wtorek, 31 lipca 2012

Amanda Hocking, Zamieniona


„Zamieniona w dniu urodzin...Rozdarta pomiędzy dwoma światami...Przywrócona magii...Kiedy Wendy Neverly miała sześć lat, matka, przekonana, że jest potworem, usiłowała ją zabić. Jedenaście lat później Wendy usiłuje zgłębić swoją tajemnicę. Kim jest? Do jakiego świata należy? I dlaczego jest inna? W kolejnym nowym mieście i w nowym liceum Wendy znowu jest wyobcowana. Nie potrafi się z nikim zaprzyjaźnić. I nikomu nie może zdradzić swojego sekretu: że potrafi wpływać na ludzkie umysły, narzucać im swoją wolę...Pewnej nocy za jej oknem zjawia się nieoczekiwanie tajemniczy Finn. Chłopak zna odpowiedzi na jej pytania, zagadkę jej przeszłości, źródło jej daru i drogę do miejsca, którego istnienia nawet nie podejrzewała..”

O „Zamienionej” krążyły różne opinie – niektórzy twierdzili, że to gniot, inni, że wspaniała powieść. I dlatego postanowiłam przekonać się na własnej skórze, co wymyśliła Amanda Hocking, że sprzedała tyle ebooków. Wniosek jest prosty – można nie mieć wypracowanego warsztatu pisarskiego, a stać się niezwykle popularnym. I według mnie ta popularność należy się autorce…

Myślałam, że będę musiała się zmierzyć z gniotem, który nie ma rąk i nóg, którego czytanie będzie dla mnie katorgą.  A tu zaskoczenie! Historia Wendy wciągnęła mnie od pierwszej strony i trochę jak w przypadku „Klątwy Tygrysa” ignorowałam różne błędy i niejasności – po co się tym przejmować, skoro jeszcze nie miałam styku z trollami, a to jest dopiero moje pierwsze podejście (tak, dobrze Wam się wydaje, trolle! Ale to takie dziwne trolle, bo mają różnorodne moce! I wyglądają jak ludzie, ale są potężniejsze).  To jest dość niespotykane, żeby ktoś odstąpił od wampirów, wilkołaków, czarownic i aniołów na rzecz trolli! Książka ta ma szansę stworzyć nowy odłam w gatunku romansów paranormalnych – odłam, gdzie rządzą trolle!


poniedziałek, 30 lipca 2012

Podsumowanie czerwca i lipca 2012

Witajcie, witajcie! Oto dwa w jednym - podsumowanie dwóch wakacyjnych miesięcy. Połączyłam je, gdyż pod koniec czerwca dopadł mnie ogrooooomny leń i nie chciało mi się robić podsumowania. Sorry, ale właśnie staram się poprawić i wrócić do częstszego pisania recenzyji ;) Mam nadzieję, że mi się to uda. Nie ważne, że 10 sierpnia wybywam na dwutygodniowy urlop do Bułgarii. Laptopa biorę ze sobą, internet też, więc od czasu do czasu będę się pojawiać i zarzucać jakąś recką ;) A książek mam od groma do czytania, w sumie pewnie o tym wiecie przyglądając się moim stosom. Tak, mam jeszcze książki z przed roku, których nawet nie tknęłam. A jak wyglądają moje najbliższe plany czytelnicze? Aktualnie bojuję z Zamienioną, potem mam w planie Przywróconą, Ciemność przed Świtem, Wędrówkę przez Sen, BZRK i Player One. Do tego muszę ogarnąć Annę we Krwi i Hiszpański nie gryzie. Oprócz tego na przeczytanie czeka kilka innych pozycji do recenzji, ale mam jeszcze cały miesiąc, żeby nadrobić zaległości ;) Zbiorowo przepraszam wszystkich wydawców, którzy być może niepokoją się, że ostatnio nienapływają do nich żadne linki - przepraszam, przepraszam, przepraszam, ale ruszyłam z kopyta i teraz wszystko będzie jak dawniej (no może nie do końca, ale prawie ;))

