo nikt nie potrafi pisać tak irytująco jak Aprilynne Pike! Stawiam 1/6, z bólem serca, że musiałam się męczyć nad tą powieścią i nie zachęcam.