środa, 30 maja 2012

Stos 25

I... stos majowy! Stos ten jest zadziwiająco mały... Maj okazał się najgorszym miesiącem pod względem zdobywania książek. Nie ma tutaj jednej pozycji, Mechanicznego księcia, który wyszedł. :D 
Kameleon został zakupiony na targach (z autografem, z autografem! :3), tak samo jak i Siła Trucizny. Zbuntowany Książę i Królestwo Cieni to egzemplarze od Pani Julii z grupy wydawniczej Publicat.  Zieleń Szmaragdu, Nowa ziemia i Cienie na Księżycu to pozycje do recenzji od wydawnictwa Egmont. Dwie z nich przywiozłam z targów. Piosenki dla Pauli i Żelazny Cierń to także egzemplarze recenzyjne, tym razem od Asi z Jaguara. Agent to zakup mojej mamy(też na targach...), ale jej książkę podebrałam. Coś na Progu wygrałam u Sil, a dwa tomy Hetalii to moje nabytki z allegro *_*

No i nutka na dziś:

poniedziałek, 28 maja 2012

Julianna Baggott - Nowa Ziemia. Po wybuchu

I co raz więcej książek o tematyce antyutopijnej pojawia się na półkach. Zawsze znajdzie się ktoś, kto do dość znanej konwencji dopchnie coś nowego, co zupełnie zmieni oblicze danego świata. Ale, można dostrzec dość wyraźny podział książek o tej tematyce. Jaki? Dzielą się one na te bardziej makabryczne, i na te mniej makabryczne. W makabrycznych, tak jak już sama nazwa mówi, krew leje się wszędzie, kończyny latają, mutacje są wszechobecne.  A w tych mniej, lub wcale makabrycznych czegoś takiego nie ma. Autorzy zwykle skupiają się na ograniczeniach wolności, ale ukazują to w taki sposób, by nie przerazić czytelnika… I teraz pojawia się pytanie… Które są lepsze?

Świat ogarnięty jest zniszczeniem po tajemniczym wybuchu. Niektórym udało się schronić w Kopule, gdzie wiodą pozornie sielankowe życie wśród wynalazków pozwalających im przetrwać. Natomiast pechowcy, którzy nie zdążyli ‘dobiec’ muszą żyć pośród gruzów – pozostałości po wybuchu. Każdy z nich ma jakąś pozostałość po tym zdarzeniu – brak jakiejś kończyny, rozległe oparzeliny, czy może coś stopione z ciałem. Pressia zamiast prawej dłoni ma głowę lalki – to jej jedyna deformacja, nie licząc oparzelin na twarzy. Mieszka ona w gruzach i drży przed swoimi szesnastymi urodzinami – wtedy może już nie wrócić do domu. Patridge jest Czystym – tym, który pochodzi z Kopuły. Wychowywał go ojciec, którego Patridge z całego serca nienawidził…. I obydwoje przed kimś uciekają.. On przed ojcem i całą Kopułą, Pressia przed ludźmi z militarnej organizacji. Dokąd ich to doprowadzi?

Książkę zaczęłam czytać jakiś czas temu i po około czterdziestu stronach ją odłożyłam. Nie mogłam jakoś wczuć się w historię, zniekształcenia mnie przerażały ( a przecież jestem w miarę wytrzymała na makabryczności w książkach). Przerzucałam strony zastanawiając się, kiedy książka się skończy. I prawda jest taka, że takie uczucie towarzyszyło mi prawie przez większość lektury. Jestem ogromną fanką GONE, ale to, co stworzyła Julianna Baggott zupełnie mnie przerosło.

Pomysł cechuje się pewną nowatorskością, ale jednak nie powala. Przypomina połączenie Igrzysk Śmierci  z Metrem 2033 i GONE. Miejsce, gdzie można się schronić – jest! Główni bohaterowie, którym przyświecają jakieś cele – są! Niewyjaśniona przyczyna wydarzeń, które ogarnęły świat – można odhaczyć. Wątek romantyczny – także. I jeszcze tajemnice spowijające głównych bohaterów – wszystko jest. Ale… Czegoś jednak brakowało….

Czego? Zainteresowania czytelnika. Naprawdę, nie mogłam się wciągnąć, co zdarza mi się bardzo rzadko. Nie mogłam utożsamić się z bohaterami, postawić na ich miejscu. Nie ogarnęło mnie żadne współczucie, żaden smutek, łzy ani razu nie napłynęły do oczu. Może to wina twardego języka, jakim posługuje się autorka. Widać, że włożyła wiele pracy w napisanie powieści, w ubranie pomysłu w słowa. Ale do mnie nie przemówiła, niestety.