Tak więc - podsumowanie! W ciągu czerwca odwiedziliście mnie 2704 razy, co jest nie tak najgorszym wynikiem. W lipcu statystki wzrosły, ponieważ zajrzało do mnie 3410 osób! Dziękuję bardzo za zaglądanie i tolerowanie moich nieobecności - bardzo cenię sobie Was, czytelników, i w sumie będę się powtarzać - dziękuję, że zaglądacie, komentujecie, czytacie ;) Do tego specjalne podziękowania należą się (jak zawsze) Tirindeth - dziękuję za wsparcie w trudnych chwilach i za to, że jesteś. Jenny, Ty doskonale wiesz, jak dobrze działają na mnie nasze rozmowy. I jak się cieszę, że mamy tak podobny gust muzyczny, ulala! Cassiel - niby bliżej znamy się dość krótko, ale uwielbiam z Tobą rozmawiać o książkach, jedzeniu i o wielu, wielu innych rzeczach. Do tego Matt - dzięki za daną mi szansę. Wydawcom także dziękuję za to, że nie czepiają się, gdy opóźnia mi się z pisaniem recenzji i także za to, że współpraca z nimi to czysta przyjemność ;)

W ciągu tych dwóch miesięcy przeczytałam kilkadziesiąt książek i ciężko mi było wytypować najlepszą i najgorszą. Ale w sumie, po dłuższym namyśle, najlepszą książką dwóch miesięcy zostaje Szczęściarz Sparksa - postaram się niedługo strzelić recenzję. A najgorszej nie ma, znów ;) Bo wszystkie były dobre, niektóre troszkę mniej, ale nie wpadłam na żadnego gniota i bardzo dobrze ^^


Do tego... Zdałam FCE na 71%, taaaaak! Bardzo się cieszę z tego powodu, ponieważ to dowodzi, że jako tako umiem się porozumieć po angielsku, yay! Zaczęłam się także bawić yt, Postcrossingiem i zarzucam Was ciekawymi obrazkami z internetu - tym razem przedstawiam Wam fajowy liścik miłosny z Nokią w tle. Chciałabym taki dostać, bo ... Dobra Nokia nie jest zła :) Jeszcze pogrzebałam na dysku i znalazłam kilka ciekawych perełek - wyciągniętych z kwejka, który coś ostatnio schodzi na psy. Tak samo jak megustamemes. Ale zostaje się jeszcze 9gag ^^

Słowem podsumowania podsumowania - jeżeli czasem zastanawiacie się, dlaczego rzadko komentuję posty na Waszych blogach, to wiedzcie, że ja zaglądam, uważnie śledzę, notuję w pamięci, ale nie zawsze chcę komentować, gdyż nie lubię się zbytnio powtarzać ;)

Mam też jedno nowe postanowienie - przestaję pisać szablonowe recenzje. Piszę prosto i na temat o tym, co mi w duszy gra, ponieważ wydaje mnie się, że takie teksty po prostu lepiej się czyta. Przyjemniej. To tyle! Pozdrawiam i życzę miłego sierpnia!

PS: Lista moich recenzji z ostatnich dwóch miesięcy, jakby ktoś chciał spojrzeć:
 Celine Kiernan ,,Królestwo Cieni"
 Michael Grant- ,,GONE. Zniknęli. Faza piąta: Ciemność"
 Katarzyna Michalak ,,Powrót do Poziomki"
 Ewa Białołęcka ,,Naznaczeni Błękitem"
 Katarzyna Michalak ,,Nadzieja"
 Sophie Jordan ,,Niewidzialna"
 Marta Fox ,,Cafe Plotka"
 Julie Cross ,,Burza"
 Anna J. Szepielak ,,Dworek pod Lipami"
 Colleen Houck ,,Klątwa Tygrysa. Wyzwanie"
 ,,Chiński nie gryzie"
 ,,MGA rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem"
 Patricia Briggs ,,Zrodzony ze srebra"
 Tahereh Mafi ,,Dotyk Julii"
 Sara Shepard ,,PLL. Kłamczuchy"
 Linkin Park, Living Things 
 Gossip, A Joyful Noise

sobota, 28 lipca 2012

Stos 27

Nie będzie recenzji, bo będzie stos! Właśnie wróciłam do domciu po trzydniowej wyprawie do przyjaciółki, i szczerze mówiąc, padam. Muszę się wziąć ostro do czytania, by nadrobić zaległości recenzyjne. Na stosie brakuje ,,Małgorzata Gutowska-Adamczyk rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem", ponieważ książkę pożyczyłam Tirindeth ;) Do tego, ehh, ze zmęczenia wsadziłam na ten stos trzy pozycje, które były na poprzednim i zapomniałam o ,,Zrodzonym ze Srebra" przedpremierowo - pokażę go na następnym stosie i będzie git ;)
Ciemność przed Świtem, Przywróconą, Zamienioną i Wędrówkę przez Sen dostałam od PB, Dane wrażliwe i Dom na Placu Waszyngtona od Tirindeth, a resztę pożyczyłam/kupiłam w Matrasie/antykwariacie ;)
Na górze jest 5 płyt - Bat For Lashes, Muse, Linkin Park, Bullet for My Valentine.

