Drogi Cinder i Scarlet krzyżują się w chwili, w której Ziemia zostaje zaatakowana przez Lunę… Cinder, dziewczyna cyborg zarabiająca na życie jako mechanik, próbuje wydostać się z więzienia, choć wie, że jeśli jej się uda, stanie się najbardziej poszukiwanym zbiegiem we Wspólnocie Wschodniej. Po drugiej stronie kuli ziemskiej ginie babcia Scarlet Benoit. Okazuje się, że Scarlet nie miała świadomości wielu związanych z nią spraw ani śmiertelnego zagrożenia, w którym żyła. Kiedy spotyka Wilka, mającego prawdopodobnie wiadomości o miejscu pobytu babci, czuje powstającą między nimi więź, choć nie potrafi przełamać nieufności. Wspólnie rozwiązują zagadkę, ale wówczas los zderza ich z Cinder przynosząco nowe pytania bez odpowiedzi.
Zdążyłam już zapomnieć, co tak bardzo pokochałam w Cinder. Chyba poszło o cyborgi, ciekawą bohaterkę i niezły wątek romantyczny. O Scarlet, szczerze pisząc, nie myślałam za dużo, miałam niejasną wiedzę, że pojawi się nowa bohaterka przedstawiająca historię Czerwonego Kapturka, aczkolwiek nie oczekiwałam niecierpliwie na premierę. Miałam inne lektury na oku i to nimi się interesowałam. Aż tu nagle przyszła do mnie nowa część Sagi Księżycowej, a przede mną pojawiła się decyzja do podjęcia – ślinić się do cudownej okładki, czy też zagłębić się w treści. Druga opcja wygrała.
Poznajemy Thorne’a, Scarlet, Wilka. Tego ostatniego polubiłam chyba najbardziej. Cinder natomiast przedstawiona jest jako postać silniejsza, a choć od wydarzeń z końca poprzedniego tomu do końca tego minął tydzień, to jak dla mnie zmieniła się nie do poznania. Scarlet także mnie zaintrygowała i dała się polubić – znalazłam sobie nowy paring do kibicowania. Książę Kai pojawiał się rzadko i jestem bardzo wdzięczna autorce, bo w moich oczach nie jest już silny i zdecydowany, a przypomina kluski leniwe. Bez obrazy dla klusek leniwych oczywiście.
Bałam się, że o Cinder padnie tylko parę słów, na szczęście autorka poświęciła jej pewną część swojej powieści pozwalając czytelnikowi w napięciu śledzić jej losy. Nie zaprzeczę, że w niektórych miejscach kartki przerzucałam (myśląc o tym, co się stanie ze Scarlet), lecz ani razu nie udało się mi wybić z historii. Niezwykle radują mnie momenty, kiedy jakaś książka mnie wciąga – nie ma nic gorszego, niż męczenie, lecz czasem trzeba to zrobić.
Mam wrażenie, że ta część jest lepsza od poprzedniej. Wszystko to zasługa nowych bohaterów. Dodatkowo wzbudzono jeszcze większe zainteresowanie czytelnika, gdyż pojawiły się nowe kawałki puzzli w układance, ale dosyć ciężko jest je ze sobą połączyć –jak w Cinder wiadomo było, o co chodzi, tak w Scarlet zielonego pojęcia nie miałam. Pozostaje tylko czekać na kolejne części i snuć domysły – kto pojawi się teraz i czy polubię tę postać. Mam nadzieję, że tak. Dobrze by było, gdyby nowe postacie były tak silne jak Scarlet i Cinder, wtedy miałyby równe szanse w sercu czytającego. Szkoda tylko, że było mniej informacji o nowinkach technicznych. Stawiam 5 i zachęcam do lektury – Saga Księżycowa to jedna z najlepszych dotychczas wydanych przez Egmont – może konkurować w Trylogią Czasu, choć tematyka jest zupełnie inna. Czytelniczki drogie (męskich przedstawicieli zniechęcam, lepiej Wattsa czytać), jeśli lubicie fantastyczne historie miłosne z zagadkami, przy których trzeba się namęczyć, a i tak można ich nie rozwiązać, to ta seria jest właśnie dla Was!
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Egmont!
Jak lepsza od poprzedniej, to bardzo dobrze - biorę to! :)
OdpowiedzUsuńHmm, w ogóle nie znałam tej serii, koniecznie muszę ją poznać! :3 Zwłaszcza po takiej recenzji.
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Zgadzam się, że lepsza od Cinder :D No i Wilk i Kapitan (samozwańczy) T. :D
OdpowiedzUsuńDługo się wzbraniałam, a w końcu jak sięgnęłam po Cinder to za chwilę czytałam Scarlet, która u mnie zdecydowanie wygrywa ze względu na Wilka i bohaterkę z ciętym językiem :D
OdpowiedzUsuńMi się odrobinę bardziej podobała "Cinder", ale i tak "Scarlet" jest bardzo dobra!
OdpowiedzUsuń