Pomimo tego, że książka nie przypadła zbytnio mi do gustu, doceniam stopień, w jakim autorka się przygotowała do pisania, doceniam to, ile pracy wymagało stworzenie tak dopracowanej powieści. Jednakże, takie doskonałe przygotowanie techniczne nie zakryje wszechobecnej monotonii i braku zainteresowania ze strony czytelnika ( w tym przypadku mnie…). Dlatego długo zastanawiałam się, jaką ocenę książce wystawić. Stanęło na 3+. Sądzę, że jest to ocena w miarę adekwatna do boju, jakiego stoczyłam podczas lektury. Mam nadzieję, że inni nie wynieśli takich samym uczuć jak ja, że książka jednak im się spodobała. Bo jednak troszkę mi smutno, że tak dobrze zapowiadająca się historia nie zdobyła mego serca... To chyba jednak wina mutacji... I lalki zamiast dłoni....

Za powieść dziękuję Pani Edycie z Wydawnictwa Egmont!

***
I teraz tak troszkę prywatnie... Ach, koniec roku szkolnego się zbliża, sialalala! Uwielbiam czerwiec! Wtedy, pomimo że chodzi się do szkoły, to lekcji nie ma i można się obijać :3 I jeszcze zostało się dokładnie 20 dni szkolnych do wakacji... *_*
Dwa dni temu obejrzałam V jak Vendetta, i od samego początku pokochałam ten film. Pokochałam bohaterów, muzykę, historię, Galerię Cieni. Zaczęłam czytać nawet komiks, który kompletnie mi się nie spodobał - pewnie z uwagi na to, że nie jest on pierwszej daty, ale pochodzi z lat osiemdziesiątych. Zachęcam każdego do zapoznania się z tym filmem, ponieważ według mnie jest to najlepsza ekranizacja komiksu ever! <3
I nutka na dziś: 




sobota, 26 maja 2012

Blue Jeans - Piosenki dla Pauli


-Eh, nudzi mi się.- powiedział pewnego dnia autor. I… zaczął pisać.

Hiszpańska telenowela z nierozgarniętym dziewczęciem w roli głównej? Może być ciekawie… Do tego weźmy jeszcze garstkę podkochujących się w niej przedstawicieli płci męskiej, szalone przyjaciółki z dziwnym pseudonimem, rodziców zamartwiających się o córkę i jakieś ładne miejsce. Tym razem pada na… Hiszpanię! I co wychodzi z takiego połączenia? Piosenki dla Pauli autorstwa Blue Jeans, mężczyzny(!!!) mieszkającego w Madrycie.

Paula ma siedemnaście lat, plecak z atomówkami, dziwne przyjaciółki i chłopaka, którego poznała przez Internet. Wreszcie nadszedł moment spotkania. Dziewczyna jest oczywiście podgenerowana, bo przecież nie wiadomo, kim okaże się tajemniczy dziennikarz muzyczny Angel, który się… nie pojawia! No chamstwo! Jak tak można?  Paula zirytowana trwa z kawiarni tracąc nadzieję na pojawienie się Angela. Aż nagle dosiada się do niej inny chłopak, który czyta tą samą książkę. Sprytnie podmienia egzemplarze mając nadzieję, że dzięki temu dziewczyna będzie chciała go odnaleźć. Oryginalny sposób na podryw, nieprawdaż?

Nie mogę powiedzieć, że spodziewałam się dużo po tej książce. Bo nie spodziewałam się. Miałam nadzieję, że Piosenki dla Pauli to powieść czysto odstresowująca, nie zmuszająca do myślenia. Może coś w stylu książek Kate Brian czy niektórych Meg Cabot. Jednak tego, co wyszło z umysłu Blue Jeans arcydziełem nazwać nie można. Nawet wśród młodzieżówek ta powieść jest jakoś tak pomiędzy… Pomiędzy totalnymi gniotami, a doskonałymi lekturami na wieczór, które oprócz zapewniania rozrywki czegoś uczą.

Język.. Oho, temat rzeka! Co mogę powiedzieć o języku? Prosty. Nawet za bardzo. Krótkie zdania, czasem bez składu i ładu… A do tego przesłodzona otoczka miłości i czułości, która towarzyszyła bohaterom w prawie każdym momencie. A jak nie, to i tak nie dało się odczuć smutku, bo pozostawał niesmak po poprzednich stronach.  Główna para (czyt. Angel i Paula) zdawali się nie myśleć, tylko co chwila oddawali się pocałunkom i przytulankom w jakimś zaciszu. Nie ważne, że dziewczyna nie powiadomiła rodziców o tym, że się spóźni. Nie ważne, że zapomniała o innym! Liczy się tylko ach-och-jaki-on-cudowny Angel.

I… Na łopatki rozłożyła mnie bezmyślność głównej bohaterki. Jak  można być tak głupim? Przyjaciel żyje jak warzywo – ignorancja z jej strony. Chłopaka coś trapi – to samo. Podchodzi do niej nieznana osoba i zaczyna mówić jakieś dziwne rzeczy- od razu jej uwierzy, a co! Żyć nie umierać, bawić się trzeba. Ale zabawy ukazane w Piosenkach dla Pauli zupełnie mi do gustu nie przypadły… I.. Jeszcze suguski. No kto normalny nazywa cztery szurnięte nastolatki jak kolorowe cukierki?  Teraz to już mnie nic nie zadziwi… Nawet siostra z obsesją na punkcie swojego brata (!).