Które pozycje najbardziej Was ciekawią, które czytaliście, a po które nie sięgniecie? :)

Pozdrawiam, 
Sihh 

piątek, 20 lipca 2012

Sara Shepard, Pretty Little Liars. Kłamczuchy


,,Alison, szkolna gwiazda, znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Rok później jej przyjaciółki: Emily, Aria, Spencer i Hanna, zaczynają otrzymywać niepokojące SMS-y. Ktoś zna sekrety, które chciały pogrzebać wraz z pamięcią o Ali. Jak wiele dziewczyny są w stanie poświęcić, by prawda nie wyszła na jaw?”

Przepis na PLL:

Wziąć autorkę, która w miarę dobrze pisze, dodać  4 bogate nastolatki z tajemnicami, do tego upchnąć tajemniczą postać, mroczną przeszłość, brak rozumu i nazwy różnorodnych marek. I chłopaków. I mamy bestseller, na podstawie którego powstał serial! Wydaje się łatwe, nieprawdaż? A wymyślilibyście taką intrygę, jaką stworzyła Sara Shepard? Pewnie tak. Jej książka przypomina połączenie Plotkary i Tylko dla wybranych. Już wiadomo komu książka się spodoba ;)

Aż byłam zaskoczona, gdy po sięgnięciu po książkę nagle się zorientowałam, że jestem już na 60 stronie. Ku mojemu zadowoleniu wciągnęłam się w historię, poprzeklinałam główne bohaterki (przepraszam bardzo, jak można być tak głupim, bezmyślnym i nierozsądnym!? Ach ta dzisiejsza młodzież), pozastanawiałam się, kim jest A. i znalazłam błąd na okładce. W opisie powinno być ,,trzy lata później”, a nie ,,rok później”. Niedopatrzenie wydawnictwa.

Jak tak czytam książki o życiu nastolatków w USA, to, hm, no cóż, zastanawiam się, czy ja jestem jakaś nienormalna, czy to z nimi jest coś nie tak. Szalone imprezy, narkotyki, picie, papierosy, różne inne nałogi, skandaliczne zachowania… Nie jestem jakąś cnotką, czy coś, o nie! Ale dla mnie jest to zadziwiające, że zachowują się tak, jakby nie mieli mózgów, ot co. Można uznać, że wyznają zasadę, że młodzi są, że nic im nie będzie, że bogaci rodzice ich z tego wyciągną… O.o I śledząc poczynania A., jestem jej zwolenniczką – 4 przyjaciółki narobiły naprawdę wiele, wieeeeeeele złego i powinny ponieść konsekwencje swojej głupoty (może to smartfony myślą za nie?). To raz. A dwa- patrząc na ich zainteresowanie chłopakami, materializm czuję się dziwnie. A gdzie tu czas na czytanie? Na wypad do kina? Teatru?

PLL jest ciekawą historią i nie żałuję, że kupiłam książkę. Serio. Lubię takie historie, lubię pośmiać się z głównych bohaterek, lubię popatrzeć, jak wyglądają realia USA, te głupie prześladowania, rasizm, brak tolerancji seksualnej. W książce autorka poruszyła ten problem i dobrze! Ludzie powinni zdawać sobie sprawę, że takie zachowania są kompletnie nie na poziomie. Stawiam 4 za ciekawą intrygę, za nieprzewidywalność, za to, że się wciągnęłam, że pochłonęłam książkę jednego wieczoru. A za serial muszę się zabrać, bo skoro książka mi się spodobała, to serial też! To by było na tyle, jeżeli chodzi o moje zdanie. Jeżeli ktoś się mnie kiedyś zapyta, czy warto czytać, odpowiem, że warto. Ale do książki trzeba podejść na luzie, bo to nie jest w żadnym stopniu poważna lektura. 

~*~
Wgrywałam filmik na yt, i zapomniałam o limicie. Efekt był taki, że po trzech godzinach oczekiwania, okazało się, że było to na nic. Jestem teraz kompletnie zniechęcona i skończyły mi się chęci do jutubowania. Ale dziękuję tym, którzy w ciągu mojej przygody z yt wchodzili, oglądali i komentowali ;)
I zapraszam na pierwszą odsłonę Porozmawiajmy o orzechach! 

Porozmawiajmy o orzechach #1 ASDF + o tym, jak Sihh zakończyła swoją karierę na yt.

