Rychu Zwierzchowski wiedzie żywot pasożyta-luzaka – sex, drugs and rock’n’roll. Pije, pali, gra na streecie i usilnie stara się nie znaleźć poważnej, regularnej pracy. Utrzymuje go córka, która co jakiś czas dba o uzupełnienie jego pustego portfela. Całe życie Dreszcza to koncerty i AC/DC ponad wszystko. Są przyjaciele i wrogowie, choć tych drugich rzecz jasna więcej. Aż pewnego dnia Dreszcz obrywa piorunem i … zyskuje nowe supermoce. Tylko czy to coś zmienia?
Niestety
nie jestem zachwycona. Pomimo tego, że autorowi poprawił się styl pisania na
lepsze, nadal mam problemy ze zrozumieniem sensu całej książki. Rychu to postać
karykaturalna, a jego realność jest tak wielka, że aż jej nie ma. Nie mogłam
przekonać się do Alojza i Benjamina, niby są to postacie ciekawe, lecz trochę
nie pasują do całej akcji. Benjamin chyba bardziej – to młody chłopak, który
zachciał być Alfredem dla Batmana. Batmanem zrobił Rycha, który oberwał
piorunem. Cała idea fabuły nie jest powalająca – Jakub Ćwiek walczył zacięcie o
oryginalność i ją zyskał w oczach wielu czytelników, lecz do mnie nie trafił.
Przez
wzmianki o utworach i muzykach przypomniał mi się pewien niewypał Anety
Jadowskiej, aczkolwiek w tym momencie naprawdę muszę pogratulować tutaj
autorowi, że przez te wszystkie lata aktywności pisarskiej zaczął o wiele
lepiej tworzyć. O wiele lepiej – tak, że przyjemnie się czyta, że słowa w miarę
dobrze oddają świat wymyślony i pozwalają w nim utknąć.
Wbrew
swojemu postanowieniu (nie będę kontynuować serii, które niezbyt przypadły mi
do gustu, tylko dlatego, że mają w sobie coś hipnotyzującego) stwierdziłam, że
jak już kontynuacja Dreszcza się
ukaże, to przeczytam. Chyba przez to, że z Ryśkiem łączy mnie muzyczna nić
porozumienia, jakkolwiek by to nie brzmiało. Na razie chyba dam sobie spokój z
Ćwiekiem i nie będę próbować - nie,
jeszcze nie teraz, jest tyle innych świetnych książek do przeczytania.
Osobom,
które z fantastyką nie mają zwykle do czynienia, lecz czasem czują w sercu, ze
muszą coś z tego gatunku przeczytać, powinno to przypasować. Historia Dreszcza
wbrew pozorom jest w miarę przystępna, choć niewątpliwie szalona. Bardzo
szalona… Wyobraźcie to sobie: wasz dziadek nagle wskakuje w wytartą ramoneskę,
bierze gitarę i idzie na ulicę dawać czadu. To by było dziwne. Trochę
niesamowite w naszym świecie. Dzięki temu Ćwiek funduje nam trochę zabawy ze
swoją nową książką. Lecz tylko trochę, bo objętością to ona nie grzeszy. I
czasem można się pogubić w wydarzeniach, jakoś tak niespójnie jest. Moja ocena –
3+.
Za egzemplarz dziękuję księgarni Matras!
mam ją w planach, lecz odległych...fantastyka mój żywioł :)
OdpowiedzUsuńKiedyś, w przyszłości może :)
OdpowiedzUsuńMnie bardzo się podobał i Kłamca, i Dreszcz. Ale ja daję radę zrozumieć nawet najbardziej chaotyczne książki :>
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam, chyba nie jest w moim stylu i raczej nie przypadłaby mi do gustu. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czytałam tę książkę. Była fajna, lekka. Rychu mnie wkurzał jako rockogrampa, ale sam zamysł świetny. Jedna rzecz irytowała mnie okropnie, zagłębianie się w postacie, które za chwilę miały zostać zamordowane. Po co mi wiedzieć kim On/Ona jest skoro i tak zaraz umrze, rozpraszało to moją uwagę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mi się tak książka nie spodobała. Wątek tajemniczych morderstw, popełnianych przez mimów fajny, jednak sam bohater i jego otwarta wulgarność oraz poczucie wyższości już takie spoko nie są. ; )
OdpowiedzUsuńA ja AC/DC uwielbiam :D Ale też pewnie dlatego gości w moim sercu, gdyż na takiej muzyce... na ich muzyce się wychowywałam. Brat molestuje zawsze ich piosenki, że hej :D Więc i ja czynię to samo :) Co do owej pozycji... hmm... teraz to się zastanawiam, ale na chwilę obecną mówię jej nie :)
OdpowiedzUsuńAutora polubiłam po książce Chłopcy, myślę, że i ta mi się spodoba;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam z pewnościa. Młj dziadek wskakujący w ramoneskę?... hmm... raczej nie potrafiłabym sobie tego wyobrazić :O A AC/DC bardzo lubię :-)
OdpowiedzUsuń