Podsumowując, Piosenki dla Pauli to książka BARDZO przeciętna. Ale żeby można było ją nazwać mianem gniota,  autor musiałby się bardziej postarać. Może dopchnąć więcej plecaków z atomówkami? O.o Nie umiem stwierdzić, czy książkę mam polecić… Bo jednak niektórzy mogą być bardzo oburzeni poziomem książki, inni zupełnie obojętni. Przyznam, że pomimo luk i infantylności, książkę czytało się miło… Nawet jeśli ma 600 stron.. Stawiam 3- i… Nie wiem, czy przeczytam część następną.. Może.

Za książkę dziękuję Asi z wydawnictwa Jaguar! :D

środa, 23 maja 2012

oTagowani... No i mnie to dopadło...

Przyznam, że najpierw nie chciałam brać udziału w tej zabawie. Ale gdy już czwarta osoba z kolei mnie wytypowała stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia i udział wezmę :) Ale nie będę pisać pytań dla innych, ani nikogo zapraszać, ponieważ czuję, że już wszyscy zostali wytypowani :)

Pytania od Blair

1.W jaki mieście mieszkasz?
W Łodzi. Może i nie ma tu super koncertów, ale to miasto w gruncie rzeczy nie jest takie złe.
2. Co skłoniło cię do założenia bloga? 
E... Przeglądałam blogi innych i stwierdziłam, że ja też tak chcę :)
3.Znak zodiaku?
Baran
4.Ulubiony pisarz? 
Hm.. Rafał Kosik. I do tego Kerstin Gier, Rick Riordan, Haruki Murakami, Suzanne Collins
5.Ulubiony bohater książkowy? 
Daimon Frey z Siewcy Wiatru *_*
6.Ulubiony film?
Incepcja, Król Lew, Iron Man, Alicja w Krainie Czarów
7.Gdzie czytasz? 
Wszędzie, gdzie mogę
8.Czy blog sprawił, że czytasz jeszcze chętniej i częściej?
Oj, tak!
9.Największe marzenie? 
Mieć skrzydła. A jeśli nie, to chociaż latać...
10.Masz jakąś pasję(oprócz czytania)?Jeśli tak, to jaką?
Moją drugą pasją jest namiętne słuchanie muzyki :)
11.Wolisz książki w twardej czy miękkiej okładce? 
Jednak w miękkiej, wygodniej się czyta. Choć, nie zaprzeczę, twarda oprawa może być bardzo dobrą bronią.. Ale troszkę żal jej tak używać... Szacunek do książek musi być!




1. Masz rodzeństwo? Jeśli tak, to ile?
Nie mam niestety :/ Baaardzo chciałabym mieć starszego brata, ale nie było mi to dane.
2. Kolekcjonujesz coś? Co? 
Książki! Książki! I zakładki! I magnesy! I chusty!
3. Jakie są twoje ulubione zespoły? 
Iron Maiden, Florence+the Machine, Apocalyptica, Linkin Park, Daughtry... I do tego ostatnio (dwa dni temu) zakochałam się w Breaking Benjamin :3
4. Jakiego gatunku książki najchętniej czytasz?
Obyczajowe, fantastyka i paranormale :) Choć nie pogardzę jakimś thrillerem, horrorem, dramatem czy kryminałem ^^
5. Z którym autorem chciałabyś przeprowadzić wywiad?
Ojej, wielu takich by się znalazło... Ale chyba tak najbardziej to z Harukim Murakamim...
6. Co zabrałabyś ze sobą na bezludną wyspę? 
Najlepszego przyjaciela, laptopa z dostępem do internetu, komórkę...
7. Na jakim instrumencie najchętniej nauczyłabyś się grać? 
Na pianinie. Bo na gitarze już jako tako umiem :)
8. Jaki film ostatnio oglądałaś?
Słodko-gorzki. Obejrzałam go dla piosenki o tym samym tytule, którą ubóstwiam. A film okazał się niesamowity! I pokazuje, jak to było w latach '90 :D

9. Z jakiego przedmiotu najchętniej się uczysz?
Historii sztuki^^ No i angielskiego.
10. Pamiętasz swą największą wpadkę?
Yyyy... *cisza*
11. Ulubiony aktor?
Johnny Depp i Gary Oldman *_*



I od Tirin:

1. Jaką książkę lubisz najbardziej i dlaczego właśnie ona? 
Och. Dużo tych książek... 1Q84 za sieczkę w mózgu, Żelaznego Króla za Asha i Nigdynigdy, Siewcę Wiatru za Daimona Freya, Czerwień Rubinu za podróże w czasie...
2. Co znaczy Twój nick – czy wiąże się z nim jakaś historia? 
Hm.. Nie.
3. Jakiego bohatera płci przeciwnej lubisz najbardziej i dlaczego? (może być filmowy albo książkowy) 
Kilku ich będzie... Asha, Aleca, Magnusa i Daimona za czarne włosy *_* i za podejście do życia :)
4. Jakiego koloru są ściany w Twoim pokoju?
Pomarańczowego
5. Czy lubisz szpinak? :P
FUUUU!
6. Jaki jest Twój ulubiony dowcip – możesz go opowiedzieć ;) 
W sumie nie mam takowego...
7. Czy chciałbyś/chciałabyś zamieszkać w innym kraju – jak tak, to jakim? 
Marzy mi się Londyn... Ale nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć...
8. Jakiej książki nie lubisz najbardziej i dlaczego?
Skrzydeł Laurel.. Za sposób ukazania wróżek... =.='
9. Oglądasz horrory, czy się boisz takich filmów?
Tylko ze znajomymi, bo wtedy mniej się boję
10. Chodzisz do teatru / opery / filharmonii? Lubisz to, czy raczej unikasz takich miejsc? 
Czasami chodzę do teatru, ale nie za często, bo po prostu nic nie widzę :( (Ach ta wada wzroku...)
11. Dlaczego założyłeś / założyłaś bloga? 
Bo tak i już :D


Od Larysy :

1. Czy posiadasz drugie imię? Jeśli tak to jakie? 
Ano, posiadam - Joanna mi na drugie :)
2. Co twoim zdaniem jest najwyższą wartością rodzinną?
Miłość
3. Gdybyś wylądował/a na bezludnej wyspie jakie 4 rzeczy byś ze sobą zabrał/a?
Laptopa z modemem, komórkę, iPoda, i mój zeszyt z książkami...
4. Dokończ zdanie: Jestem sobą, ponieważ.... 
bo tak i już!
5. Twój ulubiony smak Tymbarka/Frugo? 
Pomarańczowe Frugo!
6. Jakiej rzeczy nigdy ci nie brakuje?
Marzeń... i muzyki 
7. Ulubione 3 książki, w którym znalazłeś/aś masę pięknych cytatów? 
1Q84 Murakamiego... Mały Książę.. To dwie... Trzeciej nie będzie
8. Czy boisz się jakiegoś zwierzęcia? Dlaczego? 
Boję się wszystkich zwierząt, które mogą mi coś zrobić...
9. Ulubiony przedmiot w szkole? 
Angielski!
10. Ideał książki, to według ciebie....dokończ zdanie.
to książka, której nie potrafię zrozumieć...
11. Ile w przyszłości chciałbyś/abyś mieć dzieci? 
Nie wiem...

No i to by było na tyle! :D Niedługo (...) powinnam wrzucić jakąś recenzję, ale nic nie obiecuję... A jak tam Wam się żyje w takich upałach? Mnie okropnie... Dzisiaj byłam w ogrodzie botanicznym i wróciłam z otwartymi ranami na stopach =.= Nigdy więcej w taką pogodę w trampkach...

niedziela, 20 maja 2012

Veronica Roth - Niezgodna

Twierdzi się, że Niezgodna to książka na poziomie Igrzysk Śmierci. Twierdzi się, że to genialna powieść, a na goodreads została uznana Najlepszą Książką 2011, lepszą nawet od jednego z dzieł Harukiego Murakamiego. Prawda, czy może idealizacja? Dla mnie prawdą to nie jest, ponieważ czytałam kilka książek autorstwa Pana Murakamiego, czytałam też Igrzyska Śmierci i wiem, że Niezgodna nie jest wybitną książką. Przynajmniej dla mnie.

W dystopijnym Chicago w świecie Beatrice Prior społeczność jest podzielona na pięć odłamów, każda kształcąca konkretną cechę – Prawość (szczerość), Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwagę), Serdeczność (spokój, pokojowe nastawienie) i Erudycja (inteligencję). W wyznaczony dzień każdego roku wszyscy szesnastolatkowie muszą wybrać odłam Chicago, któremu poświęcą się na resztę swojego życia. Beatrice wybiera między pozostaniem z rodziną, a byciem sobą – nie może mieć tych dwóch rzeczy naraz. Więc dokonuje wyboru, który zadziwia wszystkich, nawet ją samą.

Podczas bardzo burzliwego wprowadzenia, Beatrice przemianowuje się na Tris i walczy o to, aby dowiedzieć się, kto naprawdę jest jej przyjacielem – i rozpoczyna romans z czasem fascynującym, a czasem doprowadzającym do białej gorączki chłopakiem, który dopasowuje się do ścieżki życiowej, którą obrała. Tris kryje także pewien sekret, taki, który ukrywa przed wszystkimi, gdyż została ostrzeżona, że jego ujawnienie może oznaczać śmierć. Odkrywa rosnący w siłę konflikt, który może zagrażać odkryciem stworzonej przez nią samą idealnej społeczności, w której żyje. Tris dowiaduje się również, że jej tajemnica może pomóc tym, których kocha… lub zniszczyć ją samą.


