poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Majówka, majówka!

Aw yeah, wreszcie majówka = wooooolneeee! Ale, wszechobecne ciepło i słońce sprawia, że odechciewa mi się wszystkiego. A na dodatek laptop spłatał mi figla. Wczoraj odnalazłam długo poszukiwaną (zginęła mi gdzieś w domu) grę F.E.A.R. ... Więc zerwałam się z samego rana i z błogim uśmiechem rozpoczęłam instalację. Pograłam godzinkę, na moment wyszłam by pogadać z kolegą, odpalam ponownie a tu... czarny ekran! No okej, zdarza się. No to jeszcze raz! Znów czarny ekran! Komputer został wyłączony dwa razy, no okej, podejście trzecie... Czarny ekran! Komputer wyłączyłam z palca i...Nie mogłam go włączyć. Cudownie. Po 10 minutach wrzasków i próśb udało mi się go reanimować, ale... nie miałam ikonek na pulpicie. W końcu, po dłuższym czasie udało mi się ikonki przywrócić i wytęsknioną grę odinstalować. Wniosek: mój podobno dobry laptop gry starszej od siebie nie pociągnie, i nic tego nie zmieni =.=

Porzuciłam jakiekolwiek próby grania i zagłębiłam się w lekturze książki Pani Kasi Michalak.. I.. Jestem na tak! Książka fantastyczna i doskonale poprawia mi humor :) aaach *_*
A jak tam Wasza majówka? W rozjazdach, czy może spokojnie w domku? :)

No i piosenka na dziś:

sobota, 28 kwietnia 2012

Stos 24


Oto stos kwietniowy. A raczej stosiko. Na tym zdjęciu całościowo, z trzema płytami zakupionymi w kwietniu - płytą Emeli Sande, Daughtry i Selah Sue. Na drugim zdjęciu natomiast książki i mangi, które trafiły do mnie jako prezenty urodzinowe i nie tylko :) Delirium dostałam od Shetani, Serenadę otrzymałam w drodze wymiany z Lucy, Trojkę jako prezent od Tirindeth, Tron Szarych Wilków wygrałam. Pomiędzy  Światami to prezent od przyjaciółki, a 13 Anioł od Naikari. Resztę, czyli pozostałe jedenaście książek i trzy mangi dostałam od rodziców:)

Trzecie zdjęcie to książki do recenzji. Bezwzględną, Annę we Krwi, Furie i Niezgodną otrzymałam od PB; Żelazną Córkę od Nastka (moja recenzja po przeczytaniu w oryginale tu); Córki wkraczają na scenę od Bukowego Lasu, Ucztę Dusz od Prószyńskiego, a Zatruty Tron od Publicatu. Dziękuję! :)
O
Ostatnia część stosu to książki pożyczone od przyjaciółki i wujka :)

I to by było na tyle. Trochę książek spłynęło do mnie w tym miesiącu, ale liczba recenzji napisanych przeze mnie nie powala =.=

Pozdrawiam!

Lauren Oliver - Delirium


,,-Wiesz, że nie możesz być szczęśliwa, jeżeli czasem nie bywasz nieszczęśliwa, prawda? – szepce ochrypłym głosem, jak gdyby przed chwilą płakała. -Co? – Jej paznokcie wpijają mi się w ramiona i nagle Hana budzi we mnie przerażenie,

-Nie możesz być naprawdę szczęśliwa, jeżeli czasem bywasz nieszczęśliwa. Wiesz o tym, prawda?”
Amor deliria nervosa.  Najbardziej zdradliwa choroba na świecie – zabija człowieka, gdy go dopada,  i wtedy, gdy go omija. Dlatego rząd ustanowił, że trzeba zapobiec miłości i zarządził, że każdy w wieku osiemnastu lat musi poddać się zabiegowi zastosowania remedium, po którym nie jest się zdolnym do kochania. Człowiek nie pamięta swoich uczuć sprzed zabiegu, rozpoczyna nowe życie przy wybranym partnerze. Kolejny świat idealny – a może i nie?

