Utwory
wpisane na listę stu najlepszych powieści według BBC są niewątpliwie warte
przeczytania. Należą do kanonu literatury i w życiu wielu szanujących się
czytelników nadchodzi taki moment, kiedy potrzeba lektury książek tego typu
buzuje i nie pozwala o sobie zapomnieć. Jak to z powieściami z poprzedniego wieku
a także powstałymi jeszcze wcześniej bywa, nie zawsze łatwo jest je zrozumieć. A
tym bardziej polubić. Mogą nudzić, zniechęcać, bądź po prostu nie wpasowywać
się w dane gusta. I na pewno nie należy za nie się zabierać ze stwierdzeniem:
skoro klasyka, to muszę to lubić i wstydem byłoby moje niezrozumienie przekazu.
To złe podejście. Bardzo złe.
Zaczęłam
jak zaczęłam, ale to nie znaczy, że zamierzam teraz wylać wiadro pomyj na
najpopularniejszą powieść F. Scotta Fitzgeralda. Na początek krótka geneza
mojego zainteresowania. Można to streścić jednym tytułem. O północy w Paryżu. I jeszcze jednym: Wielki Gatsby (3D). Z Leonardo DiCaprio, za którym ostatnio
zaczęłam szaleć. I z muzyką formacji Florence and the Machine w zwiastunie. To
powinno wszystko tłumaczyć…
Ile razy masz ochotę kogoś krytykować,
przypomnij sobie, że nie wszyscy ludzie na tym świecie mieli takie możliwości
jak ty. Te słowa ukształtowały narratora powieści, Nicka Carraway. Jest on
maklerem giełdowym o niezbyt wysokich zarobkach. Zamieszkuje w domku obok
wielkiej posiadłości wielkiego człowieka, znanego wszystkim – Gatsby’ego.
Jednakże zanim przyjdzie mu go poznać, zagłębi się w sekrety małżeństwa swojej
kuzynki, Daisy. Zapowiadałoby się w miarę spokojnie, ale Nick powoli zaczyna
zaprzyjaźniać się ze swoim sąsiadem, przez co zostaje wciągnięty do elity.
Czego
się dopatrzyłam? Wszystko w naszym życiu może być tylko na chwilę. Wydaje nam
się, że ta dana osoba będzie z nami aż do śmierci, albo nawet dłużej,
obiecujemy sobie wiele, aż w końcu przychodzi ten moment, kiedy ścieżki się
rozgałęziają i nie można pójść razem jedną z nich. Pal licho ulotność żywota
ludzkiego, o tym wiedzą wszyscy. Wiedzą, a nadal chętnie jest to wpychane jako
przesłanie do niezliczonej ilości historii.
To
nie jest pierwszy raz, kiedy realia lat dwudziestych mnie oczarowały. Najpierw film
Woody’ego Allena, potem powieść Libby Bray, teraz Wielki Gatsby. Rewie, zabawy, ten spokój, który wszystkich
ogarniał. Tylko teraz ciężko jest się mi zdecydować, gdzie wolałabym mieszkać:
w Paryżu czy też w Nowym Jorku. Ale chyba wybrałabym Paryż. Coś takiego jest w
Stanach Zjednoczonych, że jednocześnie jestem głodna historii tego kraju i coś
mnie w niej odpycha.
Niby
coś się stało, ale czujemy się, jakby nic się nie stało. Jako czytelnik
jesteśmy w środku akcji, ale jednak trochę na uboczu. Jest to spowodowane
faktem, że narratorem jest Nick, człowiek niewątpliwie oryginalny, niezbyt
emocjonalny, który rzeczowo opisuje wydarzenia, a nie poddaje się zbyt wielu
emocjom. Jednak relacja nie jest sucha. Ale nie jest też wylewna. Brakuje w
niej energii charakterystycznej dla wielu bohaterek świata wykreowanego przez
Fitzgeralda. Ale co z tego, dzięki temu odczuwamy trochę niepokoju o bohaterów.