Całość : http://paranormalbooks.pl/2012/05/20/recenzja-niezgodna/

środa, 16 maja 2012

Julie Kagawa - Żelazna Córka rec. 2

I... Oto moja druga recenzja Żelaznej Córki! Pierwszą znajdziecie TU. To jest moja pierwsza próba w pisaniu recenzji w  formie listu i mam nadzieję, że się spodoba :)


Droga Autorko!
Przede mną ciężki orzech do zgryzienia. Nie chodzi mi o to, że Twoje książki są tak beznadziejne, że aż nie umiem ich zrecenzować. O nie! W przypadku serii Żelazny Dwór sprawa jest odwrotna. Tylko… Jak napisać recenzję tej samej książki po raz drugi? Nie żebym nie wiedziała, ale od dłuższego czasu głowię się nad tym. Dlatego właśnie piszę to w formie listu, bo tak będzie mi łatwiej. I nie będę odczuwała aż tak dużego wrażenia deja vu. A którą książkę Twojego autorstwa będę oceniać po raz drugi? Żelazną Córkę, która niedawno miała premierę w Polsce! Czytelnicy czekali na nią bardzo długo, bowiem wydawnictwo niezliczoną ilość razy przekładało premierę. Ale książka wreszcie zawitała na księgarnianych półkach … I jak to jest przeczytać ją w rodzimym języku?
Dziwnie… Bo jednak historię już znałam, wiedziałam, co się wydarzy. Ujęło to trochę magii książce, sprawiając że stała się bardziej przewidywalna.Niestety. Nigdynigdy i Tir Na Nog nie były już tak wspaniałe, zaczęłam dostrzegać wady bohaterów i momentalnie nienaturalne zachowania, które tak bardzo nie raziły mnie w oczy podczas czytania wersji angielskiej. Pewnie dlatego, że lenistwo nie pozwoliło mi wtedy na sięgnięcie do słownika i miałam w głowie luki w fabule niewypełnione nieznanymi słówkami.
I akcja posuwała się do przodu troszkę za szybko. W pewnym momencie Meghan była tu, a zaraz potem biegła tam, i tak w kółko. Autorko, nie pozwoliłaś czytelnikowi na głębsze przemyślenia i nie wiem, czy to był celowy zabieg, czy być może zwykły przypadek. Książkę się połyka – to pewnie przez pęd akcji – i dopiero potem znajduje się czas na różnorodne analizy wydarzeń, miejsc czy postaci. A jest co analizować!

poniedziałek, 14 maja 2012

Kerstin Gier - Zieleń Szmaragdu


A gdyby tak… wsadzić palec do tajemniczego urządzenia i przenieść się do przeszłości z jakąś tajną misją? Lub po prostu na kanapę w zamkniętym pomieszczeniu, by w spokoju oddać się odrabianiu lekcji? A za progiem czaiłby się dziwny Hrabia mając tajemnicę, która może zmienić dotychczasowy świat? Takie życie to chleb powszedni dla Gwen, bohaterki Trylogii Czasu autorstwa Kerstin Gier. A ja, po trzech miesiącach, wreszcie dorwałam się do Zieleni Szmaragdu – już ostatniej części trylogii-głodna wrażeń i rozwiązań pewnych spraw…

Gwen ma złamane serce, ponieważ właśnie się dowiedziała, że Gideon nic do niej nie czuje. Jeszcze zapytał się jej, czy nadal będą przyjaciółmi! Jak on mógł?! A dziewczyna nie może w spokoju rozpaczać nad swoim losem, ponieważ nadal nie wie, czego chce od niej hrabia de Saint Germain. Zaczyna także podejrzewać, że Lucy i Paul być może dobrze zrobili uciekając z chronografem. Do tego dostaje od swojego dziadka z przeszłości książkę, w której spisał wszystko, co odkrył w ciągu kilkunastu lat. Ale Gwen nie jest sama, ma jeszcze swoją przyjaciółkę, Xemeriusa i rodzeństwo…

Od pierwszej części pokochałam Gwen, Gideona, Leslie, Xemeriusa i resztę bohaterów i ciężko było mi sobie wyobrazić, że to już koniec mojej przygody z tą serią. Biorąc trzecią część do ręki odczuwałam smutek, ale także i radość, którą napawało mnie każde spotkanie z bohaterami. W recenzjach poprzednich części wychwalałam pomysłowość autorki, jej łatwość w kreowaniu oryginalnych bohaterów i genialny rozwój zdarzeń, który nie pozwalał się od książki oderwać. I bez wahania zrobię to po raz kolejny!

Czytanie którejkolwiek z książek autorstwa Kerstin Gier nie jest łatwym zadaniem. Dlaczego? Bo pisarka zawsze wciska do swoich powieści tajemnice, do których rozwiązania potrzebny jest nie lada upór. Trzeba zawzięcie drążyć, łączyć fakty, cierpliwie przeglądać strony w poszukiwaniu jakiś wskazówek. A najgorsze jest to, że Zieleń Szmaragdu jest pełna niedopowiedzeń. Niektóre sprawy nie zostały rozwiązane i sam czytelnik musi się domyślać, co autorka miała na myśli pisząc to, to i to.