Lena ma otrzymać remedium w dzień swoich urodzin. Niezwykle się z tego cieszy – jej matka z miłości się zabiła zostawiając dziecko samo. Od tego czasu wychowuje ją ciotka z wujkiem. Dziewczyna uważa miłość za coś strasznego – jak większość społeczeństwa- i stara się nie popaść w ten stan przed zabiegiem. Ale, bo dlaczego nie?, coś musi stanąć na jej drodze. W dniu zabiegu do laboratorium wpada stado rozwścieczonych krów, przerywając ewaluację Leny. A na podwyższeniu stał chłopak, który śmiał się jej prosto w twarz…

Kilka dni później, gdy poszła z przyjaciółką pobiegać, znów go spotkała i od razu rozpoznała. Traf chciał, że zaczęli na siebie wpadać co jakiś czas, najpierw przypadkowo, ale później z pełną premedytacją. Ale miłość, ani żadne głębsze uczucie nie jest dla Leny dobre…

7 razy dziś Lauren Oliver sprawiło, że nie mogłam w nocy spać, tylko płakałam nad rozwojem zdarzeń. Dlatego właśnie na wieść o nowej książce autorki zaczęłam się cieszyć i wyczekiwać z niecierpliwością premiery. Czy warto było? Warto, a jakże. Delirium jest literaturą trochę innego typu, ale w niczym nie ustępuje 7 razy dziś. Porównywanie książki do innych byłoby lekko bezcelowe, bo jest oryginalna i zupełnie inna, niż wszystko, co do tej pory pojawiło się na rynku. Lekarstwo na miłość jest nowością, a sądzę, żeby społeczeństwo chciało żyć na takich fundamentach. Żeby chciało żyć bez uczuć, bez miłości, bez poświęcenia.

Powieść oczarowała mnie od pierwszej strony. Zawiera w sobie składniki potrzebne do stworzenia antyutopii, nie zabrakło w niej także przewidywalności, ale z uwagi na wspaniały język autorki i wyrazistych bohaterów nie mogłam nie przymknąć na to oka. Lauren Oliver jest osobą, której książki będę zawsze czytać bez wahania – widać, że ma głowę pełną pomysłów i doskonale wie, jak je wykorzystać.  Myśli ubiera w słowa i sprawia, że od pierwszej strony chce się czytać, chce się zagłębić w historie, chce się poznać bohaterów, chce się zobaczyć, czy potrafiłoby się postawić na ich miejscu.

Końcówka wprawia w zadumę i ciężko jest stwierdzić, czy powstanie część następna, czy nie. Bo z jednej strony mogłaby, ale z drugiej…  Delirium jest książką, która mnie oczarowała, antyutopią, po którą będę sięgać w momencie największej melancholii, będę ją czytać wiele razy – to jest powieść właśnie tego typu, taka, którą zawsze wymienia się w gronie ulubionych. Stawiam 5+ i naprawdę zachęcam do przeczytania – bo warto! A raczej stwierdzenie, że warto, to zbytni ogólnik. To kolejna lektura o nieszczęśliwej miłości, ale wątek ten nigdy mi się nie przeje.  Naprawdę polecam!

A tak na koniec.. Za książkę dziękuję kochanej Shetani, która sprawiła mi ją na urodziny! Sheti, jesteś wielka :*           


***
Żyję... Ostatnio miałam wiele na głowie, i przez to pisałam mniej recenzji... Ale, teraz majówka = masa wolnego czasu = dużo recenzji! :D  

wtorek, 24 kwietnia 2012

Gail Carriger- Bezwzględna



Autorzy książek o tematyce steampunkowej zwykle mają duże pole do popisu – jest to gatunek, w którym wiele ścieżek nie zostało jeszcze odkrytych, sprawiając, że od książek czuć woń nowego pomysłu, a nie czegoś, z czym czytelnik spotkał się już wiele razy. Steampunk jest gatunkiem niesamowitym, łączy nowoczesne urządzenia z przeszłością. I to jest właśnie powodem, dlaczego ma tak liczne grono fanów.