Witajcie, witajcie! Mam nadzieję, że kogoś zaciekawi tytuł i zajrzy do pierwszej odsłony nowego cyklu. Porozmawiajmy o orzechach to cykl, w którym będę pokazywać randomowe filmiki, obrazki i memy wygrzebane w internecie. Dzisiaj przedstawię Wam... ASDF!


W pierwszym 3 części, potem są po jednej ;) Przyznam, że ostatnia jest najgorsza, ale wcześniejsze to majstersztyk! Ze śmiechu płakałam przy motywie Die potatoe, You're dead to me, I like trains czy There's something on your face! Do tego skeczom, o ile można to tak nazwać, towarzyszy interesująca muzyka, podoba mi się kreska i oczywiście niepowtarzalny humor! ASDF można poznawać w pojedynkę, tak jak i w grupie - zabawa gwarantowana!
Do tego - poznajcie piosenki z ASDF - I like trains i Mine turtle
I jak Wam się podoba? ;) 
~*~
A teraz będzie o tym, jak porzuciłam karierę na youtube. Cóż, wczoraj nagrałam dwudziestominutowy filmik, w którym przedstawiałam swoje płyty, dzisiaj miałam nagrać o najnowszych zdobyczach, ale... Po czekaniu 3 h na wgranie się, straciłam cierpliwość i zrezygnowałam. Kręcić już nie będę, może okazjonalnie, aktualnie zamierzam się skupić na prowadzeniu bloga i czytaniu, bo mam niemałe zaległości. ;)
Pozdrawiam!

czwartek, 19 lipca 2012

Tahereh Mafi, Dotyk Julii

,,Nikt nie wie, dlaczego dotyk Julii zabija. Bezwzględni przywódcy Komitetu Odnowy chcą wykorzystać moc dziewczyny, aby zawładnąć światem. Julia jednak po raz pierwszy w życiu się buntuje. Zaczyna walczyć, bo u jej boku staje ktoś, kogo kocha."

Julio, odsuń się ode mnie! To, że Adam może Cię dotykać nie znaczy, że ja też potrafię. Nawet jeżeli jesteś fikcyjną bohaterką moja droga. Albo, jeżeli chcesz mnie poklepać po ramieniu, to rękawiczki załóż! Nie chcę paść trupem, przez Twoją pomyłkę! Tak, jesteś bardzo ostrożna, przecież nikomu nic nie zrobiłaś naumyślnie, ale nie zapominaj! Jesteś tytułową Julią z Dotyku Julii Tahereh Mafi.  Pochodzisz z książki. Pomimo tego, co autorka napisała, nie znam Cię za dobrze – pozory często mylą. Gdyby książka była dłuższa, może nie bałabym się Ciebie aż tak bardzo. Ale… Pani Tahereh zrobiła z Ciebie jakiegoś X-mena! No proszę, nie zauważyłaś tego porównania? Przepraszam, zapomniałam, że nie wiesz, kim są X-meni. To grupka mutantów z komiksu. Każdy miał jakąś tam moc i wspólnie walczyli ze złem. Co to, do jasnej ciasnej, ma być jakaś parodia?

Nie, nie martwcie się, pod wpływem książki nie zwariowałam. Spójrzmy prawdzie w oczy – Dotyk Julii to szumnie reklamowana powieść, podobno niesamowita, niepowtarzalna i krótka. A najgorsze jest to, że wydarzenia następują szybko po sobie, szast prast i pozamiatane. Coś w stylu : autorka kiwnęła głową, że chce to i to, dostała to, ale w jaki sposób? No właśnie. Książce brakuje dopracowania, choć ma potencjał i to nie mały. Mogłaby spokojnie być na wyższym poziomie, gdyby nie brakowało w niej porządnego naświetlenia czytelnikowi co się dzieje, jak się dzieje i dlaczego się dzieje.

Trafiamy do świata, o którym nie wiemy nic, a na wyjaśnienie niestety nie mamy co liczyć. Pod tym względem nasuwa mi się na myśl powieść Zawładnięci. A to, co się działo na początku przypominało mi pewien motyw z V jak Vendetta, później wymieszany z Paranormalnością. Taki zbitek różnych historii, ale tak źle o książce mówić nie będę, bo czytało mi się dobrze. Gdzieś tak w środku miałam problemy z wciągnięciem się, ale potem wyszłam na prostą i z zadowoleniem ukończyłam swoje pierwsze spotkanie z Julią.