Uwielbiam bohaterów wykreowanych przez autorkę. Są niepowtarzalni, pełnokrwiści, mają swoje wady, lęki, słabości. Pomimo tego, co przeżyli, zachowują się jak zwykłe nastolatki, nieszczęśliwie się zakochują, bawią się, chodzą do szkoły. Wielu innych pisarzy powinno brać przykład z tego, jak pisze Kerstin Gier, której książki to istny majstersztyk!

Jak tak teraz spoglądam na Zieleń Szmaragdu spoczywającą na biurku, łzy napływają mi do oczu. Zakończenie jest doskonałe, lepszego wymarzyć sobie nie mogłam. Ale… Takie rozstanie z bohaterami, do których się przywiązało, zawsze jest smutne, nieprawdaż? Ale od czego jest ponowne czytanie całej trylogii!

Trylogia czasu na zawsze pozostanie jedną z moich ulubionych, Gideon pozostanie moim ukochanym bohaterem płci męskiej, a Gwen żeńskiej. Wystawiam ocenę najbardziej adekwatną  - 6! Niższa byłaby kompletną niesprawiedliwością, a wyższa.. No cóż, wyższej nie ma. Zachęcam do przeczytania, ponieważ seria zwala z nóg, a czas poświęcony na jej lekturę na pewno nie jest czasem straconym!

Za książkę dziękuję bardzo serdecznie pani Edycie z Wydawnictwa Egmont! :)

niedziela, 13 maja 2012

III Targi Książki w Warszawie- relacja

Tyle przygotowań, tyle przejmowania się, a tu *pyk*, kilka godzin i już po targach. Ale zacznę od początku. Punkt szósta. W pokoju rozbrzmiewa dosyć niepożądany dźwięk dzwonka, który wybudza mnie i Alę ze snu. Oczywiście, szybko zostaje wyłączony, a my mamy nadzieję na jeszcze chwilkę snu, ale po chwili przypominamy sobie, że przecież spóźnimy się na pociąg. Wspólnymi siłami udaje nam się wygramolić z łóżka i po siódmej(cud! cud!) wyjeżdżamy z domu. Na dworzec docieramy bezproblemowo, a mama(moja...) zostaje oddelegowana by kupić bilety. Chwilę później pojawia się zamoknięta Tirindeth i zaczynamy powoli toczyć się na odpowiedni peron, gdzie... czeka na nas już pociąg! Apokalipsa! Wsiadamy i pojawia się problem - nie ma wolnych poczwórnych miejsc. Obchodzimy pociąg kilka razy, aż nagle pojawia się mój drugi rodziciel z informacją, że gdy wyjdziemy z naszego wagonu i przebiegniemy chwilę po dworze i znów wsiądziemy, to znajdziemy masę wolnych miejsc. No dobra, biegniemy. Zdążyłyśmy dobiec i przez godzinę cieszyłyśmy się tym, że być może dojedziemy na czas do Warszawy. Ale, w Skierniewicach nasz postój zaczął się podejrzanie przedłużać. Okazało się, że wagon, w którym pierwotnie miałyśmy siedzieć, się popsuł, a ludzie zaczęli migrować do nas. W Skierniewicach postaliśmy ok. 40 minut, i potem, wreszcie ruszyliśmy w dalszą podróż. Do Warszawy spóźniłyśmy się pół godziny...

Gdy dotarłyśmy do PKiN nie było zbyt dużej kolejki po bilety. I dobrze. Tam spotkałyśmy się z Kerach, adminką PB i w składzie ja, Ala, Tirin, Kerach i moja mama wyruszyłyśmy na podbój warszawskich targów książki! Gdy weszłyśmy na ich teren, pierwszym, co rzuciło się w oczy, było wielkie stoisko Olesiejuka. Tam z oczu zniknęły mi Tirin z Kerach, ale z Alą zdecydowałyśmy się, że idziemy dalej bez nich. A za nami poszła Fonin, którą baaaaaardzo miło było poznać :)
Naszym, a raczej moim celem, było dojście do stoiska wydawnictwa Jaguar i poznanie Pani Asi, a raczej Asi, superpozytywnej osoby, z którą porozmawiałam kilka chwil, i nasza rozmowa zakończyła się przekazaniem książek do recenzji. Szkoda było mi odchodzić od tego stosika, bo było tam tyle genialnych książek i genialni ludzie :) Pod stosikiem wpadłyśmy na Edytę i Magdę i znów się rozdzieliłyśmy-Magda, Edyta i Sylwia poczłapały na stoisko Rebisu, a my z Alą starałyśmy się dojść do Olesiejuka po autografy Pana Ziemiańskiego. Misja zakończyła się sukcesem!