Alexii nie dane jest odpoczywać w ósmym miesiącu ciąży. Podejmuje decyzję, że jej nienarodzone dziecko zostanie adoptowane przez lorda Akeldamę, by ochronić je przed niebezpieczeństwem. Przez przypadek spotyka ducha, który informuje ją o zamachu na królową Wiktorię. Bezduszna nie może zignorować tej pogróżki. Zaczyna węszyć i to nie podoba się niektórym osobom. Do tego na głowie ma jeszcze przeprowadzkę watahy Woolsey - z Woolsey do Londynu, do domu sąsiadującego z posiadłością lorda Akeldamy oraz siostrę, która przyłącza się do walki o prawa kobiet i madame Lefoux, która stworzyła potwora. Życie Alexii nie jest łatwe.



Cała recenzja: http://paranormalbooks.pl/2012/04/24/recenzja-bezwzgledna/


1. Bezduszna
2. Bezzmienna
3. Bezgrzeszna
4. Bezwzględna

niedziela, 22 kwietnia 2012

Kenneth B. Andersen - Zły Anioł


W przypadku wielu serii jest tak, że przy każdej części można powiedzieć coś nowego, ponieważ często różnią się od siebie poziomem, niektóre mają lepiej poprowadzoną akcję, niektóre części danej serii nudzą. Jednakże, nie można powiedzieć czegoś takiego o serii Wielka wojna diabłów autorstwa Kennetha B. Andersena, ponieważ dla mnie te cztery części są jak całość i ciężko mi pisać o nich po raz czwarty. Jego powieści można nazwać niejakim fenomenem młodzieżowym, bo przecież ciężko jest napisać cztery powieści, które są jak jedna całość.

Sprawy w Otchłani przybierają coraz gorszy obrót. Uziel, jeden z najpaskudniejszych przedstawicieli demonicznego światka powoli wciela w życie mroczny plan. Chce przejąć władzę nad domeną Lucyfera. Część piekielnych zastępów przechodzi na stronę uzurpatora, strącenie z tronu prawowitego władcy wydaje się nieuniknione… Jakby tego było mało, nagle, w niewyjaśnionych okolicznościach, znika Satina, w której Filip od dawna się podkochuje. Zdeterminowany, by odnaleźć diablicę, chłopak wyrusza na arcyniebezpieczną wyprawę w ciemności poza piekłem. Przy okazji misji ratunkowej wpada na genialny pomysł, jak pokonać Aziela. Plan jest ryzykowny i błyskotliwy. Czy sprawdzi się w praktyce? Od tego zależy życie Filipa, ale również przyszłość całego piekła.

Zły Anioł to już czwarta, a zarazem ostatnia część serii. Przykry jest ten fakt, ponieważ bardzo przywiązałam się do genialnych bohaterów i oryginalnie przedstawionego piekła, w którym wszystko jest możliwe.  Trzeba mieć nie lada talent, by stworzyć serię, która stanie się bestsellerem młodzieżowym w wielu krajach, a będą sięgać po nią także dorośli.

Akcja porusza się miarowo, w dobrym tempie, by czytelnik mógł przyswoić niektóre informacje, ale żeby nie mógł nad nimi za długo rozmyślać. Narracja jest za każdym razem taka sama, ale autor w doskonały sposób ukazuje przemianę bohaterów, to, jak zmienia ich piekło. Chodzi mi głównie o Filipa – był aniołkiem, ale po pobycie w Piekle bardzo się zmienił. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że nie do poznania.