Co jeszcze? Teoretycznie książka wydaje się być przeciętną, ale jednak jest w niej coś, co przyciąga(normalnie kolejna Klątwa Tygrysa…). Historia nie jest wspaniała, ale jednak tkwimy przy książce oczekując na rozwiązanie. Byłabym bardziej usatysfakcjonowana, gdyby nie zakończenie, które wydaje się być jakąś nieudolną parodią X-men’a wymieszanego z powieścią science-fiction. Autorka mogła skończyć to troszkę inaczej, zrobić z Julii naprawdę ciekawą postać, jaką była na początku, ale potem stopniowo zaczęła się zmieniać, ku mojemu niezadowoleniu, na gorsze.

To by było tyle, ile mogę opowiedzieć o Dotyku Julii. Nie żałuję, że czasu poświęconego na lekturę, bo spędziłam go przyjemnie, miałam jakiś przerywnik od siedzenia przy komputerze. Końcową ocenę wystawię 3+, sądzę, iż jest jak najbardziej adekwatna. Co do rekomendacji – fani pr i antyutopii pewnie się skuszą, wytrawnych czytelników muszę zniechęcić, bo sądzę, iż im się po prostu nie spodoba, może się wydać za płytka. Ale jako odmóżdżacz sprawia się dobrze ;)

~*~
Przedstawiam Wam już mój trzeci filmik na yt - tym razem był problem z ostrością :D
 Do tego - zapraszam do lektury mojej recenzji A Joyful Noise.
Jutro postaram się nakręcić kolejny filmik, tym razem o Epoce Lodowcowej 4 i moich ostatnich nabytkach ;)
Pozdrawiam!

wtorek, 17 lipca 2012

Nudzę się!


Tak jak w tytule - nudzę się! Tak bardzo się nudzę, że... zaczęłam oglądać seriale, ku zadziwieniu osób, które dość dobrze mnie znają (Cassiel, Samash, tym razem to o Was ;D). Postanowiłam obejrzeć 3 sezon Pamiętników Wampirów(w zeszłe wakacje obejrzałam pierwszy i fragment drugiego). Niestety, trochę mnie nuży, ale staram się trwać dalej ze względu na Damona. Jestem już na 9 odcinku :) Oprócz oglądania tVD, zaczęłam oglądać... Plotkarę... Tak, tak, nie mylicie się! Czytałam kiedyś pierwszą część książki, jest to typowy odmóżdżacz. Wiele osób poleca Gossip Girl - że wciąga, że to jest interesujące, itd. Nie miałam nic do stracenia, odpaliłam sobie pilot i wpadłam! Wczoraj zaczęłam swoją przygodę z serialem i teraz każdą chwilę poświęcam na oglądanie - aktualnie w tle leci 13 odcinek serii pierwszej. Jutro rano pewnie skończę serię, a potem oglądam dalej :)

Do tego, muszę się pochwalić, od wczoraj mam staż w dużeKa, w dziale muzyki (Matt, dziękuję!). Jednak mój skok na głęboką wodę i poproszenie o nowy krążek LP do recenzji się opłacił ;) Na dniach powinnam zarzucić linkiem do recenzji nowej płyty Gossip - A Joyful Noise. Zapowiem tylko, że jest faaajnie :D

I tak na koniec - wciąż mam zastój książkowy :( Trzyma mnie to od początku wakacji, grrr! Akurat wtedy, kiedy mam wolne, nie mam ochoty na czytanie! =.= A stos się piętrzy - około 20 pozycji do recenzji (mam nadzieję, że do końca wakacji się z nimi uporam) i trochę moich własnych. Aktualnie toczę bój z Dotykiem Julii, książka w miarę, w miarę ;) Jak skończę, mam nadzieję, ze uda mi się stworzyć coś reckopodobnego :D

A jak u Was? Macie jakieś ciekawe historie z wakacji? Czy może tak jak ja się nudzicie? Macie do polecenia jakieś ciekawe filmy? Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!

niedziela, 15 lipca 2012

Linkin Park, Living Things

Któż by nie znał Linkin Park – amerykańskiego zespołu grającego różne odmiany rocka, który około dwanaście lat temu podbił serca wielu ludzi. Ja swoją przygodę z nimi zaczęłam rok temu – od płyt Meteora i Minutes to Midnight. Te dwie płyty były po prostu wspaniałe, choć różniły się nieco stylem. Meteora przypominała Hybrid Theory – pierwszy i najlepszy krążek formacji, a Minutes to Midnight podchodziła pod elektroniczne brzmienia. Fanom się to spodobało, a zespół postanowił dalej iść w tym kierunku. Takim sposobem powstało A Thousand Suns, czwarty krążek, ale przyznam, że to już jednak nie to samo LP, co kiedyś. Z podobnym nastawieniem sięgnęłam po Living Things- najnowszą, piątą płytę zespołu. I…

