Szesnastoletnia Gemma Doyle w niczym nie przypomina swoich rówieśniczek – panien o nienagannych manierach, które grzecznie odpowiadają na pytania i marzą o bogatym zamążpójściu. Gemma, osóbka uparta i przekorna, trafia do londyńskiej Akademii Spence po tragedii, która spotyka jej rodzinę w Indiach. Dziewczyna jest samotna, dręczy ją poczucie winy i nękają wizje przyszłości, które mają tę paskudną cechę, że zawsze się spełniają. Nie jest jednak zupełnie sama… Jej śladem podąża tajemniczy młodzieniec, który utrzymuje, ze ma ją chronić przed mrocznymi siłami. W Spence Gemma zaprzyjaźnia się z najbardziej wpływowymi dziewczętami, odkrywa w sobie nadprzyrodzone zdolności, a także dowiaduje się o dawnych powiązaniach swojej matki z tajnym stowarzyszeniem nazywanym Zakonem. Tutaj czeka na nią przeznaczenie… jeśli tylko będzie potrafiła w nie uwierzyć.
Trzy
ostatnie powieści, które przeczytałam, miały akcję osadzoną w dziewiętnastym
wieku, z czego dwie powstały niedawno. I jakkolwiek zdecydowanie wolę uznawać
Austen niż Bray jako wskaźnik poziomu życia w Anglii w erze wiktoriańskiej, tak
preferuję Bray od Clare. Obydwie mają niewątpliwie ciekawe pióro, ale Libba
Bray zdecydowanie wybija się ponad Cassandrę. Na stronach jej powieści czuć więcej
serca, a mniej komercji…
Autorka
w Mrocznym Sekrecie nie skupia się aż
tak mocno na tle wydarzeń. Nie mamy Mickiewiczowych opisów lasów, łąk, kamieni,
krzaków, strumyków, czy czegoś innego stworzonego przez naturę. Osoby z niezbyt
wytrenowaną wyobraźnią mogą nawet mieć problem z imaginacją samej Akademii
Spence! Jednakże nie martwicie się, w wielu przypadkach bywa gorzej, np. niby
został nam przybliżony wygląd bohatera, ale w tak nieatrakcyjny sposób, że
nadal nie wiemy, jaki ma kolor włosów. Brzmi nieco nieprawdopodobnie, wiem,
lecz spotkałam się z tym nie raz i niestety muszę przyznać, że oczy me krwawiły
obficie.
Czy
stadkiem owieczek można nazwać kobiety? Nie w dzisiejszych czasach oczywiście,
kiedyś. Libba Bray słusznie użyła tego zwrotu, a także buntowniczej postawy
Gemmy Doyle, żeby ukazać niesprawiedliwość społeczeństwa. Tak, to już było.
Tak, to nie ważne, że już było. W Mrocznym
Sekrecie jest to wyraźnie pokazane, dla wprawnego oka spycha nawet cały
wątek związany z Zakonem. Zestawione są ze sobą bohaterki kontrastujące,
biedna, nie grzesząca urodą, lecz posiadająca boski głos Ann; śliczna Pippa z
pewną przypadłością; Gemma przeciwstawiająca się konwenansom i Felicity,
kolejna buntowniczka w świecie Akademii Spence. Na ich przykładzie nierówności
pokazane są wprost idealnie, zasiewają w głowie myśl: co by ze mną było, gdybym
urodziła się więcej niż sto lat temu?
Czegokolwiek
byście nie pisali, ta historia nie jest AŻ tak szablonowa jak mogłoby się
wydawać. Jasne, nie brakuje masy typowych dla aktualnych nurtów w powieściach
dla nastolatek rozwiązań, ale autorka nie pisała Mrocznego Sekretu w dobie Zmierzchu,
tylko przed wielkim sukcesem szarej Belli i błyszczącego Edwarda. Ten fakt
działa na korzyść. Wątek romantyczny występuje, ale jest z nim tak jak z
kobietą Bonda w Skyfall, czyli jest,
ale go nie ma, potem może będzie trochę więcej, albo trochę mniej. Dlaczego
powtarzam sobie historię Gemmy? Bo pożyczyłam komuś Dary Anioła….
Boli
mnie spłycenie paru charakterów, ale nie oszukujmy się, zbyt wiele filozoficznych
rozważań i skupienie się na psychicznym problemach, a co za tym okrojenie wartkiej
akcji zniechęciłoby wiele mózgów. Z łezką w oku będę wspominać Gemmę i trylogia
o niej już od dawna znajduje się na honorowym miejscu pomiędzy seriami, do
których mam niezwykły sentyment i nigdy przenigdy ich nikomu nie oddam. To
chyba o czymś świadczy, nieprawdaż?
Fabuła wydaje się dosyć ciekawa, ale trochę szkoda, że autorka nie przyłożyła się bardziej do nakreślenia tła wydarzeń. Wyobraźnię mam dużą, ale pomimo tego lubię opisy w książkach (o ile nie są zbyt obszerne) :)
OdpowiedzUsuńPolecałaś, pamiętam, mam w planach - brakuje mi tylko do kompletu drugiego tomu :)
OdpowiedzUsuńPolecałam Ci ją do przeczytania w trybie natychmiastowym :D
UsuńDokładnie w tym samym miejscu umieściłam serię Pani Libby Bray, gdy skończyłam czytać miałam w sercu pustkę, nadal wspominam tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
http://studnia-pelna-ksiazek.blogspot.com/
Książka leży u mnie i leży, aż grzech się przyznać, że nie czytałam!
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych trylogii, tylko irytowałam sie przy ostatnim tomie, że jest najgrubszy ze wszystkich i nie mogę go w dwa dni przeczytać:)
OdpowiedzUsuńJa czytałam 2 tom i jest SWIETNY!
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeszcze przeczytać... A szkoda:(
OdpowiedzUsuńSis, ty zła kobieto, usunęłaś poprzedniego posta!
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko podsumowanie recki (wybacz!), ale to dlatego, że serię mam w planach (dwie pierwsze części już czekają na swoją kolej na półce :3). Nie jestem pewna czy Mroczny sekret to książka w moim stylu, ale pożyjemy, zobaczymy :)
Widziałam ją u bibliotece, więc teraz z chęcią po nią sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D