Jestem ciekawa, czy po zakończeniu tej serii autor nadal będzie pisał. Mam nadzieję, że tak, ponieważ jego lekkość operowania piórem zachwyciła mnie i wiem, że bez wahania sięgnęłabym po jego następną książkę. Zły Anioł jest doskonałym zakończeniem serii, i tak jak pisałam wyżej, utrzymuje poziom poprzednich części. Warto zapoznać się z Uczniem Diabła, ponieważ od pierwszej części zostaniecie wciągnięci do Piekła, które Was zadziwi, i, być może, oczaruje. Stawiam kolejną 5 i zachęcam całym sercem do zapoznania się z powieścią.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar! :)

sobota, 14 kwietnia 2012

Joanna Philbin - Córki wkraczają na scenę


Patrząc z perspektywy czasu zastanawiam się, czy moja recenzja drugiej części serii powieści autorstwa Joanny Philbin nie była zbyt entuzjastyczna. Minął prawie rok odkąd czytałam tamtą książkę, i teraz zmierzyłam się z częścią trzecią - ,,Córki wkraczają na scenę”, i nie mogę zaprzeczyć, że podeszłam do niej z lekką rezerwą, niepewna, czy moja ocena co do książek młodzieżowych tego typu diametralnie się nie zmieni. Porównywanie ich do literatury obcej typu ,,Bez mojej zgody” czy ,,1Q84” byłoby zupełnie niedorzeczne, ponieważ są zaadresowane do zupełnie innych grup wiekowych, i osoba, która zapoznała się z twórczością Jodi Picoult czy Harukiego Murakamiego może być niezbyt zadowolona po lekturze książki młodzieżowej. Taką osobą jestem ja, i nie zaprzeczę, że miło było poczytać coś niezobowiązującego…

Hudson Jones, córka światowej gwiazdy muzyki pop, postanawia wkroczyć do muzycznego biznesu i wydać własną płytę. Ma już zebrany cały materiał, ale jej mama postanawia dodać trochę elektroniki i sprawić, żeby piosenki były bardziej podobne do jej własnych. Carina, przyjaciółka Hudson, namawia ją do wystąpienia na Balu Zimowym. Niestety, występ kończy się fiaskiem, ponieważ młodą wokalistkę zżera trema. Po ty wydarzeniu postanawia anulować wydanie płyty. Przypadkiem zaprzyjaźnia się z dziewczyną, która namawia Hudson do zatrudnienia trenera personalnego. Po pewnym czasie dziewczyna się zgadza, i wie, że już nic nie będzie takie samo. Jej celem jest postawienie się matce i zaczęcie grać tak, jak ona chce, bez żadnych wstawek popowych. Czy jej się uda?

Przyznam, że część drugą milej mi się czytało, być może z uwagi na to, że postać Cariny bardziej mnie zainteresowała. Jakoś tak… ciekawiej była opisana jej historia. Co mnie bardzo raziło w tej książce? Uczucia Hudson. Były przedstawione nienaturalnie, sztucznie. Dziewczyna zachowywała się infantylnie, ale nie ma się co dziwić, ma dopiero czternaście lat. Zadziwił mnie jej upór, i zachowanie, jakby była o wiele starsza. Autorka pokazała ją tak, jakby dziewczyna przeżywała niewiadomo co, a przecież żyła jak w bajce! To jest największym zgrzytem tej książki, a nawet i całej serii.

Język, jakim autorka się posługuje, jest niezwykle prosty i dziecinny, jak na większość powieści o podobnej tematyce przystało. Od razu widać, że adresowana jest do młodzieży, która szuka jakiejś odprężającej i niezmuszającej do myślenia lektury na wieczór. Czytelnik nie znajdzie w ,,Córkach” żadnych głębszych treści, pomimo szerokiego pola do popisu, jakie miała autorka w tym aspekcie.

Jednakże, lubię czytać takie przyjemne i krótkie historie, ponieważ pozwalają się oderwać  od świata rzeczywistego i choć na moment odpocząć od codziennych problemów. Książkę czyta się bardzo szybko i nie zauważa się mijającego czasu, pomimo momentalnych zgrzytów w fabule.