Jest średnio. Utwory wpadające w ucho mieszają się z rąbanką(a warto pamiętać, że mam wysoki stopień tolerancji co do muzyki), która zamiast zachęcać, irytuje i zniechęca. Przykład – Lies Greed Misery – jak pierwszy raz to usłyszałam, nie mogłam uwierzyć, że jeden z moich ukochanych zespołów stworzył coś takiego. Dlaczego rok temu pokochałam LP? Bo charakterystyczne darcie Chestera było … niesamowite. Naprawdę. I jeszcze przyglądanie się, jak on to robi na koncertach, jak już traci głos po którejś z rzędu piosence – bezcenny widok. A na nowej płycie właśnie tego mi zabrakło. Zabrakło mi mocnych brzmień gitar elektrycznych. Tego powera, którego dawały utwory.

Tęsknię za starym LP i mam nadzieję, że może kiedyś wrócą do tego, co było. Zdobyli fanów swoją oryginalnością, a teraz z płyty na płytę jest coraz gorzej. Słuchając I’ll be gone przypominały mi się czasy, gdy zasłuchiwałam się w New Divide i w trzeciej płycie – jest to piosenka, która trochę nawiązuje do wcześniejszej twórczości zespołu. Może nie słychać tylu growlów Chestera, ale dźwięki gitar wciągają utwór i wypełniają umysł. I dobrze! Niektóre utwory kompletnie nie zapadły mi w pamięć, nie mogłam skojarzyć tytułów z danym tekstem. Dopiero czwarte czy piąte przesłuchanie płyty sprawiło, że zaczęłam się wciągać. Oczywiście, niektóre piosenki wybijały mnie z tego wciągnięcia, ale, np. spokojniejsza Castle of Glass ponownie mnie wciągała.
Może się wydawać, że piosenki są do siebie podobne, bo są. I naprawdę na początku nie mogłam ich odróżnić. Ale jest taka jedna, którą poznałabym wszędzie – Until it breaks. Jak tylko słyszałam początek, to od razu zaczynałam szukać pilota, byleby tylko jak najszybciej to wyłączyć. Wokal Mike’a kompletnie mi nie podchodzi, sytuację ratuje (chyba jak zawsze) refren Chestera, dla którego mogę się jakoś przemęczyć.
A teraz, tak na koniec – o tekstach. W teksty zagłębiam się tylko wtedy, gdy jakaś piosenka bardzo mi się spodoba… A żeby dokładniej zrozumieć przekaz utworów, ich wartość, to muszę trochę poczekać, muszę trochę posłuchać, i wtedy będę mogła na spokojnie stwierdzić, co mi się w nich podobało, a co nie.
Jest to moja pierwsza recenzja płyty i przyznam, że pisanie jej sprawiło mi niemałą radość. Living Things jest płytą średnią, całościowo mogę ocenić ją na 4 – głównie dzięki niektórym pozycjom, które mi się spodobały, i mojemu sentymentowi do zespołu. Fani pewnie sięgną po płytę, niektórym może się spodobać, ale dla osób dopiero zaczynających swoją przygodę z Linkin Park mam radę – zacznijcie od Hybrid Theory, a nie pożałujecie!
Za płytę baaaaaardzo dziękuję Pani Agacie i sklepowi internetowemu Merlin.pl!

piątek, 13 lipca 2012

PRZEDPREMIEROWO!!! Patricia Briggs - Zrodzony ze srebra

Wiele jest książek, w których autorzy mieszają ze sobą wampiry i wilkołaki. Do tego szczypta wiedźm, jakaś inna osobliwa istota i bach! Mamy pomysł na powieść. Ale książki Patricii Briggs wyróżniają się z tego grona. Dlaczego? Bo ona jako jedna z niewielu potrafi ciągnąć serię przez kilka części sprawiając, że czytelnik się nie nudzi. To ona z głównej bohaterki uczyniła zawziętą i nieco bezmyślną panią, która zajmuje się mechaniką samochodową, która przeistacza się w kojota. Co więcej, ogrodzenie dzieli z Alfą wilkołaków, przyjaźni się z wampirem i pracuje z nieczłowiekiem. A do tego co chwila wpada w kłopoty.

