Serce nie sługa. Powinnyśmy o tym wiedzieć. A ludzie, którzy mają żony, a zakochują się w innych osobach często są potępiane. Z jednej strony niszczą szczęście swojej rodziny, ale z drugiej strony są wolnymi ludźmi i mogą robić co chcą. Zdrady można wybaczyć i się wybacza. Taka jest prawda. O zdradzie opowiada właśnie najnowsza powieść Emily Giffin pt:. ,,7 lat później”.
Podobno siedem to szczęśliwa liczba. Podobno charakter człowieka zmienia się co siedem lat. Podobno wiele małżeństw rozpada się po siedmiu latach. Tessa i Nick Russo zakochali się od pierwszego wejrzenia. Teraz są już siedem lat i dwoje dzieci później. Kiedy w rocznicę ich ślubu romantyczną kolację przerywa telefon ze szpitala, żadne z nich nawet nie domyśla się, ile może się zmienić. Tego wieczoru doktor Russo spotyka Valerie, której syn został poważnie poparzony. Nick zostaje lekarzem małego Charliego, a tym samym zbliża się do jego matki ukrywając to przed żoną.
Nigdy nie byłam fanką typowo ‘babskich’ książek, bo uważałam je za nudne. Jednakże, przemogłam się i sięgnęłam po książkę pani Giffith. Momentami bardzo mi się dłużyła, głównie przez beznadziejną narrację. Raz prowadzona jest przez Tessę w czasie ciągłym w formie pamiętnika, a raz przez Valerie w czasie ciągłym przez osobę wszechwiedzącą. Te zmiany bardzo irytują, bo ciągle się mylą postaci i nie zauważa się zmiany otoczenia.
Sam pomysł może wydać się oklepany, ponieważ wszystko opisane w książce często się zdarza. Ale znaleźć historię o zdradzie opisaną w taki sposób, że człowiek czuje się jakby sam brał udział w wydarzeniach ciężko jest spotkać. Emily Giffin ma talent do pisania, choć uważam, że mogłaby jeszcze popracować nad warsztatem pisarskim, bo sposób pisania może irytować.
Główni bohaterowie są dla mnie neutralni. Ani ich nie polubiłam, ani znienawidziłam. Byli mi obojętni. Uważam, że autorka mogła się wykazać większą kreatywnością podczas ich tworzenia, a poszła na łatwiznę. Postacie nie są szczególnie złożone, czasem zachowują się sztucznie. Na przykład taka Tessa. Przykładna żona, momentami zachowywała się jakby była robotem, a jej uczucia były zaprogramowane.
Podsumowując, książkę miło się czytało, ale nie zapadnie na dłużej w mojej pamięci. Wiele ludzi zachwala twórczość Emily Giffin, ale ja się z nimi nie zgodzę. Te książki są słabo napisane. Może i mają ciekawe pomysły, ale wykonanie jest o wiele gorsze. Spodziewałam się interesującej powieści, która nie będzie mi się dłużyć, a dostałam może i interesującą historię, ale momentami nudną jak flaki z olejem. Przeczytać możecie, ale ja was nie zachęcam. Stawiam 3/6, bo jednak mogłam zobaczyć jak wygląda zdrada w małżeństwie.
Książkę dostałam od portalu Sztukater i wydawnictwa Otwarte. Dziękuję!:)
Muszę w końcu zapoznać się z twórczością Emily Giffin. Zazwyczaj czytałam pozytywne opinie na temat jej książek, jednak te bardziej negatywne tylko wzbudzają moją ciekawość. ;)
OdpowiedzUsuńJa po tą książkę raczej nie sięgnę. Przejrzałam ją pobieżnie w księgarni i wiem mniej więcej o co chodzi. Nie lubie motywu zdrady.
OdpowiedzUsuńRaczej sobie podaruję, skoro nie koniecznie cudo świata. I nie lubię obyczajówek, co mnie jeszcze bardziej utwierdza w decyzji.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie. Dobry pomysł ale słabe wykonanie zdarza się często, ale staram się takie książki omijać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A ja z chęcią sięgnę po tą książkę. Wiele dobrego słyszałam o twórczości tej autorki i dopóki sama się nie dowiem nie wyrażę swojego zdania.
OdpowiedzUsuńNie sądzę, żeby książka mnie zainteresowała
OdpowiedzUsuńA mnie się podobało, mimo że na pierwszy rzut oka wydawało się jak zwykła babska książka, banalny wątek- zdrada małżeńska, a tymczasem potrafiła ciekawić i wciągnąć.
OdpowiedzUsuń