Aleksandra i jej bracia wiodą beztroskie życie na królewskim dworze swojego ojca. Jednak rodzinna sielanka pryska nagle, gdy królowa ginie z łap okrutnej bestii, a król powtórnie się żeni - z kobietą, która nienawidzi pasierbów. Po nieudanej próbie odkrycia mrocznych tajemnic macochy Aleksandra zostaje wywieziona do ponurej krainy Midland, jej bracia zaś wygnani z Królestwa. Aby odmienić zły los i odzyskać braci, Aleksandra musi odnaleźć w sobie niezwykłą moc, którą czerpie z sił przyrody. Pomocny okaże się także tajemniczy książę Gabriel, z którym dziewczynę połączy gorące uczucie.
Po genialnych Cieniach na Księżycu z uśmiechem na ustach wyczekiwałam premiery Królestwa Łabędzi. Gdy w Internecie pojawiały się pierwsze opinie, kąt ustawienia kącików ust zmieniał się… zmieniał… i zmieniał… Aż w końcu doszedł do kompletnego grymasu. Nie widziałam zbyt wielu ocen w stylu 6/6, 10/10, za każdym razem było jakieś ale. Nie zapowiadało się zbyt dobrze… I tak też nie było. Było… Nijako, co doskonale obrazowała mimika mojej twarzy w trakcie lektury.
Nawiązując do opisu… Gorące uczucie? Albo jestem kompletnie odporna na odczuwanie gorącego uczucia, albo takowego nie było. Druga opcja jest bardziej prawdopodobna. Co jak co, Zoe Marriott klasę pokazała w swojej pięknej historii, którą szansę miałam czytać rok temu. Niemożliwym było skończyć ją i czytać i nie siedzieć z rozdziawioną z zachwytu paszczą. Musiałam dokonać pewnego śledztwa. Przecież autorka chyba nie cofnęła się w rozwoju pisarskim. I racja, niczego takiego nie było. Królestwo Łabędzi weszło (do księgarń) w 2007 roku. Później spłodziła Daughter of the Flames. Potem wreszcie nadeszły Cienie na Księżycu. Zagadka rozwikłana. Miałam do czynienia z debiutem pisarskim. Który, jak na debiut, nieźle się broni. Ale tylko nieźle. Bo cały czas myślę o Suzume.
(Kończąc śledztwo znalazłam jeszcze jedną trylogię od Zoe Mariott. Napisaną po historii o Suzume. Omnomnom, może być ciekawie! I jeszcze ma taką fajną nazwę – The Katana Trylogy.)
Czułam już zalążki pomysłów i potencjał, który w pełni wykorzysta parę lat później. Nie zmieniło to faktu, że Aleksandra mnie znudziła. Jest taka nijaka, w sumie jak cała opowieść. Pokrzywy, bleh, nudy; łabędzie, bleh, nudy; zdrada ojca, bleh, nudy, Saga Pieśni Lodu i Ognia lepsza. Byłam tak znudzona, że przysypiałam, a ukojenie przyniosło mi parę odcinków Gry o Tron. Nie chodzi o to, że w akcja leży i chrapie, bo w miarę się ruszała do przodu, ale jakoś tak… w niewciągający sposób. Czytelnik mógł tylko liczyć na własny opór, żeby doczytać do końca. Nawet to gorące uczucie nie było gorące, nawet nie subtelne, po prostu niknące w lesie innych wydarzeń. To przykre, ale nie pamiętam, co się działo na końcu. Moja uwaga odeszła jakoś w okolicy pokrzyw.
Nie mogę powiedzieć, że jestem na nie, bo i ocenę nijaką wystawię – trójkę. Doskonale pasuje do treści, która może i miała być ciekawa, ale kompletnie mnie nie poruszyła. Całe to wspominanie o mądrych wiedźmach tylko mnie irytowało (jedyne uczucie, jakie się we mnie obudziło). Jeżeli już ktoś zaweźmie się, żeby Królestwo Łabędzi przeczytać, to niech zrobi to przed Cieniami na Księżycu. Inaczej potem będziecie czuć się tak jak ja – znużeni.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Egmont! :)
mi też średnio się podobała. nie jest zła, ale oś mi brakuje :)
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podobała, dlatego też mam ochotę zapoznać się z „Cieniami na księżycu”, choć nie wiem czemu się ich obawiam.
OdpowiedzUsuńMimo niskiej oceny i tak mam na nia ochotę ;)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja zniechęciła mnie trochę do tej książki, choć miałem ją w planach. Teraz już widzę, że lepiej 'zwolnić miejsce' i dać szansę innym książkom ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I zapraszam na mojego bloga (http://www.forestreviews.blogspot.com/). Właśnie staram się reanimować tego bloga po kilkumiesięcznej przerwie w pisaniu (i czytaniu niestety też :P).
Mam w swoich zbiorach, niedługo wakacje, więc będę nadrabiać wszystko :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i pomimo, że nie jest ona idealna bardzo mi się podobała;)
OdpowiedzUsuńJa również strasznie zawiodłam się na tej książce, ale dla młodszego czytelnika bedzie to książka doskonała.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale myślę, że na wakacjach nareszcie będę miała ku temu okazję
OdpowiedzUsuńKsiążka wciąż przede mną, mimo wszystko mam nadzieję, że mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńA i tak chętnie bym sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńA mi powieść nawet się podobała :D Miło spędziłam przy niej czas :D
OdpowiedzUsuń