Mercedes przeszła wiele. Tym razem jednak musi ratować swojego najlepszego przyjaciela ze szponów depresji… Bestia przejmuje nad nim kontrolę i Mercy ma mało czasu, by sprawić, żeby Samuel nie przemienił się w potwora. Do tego… ktoś chce ją zabić – znów. Adam rzuca się w płomienie, by ją ratować… A jej nie było w tych płomieniach! Zostaje bardzo ciężko ranny, a jego stado postanawia wykorzystać słabość Alfy i bunt! Bunt! Jakby było jeszcze mało, Królowa Wróżek porwała Gabriela i Mercedes ma mało czasu, by poradzić sobie z tym problemem i uratować chłopaka od stania się warzywem.


czwartek, 12 lipca 2012

Moja biblioteczka - wersja 2

Będzie filmowo ;) Zachęcona filmikami innych sama postanowiłam takowy wykonać i voila! Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)

poniedziałek, 9 lipca 2012

Małgorzata Gutowska-Adamczyk rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem

Chciałabym zacząć od dedykacji – z uwagi na wydarzenia z ostatniego tygodnia chciałabym zadedykować tę recenzję mojemu tacie, który nauczył mnie wielu rzeczy, o których rozmawiają autorki, i wiem, że zawsze będę o nim pamiętać i tęsknić. Dziękuję tato!

Gdy dostałam książkę pt.: Małgorzata Gutowska-Adamczyk rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem to, kolokwialnie mówiąc, oszalałam. Tak bardzo się z niej cieszyłam, że zaczęłam czytać, z nadzieją, że tego samego dnia będę mogła napisać recenzję. Było to w zeszły wtorek. Przeżyłam ciężkie chwile i momentami kompletnie odechciewało mi się czytać, ale oparcia szukałam niejako w tej powieści, która, mogę przyznać z ręką na sercu, brała udział w moim przyspieszonym kursie dorastania i nie wiem, czy znalazłabym tyle siły w sobie, gdyby nie jej lektura.

Rozmowy Gosi, Eli, Agi, Marty, Kasi i Doroty mogą być czymś w rodzaju przewodnika życiowego. Przez moment chciałam wypisać z książki kilka złotych myśli, ale mi się nie udało, ponieważ… musiałabym przepisać prawie wszystko! Ich rozmowy są dojrzałe i prawdziwe, często przedstawiają smutny realizm życia, ale zawierają w sobie niezbędną wesołość. Bohaterki ukazują, że pomimo wielu problemów życiowych po prostu walczyły i wychodziły z tego całe.

Do tego także muszę pochwalić formę, ponieważ książka jest podzielona na kilka rozdziałów, wszystko jest umiejscowione przejrzyście, a wypowiedzenia Pani Małgorzaty są wyróżnione kursywą. Przyznam, że najpierw ciężko było mi się połapać kto jest kto, ale po zaglądaniu na początek książki i czytaniu krótkich biografii czytelniczek powoli zaczęłam kojarzyć i już pod koniec lektury bezproblemowo mogłam powiedzieć, jakie poglądy ma dana osoba i co jej się w życiu przytrafiło.

Pierwsze co zrobiłam po przeczytaniu, to wzięłam książkę i podeszłam do mamy wciskając jej książkę i mówiąc: ,,Masz to przeczytać. Nie ważne, że to, tamto i jeszcze tamto, masz tę książkę przeczytać w pierwszej kolejności. Zobacz jak ja się trzymam! To częściowo dzięki niej!”. I to jest prawda, a książka jest superultraprzewspaniała, aż mogłoby zabraknąć przymiotników na określenie sposobu, w jaki zdobyła moje serce.

Co mogę powiedzieć na koniec…? Warto przeczytać, zapoznać się. Nawet jeżeli nie znacie powieści autorstwa Pani Małgorzaty, to nic nie szkodzi. Spokojnie można po książkę sięgnąć, a obiecuję, że napełni Was skrajnymi emocjami i nie pozwoli się oderwać. Sądzę, iż to jest jedna z lepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam, i jedna z bliższych mojemu sercu. Dlatego… 6! Wzrusza, zaskakuje, napawa radością. To tyle.

Dziękuję księgarni Matras za książkę, bo gdyby nie oni, może wcale bym jej nie przeczytała. ;)

Małgorzata-Gutowska Adamczyk rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem, PWN, 2012

poniedziałek, 2 lipca 2012

Z serii ~uczymy się języków~ : Chiński nie gryzie!