Później pokręciłyśmy się jeszcze trochę po targach, kupiłyśmy trochę książek, by wreszcie trafić na stoisko Egmontu, gdzie poznałyśmy Panią Edytę Maryniak i osobę, która przejmie po niej kontakty z blogerami. Szkoda, że Pani Edyta odchodzi :( Ale bardzo się cieszę, że mogłam ją poznać. W szczególności, że okazało się, że fragment mojej recenzji został zamieszczony w Kurierze Literackim! :D

Po spotkaniu z Panią Edytą pobiegłyśmy z Alą na spotkanie z Rafałem Kosikiem, gdzie mama trzymała nam miejsce w kolejce. W momencie, gdy podchodziłam, by podpisać książkę, pojawiły się Edyta z Magdą, które zaczęły mi wiwatować. A Pan Rafał bezproblemowo napisał mi kilka autografów ekstra(tak, Isztar, dla Ciebie :)) I to był koniec naszych targów. Edyta z Magdą pobiegły jeszcze na stoisko Papierowego Księżyca, a my poszłyśmy do Złotych Tarasów coś skonsumować... Do Łodzi wróciłyśmy bezproblemowo.... :)

Targi były genialne i nie mogę doczekać się następnych! Nie ważne, że jak wróciłam do domu, to padłam. Poznałam genialnych ludzi, nakupiłam sobie masę książek *_* I... Do zobaczenia w przyszłym roku!

A teraz trochę zdjęć:









Tutaj znów Fonin :)

Ja i Ala w kolejce po autograf Pana Kosika







Zdobycze książkowe. 4 pierwsze pozycje są do recenzji, reszta to zakup własny :)




No i pechowo odwrócony fragment mojej recenzji








PS : Nie wiem dlaczego, ale niektóre zdjęcia mi się poodwracały :(

czwartek, 10 maja 2012

Targi Książki w Warszawie 2012 - któż się wybiera? :)

Uzbrojona jam w wejściówkę, pociągi posprawdzałam, wszystko zaplanowałam i aaacchh! W sobotę na Targi! *_* Będę od ok. 10 do 16 plątać się po stosikach, kupować książki i zdobywać autografy. Więc jakby ktoś przypadkiem był w tym samym czasie, to... Nie mam nic przeciwko spotkaniu :) 

Pozdrawiam:)

poniedziałek, 7 maja 2012

Elizabeth Miles - Furie

Pomyśl o tym, że za każdy zły uczynek będzie czekała na Ciebie kara. Za każdą krzywdę wyrządzoną komuś innemu odpowiesz stratą nieporównywalnie gorszą. Zdradzisz przyjaciółkę, twój ukochany zginie. Zniszczysz komuś życie, ty zginiesz. A za wszystkim stoją Furie, mityczne boginie zemsty…

Emily jest nieszczęśliwie zakochana. Wybrankiem jej serca jest Zach, chłopak jej najlepszej przyjaciółki. Do tego jej najlepszy przyjaciel jej nie rozumie. A ona sądzi, że pomiędzy nią a Zachem coś iskrzy. No to co? Przyjaciółka wyjechała, więc… Emily zaczyna działać. W każdej wolnej chwili wpada do ukochanego, a on wydaje się odwzajemniać uczucie. A skoro tak… to co zrobią, jak Gabi wróci? Będą się ukrywać? A do tego do miasta przybywają trzy olśniewające dziewczyny, a ludzie zaczynają ginąć.

Furie autorstwa Elizabeth Miles to typowa książka młodzieżowa opowiadająca o amerykańskich nastolatkach. Główna bohaterka zakochana w zajętym chłopaku (a, żeby było ciekawiej jest on chłopakiem jej najlepszej przyjaciółki), szalone imprezy, alkohol, może troszkę narkotyków, pogoń za byciem lubianym, za popularnością. Dodajmy do tego mityczne furie i ta-dam! Mamy powieść!




piątek, 4 maja 2012

Celine Kiernan - Zatruty Tron

Nikt nie chciałby opuścić swojego rodzinnego domu. Ale, wiele osób bywa do tego zmuszana. Przez co? Głównie jest to pogoń za szczęściem. Rodacy opuszczają rodzime strony w poszukiwaniu pracy, lepszych warunków do życia, być może miłości. Ogarnia ich tęsknota za ojczyzną, pomimo, że wielu z nich stara się to ukryć. Nie mają wyjścia, muszą żyć dalej.

Wynter Moorehawke opuściła swój dom by wraz z ojcem, Obrońcą Tronu, wyruszyć na Północ z rozkazu króla. Po kilku latach wraca na królewski dwór i dostrzega, że nic nie jest takie jak dawniej. Pierworodny syn króla, Alberon znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a jego drugi syn, bękart znajduje się w niezbyt dobrym położeniu. Do tego władca zakazuje rozmów z kotami i duchami, co dotychczas było chlebem powszednim na dworze. Wynter musi wybierać – poddać się woli króla i posłusznie wykonywać jego rozkazy, czy też walczyć o przywrócenie ładu w królestwie.