Stawiam 3+, i stwierdzam, że nawet podobało mi się zakończenie historii. Dobrym posunięciem było przeznaczenie dla każdej z trzech bohaterek oddzielnego tomu – dzięki temu ktoś, kto np.: nie chce poznawać Lizzie, nie czyta pierwszego tomu, tylko dwa następne, a nie ma później wrażenia, że coś przeoczył, ponieważ opowieść zgrabnie posuwa się do przodu, ale tłumaczy też niektóre sprawy dotyczące dwóch pozostałych przyjaciółek. Jak kogoś interesuje podobna tematyka, to powinien tę książkę przeczytać, ale wydaje mi się, że nie jest to pozycja dla wytrawnych czytelników.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Bukowy Las. Dziękuję! :)

sobota, 7 kwietnia 2012

Jana Oliver - Córka Łowcy Demonów

W roku 2018 społeczeństwem rządziły kłótnie. Cywilizacja zaczyna upadać, a ten niefortunny moment wykorzystują demony, które chcą opanować świat. Ludzie są wobec nich bezbronni. I wtedy do akcji wkraczają Łowcy Demonów – grupa doskonale przeszkolonych i wyspecjalizowanych ludzi gotowych w każdym momencie ruszyć szarżą na dowolnego demona i pokonać go. Teoretycznie, bo w praktyce nie zawsze udaje się podłego, irytującego demona okiełznać, a wtedy kończy się to niemałą katastrofą.

Riley Blackthorne pracuje dla Łowców Demonów, ponieważ jej ambicją jest pokazanie, że córka legendarnego łowcy demonów, Paula Blackthorna jest w stanie mu dorównać i stać się tak samo silną, jak on. Gildia jest niechętna by przyjąć ją w swoje szeregi – nigdy nie było w nich kobiety, i nie zaprzeczajmy, jest to dla niektórych zupełna nowość. W szczególności, że jedna z ważniejszych osób w Gildii myśli bardzo staroświecko i bardzo chętnie pozbyłaby się dziewczyny.


niedziela, 1 kwietnia 2012

Podsumowanie marca 2012

I marzec się skończył... Coś czas za szybko leci. Ale, ten miesiąc był dla mnie bardzo dobrym miesiącem-prawie przez cały czas chodziłam uśmiechnięta. Najpierw powalająca wiadomość z konkursu, potem ogromna paczka z książkami, niespodzianki, miłe rozmowy... I to dlatego :) Zacznę może od podziękowań na ten miesiąc... Dziękuję Tirindeth, Isztar i Jenny za rozmowy, korektę i zwykłą masę śmiechu, lub płaczu, jak to było w przypadku ekranizacji Igrzysk Śmierci. Dziękuję Wydawnictwom za książki i daną mi szansę, i dziękuję oczywiście Wam, czytelnikom, których nie nudzą moje recenzje i wytrwale zaglądają na tego bloga od roku! Miałam zrobić małą niespodziankę z okazji urodzin Living among the books, ale nie wyszło :( Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) 

A teraz... Czas na tytułowe podsumowanie! :D
W tym miesiącu przeczytałam... *napięcie* 17 książek, czyli tyle samo, ile w zeszłym miesiącu. Ale, o ok. 2000 stron więcej! W marcu przeczytałam 7177 stron! Czyli 231 stron na dzień. Najdłuższa książka to Studnia Wieczności Libby Bray (752 strony), a najkrótsza to Uprowadzona Lucy Christopher (328 stron). Najlepszą książką tego miesiąca jest bezapelacyjnie 1Q84 Harukiego Murakamiego, a najgorszą Enklawa Ann Aguirre. Jednej książce oceny nie wystawiłam - w recenzji napisałam dlaczego. Ta książka to Klątwa Tygrysa Colleen Houck. W tym miesiącu do mojej biblioteczki trafiły 22 książki i 2 mangi ustanawiając nowy rekord! 9 z tych książek to były egzemplarze recenzyjne, a reszta to moje zakupy. Statystyki wyglądają trochę gorzej niż w lutym, ale nie jest źle. W całym miesiącu mój blog został odwiedzony 4616 razy, w sumie 37901 :) Napisałam 8 recenzji, więc nie jest tak źle. I to by było na tyle :)

Pozdrawiam i życzę wesołego prima aprilis! :)

A muzyka na dziś to:

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...