Nie dawno coś dziwnego pojawiło się w mojej głowie- mianowicie postanowiłam w wakacje nauczyć się podstaw różnych języków. No okej, da się zrobić. W tym celu upatrzyłam sobie bardzo ciekawą serię książek do nauki –wydawanych przed Wydawnictwo Edgard. Na pierwszy ogień miał pójść rosyjski, ale jakoś tak wyszło, że w jednak nie i… w moje łapki trafiła książka ,,Chiński nie gryzie!”. I takim sposobem rozpoczęłam swoją przygodę z tym osobliwym językiem.

Chiński alfabet, tzw. krzaczki(tak można to nazwać) przypomina mi troszkę japoński, który nie jest mi obcy(za dużo anime), więc mniej więcej wiedziałam, jak uczyć się kaligrafii. Gdy otworzyłam książkę, postanowiłam nauczyć się czegoś łatwego… Pierwszego dnia nauczyłam się tonów i dzień dobry(pisowni też). Dodatkowo… Shi, wo shi Marta! Czyli, tak, jestem Marta. 

Walka z tonami była niezwykle… prosta! Wyróżnia się cztery tony i dzięki takim fajnym znaczkom nad daną literką można zrozumieć, jak akcentuje się dane słowo. Jeżeli przecinek nad i(no, wygląda to jak przecinek) jest skierowany dołem w prawo, to jest to ton opadający. Jeżeli jest skierowany dołem w lewo, to jest to ton wznoszący. Jeżeli nad daną literką jest coś takiego jak uśmiech, to jest to ton opadająco-wznoszący, a jeżeli pozioma kreska- równy. To tak w skrócie.

Z książki(w sumie nie wiem, czy mogę nazwać to książką. Może bardziej podręcznik? A, wiem! Kurs!) łatwo się uczy, ponieważ jest przejrzyście podzielona na kilka rozdziałów tematycznych. Więc jak chcemy się dowiedzieć czegoś z danej dziedziny, to nie musimy przegrzebywać całego kursu, tylko sięgamy do danego działu. Do tego ma z tyłu słowniczek i puste pola do nauki chińskich znaków – baaardzo przydatna rzecz, uwierzcie mi. Można się dzięki temu nauczyć dokładnie, jak stawiać znaki.

Cieszę się, że mogłam zacząć naukę właśnie tego języka, ponieważ bardzo chciałabym kiedyś móc napisać jakąś kartkę z postcrossingu całą po chińsku tak, żeby dany chińczyk mnie zrozumiał. Naprawdę polecam rozpoczęcie swojej przygody z chińskim od tej książki, bo warto wydać na nią pieniądze. Uczy się łatwo, prosto i przyjemnie, bawiąc się przy okazji. Ćwiczenia kończące każdy dział wpływają na dobre utrwalenie wiadomości, a szata graficzna zachęca do dalszych ćwiczeń. Jestem jak najbardziej zadowolona i polecam! A teraz biegnę uczyć się ,,krzaczków” dalej, bo nic nie jest lepsze od satysfakcji z dobrze napisanego znaku :D

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Edgard za kurs!

niedziela, 1 lipca 2012

Colleen Houck - Klątwa Tygrysa. Wyzwanie

Po przeczytaniu pierwszej części Klątwy Tygrysa mym sercem targały sprzeczne emocje. Ponieważ z jednej strony historia jest piękna, cudowna, przefantastyczna, itd., a z drugiej… Jak można opisać ją w tak beznadziejny sposób?! W sposób, w jaki pisze osoba kompletnie niewprawiona, nieprzygotowana. Dlatego wtedy książce oceny nie wystawiłam i teraz też tego nie zrobię. Bo druga część jest podobna, a nawet bardzo.

Serce Kelsey krwawi po tym, jak postanowiła opuścić Rena i wrócić do Ameryki. Czekała tam na nią niemała niespodzianka – wypasiony sportowy samochód. Ale to nie wszystko – jej przyjaciele z Indii opłacili jej studia i sprezentowali ogromny dom! Do tego zapisała się na zajęcia wushu i stara się jakoś funkcjonować. Umawia się na randki i próbuje znaleźć nowego wybranka serca. Udało jej się. Zaczęła spotykać się z Li i już miała nadzieję, że o Renie zapomni, gdy ten… nagle znowu pojawia się w jej życiu! I zamierza mieszkać w domu obok! Do czego to poprowadzi? Czy Kelsey i Ren znowu będą razem?



~~***~~
Miało być podsumowanie miesiąca. Ale podsumowania nie będzie. Dlaczego? Bo przyplątało mi się okropne choróbsko zwane leniwcem pospolitym. Więc pod koniec lipca zrobię podsumowanie dwumiesięczne, o! 

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...