Ostatnio dopadła mnie faza fantastyczna, czyli dziwny stan, który sprawia, że mam ochotę czytać samą fantastykę. I Zatruty Tron autorstwa Celine Kiernan trafił do mnie właśnie w takim momencie… I książkę pochłonęłam w jeden dzień! Dość długo szukałam pozycji, która będzie należała do gatunku fantastyki, ale będzie także w niej ciekawy wątek miłosny, interesująca sceneria, oryginalne postacie i zaskakujące wydarzenia. Miałam farta, bo Zatruty Tron to właśnie taka pozycja!

Na początek – język. Stylizowany na średniowieczny, pełen archaizmów. Sprawiał, że aż chciało się czytać dalej i poznawać dwór królewski pełen niespodzianek. Dwór, na którym nie ma współczucia, jest tylko szalony król i jego brak empatii. Celine Kiernan ma głowę pełną osobliwych pomysłów, i to widać w jej powieści. Lekko posługuje się piórem, prowadząc czytelnika przez całą historię jak przewodnik, którego trzeba się trzymać, by nie zaginąć. Opisy są niezwykle realistyczne, a bohaterowie spokojnie mogliby żyć w czasach dzisiejszych. Są wykreowani ze swoistą pedantycznością, każdy jako osobny twór. Wyróżniają się na tle innych bohaterów z powieści młodzieżowych odwagą i samozaparciem w dążeniu do celu. Główna trójka – Wynter, Razi i Christopher to osoby niezwykle doświadczone przez los i być może właśnie to ich do siebie przyciąga i sprawia, że tak dobrze się rozumieją. Christopher zdobył moje serce swoimi ciemnymi włosami, impulsywnością i oddaniem wobec przyjaciela. Jego zachowanie budziło we mnie podziw i nutkę współczucia, jednakże od pierwszej strony go polubiłam. Jest jednym z niewielu męskich bohaterów książek fantastycznych, za którym chciałoby się pójść w ogień, dla którego zrobiłoby się wszystko.

Jednakże, dopatrzyłam się pewnego zaskakującego podobieństwa do Gry o Tron. Nie wiem, czy tylko ja mam takie skojarzenia, czy może ktoś jeszcze, ale… Dwór król Jonathona przypominał mi dwór Roberta, a lord Obrońca Moorehawke Neda Starka. Być może to przez łączącą ich więź i podobieństwo charakterów. Nie wpływa to nijako na moją ocenę książki, choć nie zaprzeczę, że troszkę dziwnie mi się czytało…

Podsumowując, Zatruty Tron jest książką fantastyczną i w pełni zasługuje na pochwały. Autorka ma doskonały warsztat pisarski, powieść wciąga od pierwszej strony i nie pozwala się oderwać do ostatniej. Polecam książkę wszystkim fanom fantastyki młodzieżowej, którzy szukają oryginalnej lektury na majowy wieczór. Stawiam 5+ i rozpoczynam polowanie na kolejne części! :)

Za książkę dziękuję Pani Julii z Grupy Wydawniczej Publicat! :)

wtorek, 1 maja 2012

Podsumowanie kwietnia 2012

Kwiecień plecień, który pod koniec przypominał lipiec. Upały, upały i jeszcze raz upały! Ech, nie cierpię tego. I... W kwietniu jakoś tak mnie ,,zamuliło"-pisałam coraz mniej recenzji. Ale, postaram się to zmienić w maju i sprawić, żeby statystyki nie spadły tak gwałtownie jak w kwietniu. I mam nadzieję, że niezrażeni małą ilością notek nadal będziecie zaglądać na bloga :)

Trzymając się schematu podsumowań wymyślonego przeze mnie miesiąc temu zacznę od ilości książek przeczytanych! Tam-ta-dam! Ilość identyczna jak w marcu i kwietniu, czyli 17! Tylko... Stron wyszło trochę mniej, bo 6639. Ale jak wiadomo, strona stronie nie równa. Najdłuższą książką była powieść autorstwa J. Abercrombiego - Zemsta najlepiej smakuje na zimno (819 stron), a najkrótszą Furie autorstwa E. Miles (239 stron). Tytuł najlepszej książki miesiąca bez wahania przyznam... *cisza* I tu pojawia się problem... Na dobrą sprawę przeczytałam dwie wspaniałe książki - Siewcę Wiatru M.L. Kossakowskiej i wcześniej wymienioną książkę Abercrombiego. Najgorszymi książkami zostają ex aequo Niezgodna V. Roth i Furie E. Miles! W kwietniu przybyły do mnie 23 książki, plus dwie mangi. Całość możecie podziwiać na TYM stosie.  I znów kolejny rekord! Aw yeah! A teraz statystyki... W tym miesiącu 2201 odsłon, a w sumie 40102!  

A piosenka na dziś to...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...