Przyznam, że z chęcią nabyłabym resztę jego twórczości. Wielki Gatsby bardzo bardzo mnie się podobał. I nie mogę doczekać
się filmu. Już teraz utożsamiałam aktorów z postaciami i ich wybór wydał się
odpowiedni.
A na koniec coś, czego słuchałam w trakcie lektury:
"Wielki Gatsby" - to klasyka, którą muszę przeczytać. Dobrze napisany tekst Sihhinne. Zachęca do przeczytania. Uchylasz okładkę, ale nie pokazujesz co jest w środku. Dobra przynęta.
OdpowiedzUsuńJeju, dziękuję, aż się mi na sercu wrząco zrobiło :)
UsuńWe mnie ta książka wzbudzała niepokój, poczucie zagrożenia, cały czas czułam, że coś się stanie... aczkolwiek, żeby mnie porwała bez reszty to nie powiem ;)
OdpowiedzUsuńTaka klasyka, a ja jeszcze nie czytałam!
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę to nadrobić, tym bardziej, że niebawem wychodzi film na podstawie tej książki :-)
Czytałbym ^^
OdpowiedzUsuńJa też zainteresowałam się postacią F. Scotta Fitzgeralda poprzez film Allena "O północy w Paryżu". Ale chociaż od obejrzenia go minęło sporo czasu, jeszcze nie sięgnęłam po żadną książkę tego pisarza. Twoja recenzja jest dla mnie motywacją, by w końcu nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam RIDE!!!!
OdpowiedzUsuńjeszcze nie czytałam, ale na pewno jest to jedna z książek, które po prostu trzeba poznać :)
OdpowiedzUsuń"O północy w Paryżu" to jeden z najbardziej udanych filmów Allena pod jednym względem - tak genialnie pokazane są słynne osobowości, że przekonują do głębszego ich poznania. Oraz ich twórczości oczywiście. I podobnie było z serialem amerykańskim (choć w życiu nie wierzyłam, że kiedykolwiek będę pisać te słowa), który to serial zachęcił mnie do zgłębiania kultury.
OdpowiedzUsuńFitzgeralda dokładniej - bo o nim mówię, przedstawiła mi pokrótce "Plotkara" i to dzięki temu serialowi zainteresowałam się najpierw "Pięknymi i przeklętymi", a teraz właśnie "Wielkim Gatsby'm".
Co do listy BBC, to genialna lista nie tylko klasyków, ale naprawdę dobrych książek. Nie ma sensu się zrażać, tak samo jak łatwo można obrzydzić sobie dobrą powieść poprzez usłyszenie, że jest lekturą szkolną... Czasem można się bardzo zdziwić :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
Koniecznie do przeczytania przed wybraniem się do kina na film :-) A "O północy w Paryżu" uwielbiam i zaraz po obejrzeniu zakochałam się w latach 20...
OdpowiedzUsuńCzytanie klasyki idzie mi tragicznie, ale z ,,Wielkim Gatsbym" chciałabym się zapoznać. Chociaż znając życie nie zdążę przeczytać książki przed filmem, na który zamierzam pójść.
OdpowiedzUsuńOglądałam o ,,Północy w Paryżu". Podobał mi się, najbardziej rola Brody'ego. I McAdams, bo ją lubię. :)
Też 'Wielkim Gatsbym' zainteresowałam się po obejrzeniu filmu Allena. Jestem w trakcie czytania i na razie mogę powiedzieć tyle, że mam cały czas przed oczami Batemana z "American Psycho". Może tak korporacje i giełdy na mnie działają.
OdpowiedzUsuńNigdy mnie nie ciągnęło do tak zwanej klasyki, ale przez ciebie czuję, że będę musiała przeczytać w najbliższym czasie "Wielkiego Gatsby'ego". Mam tylko nadzieję, że nie będę żałować ;)
OdpowiedzUsuń