Tessa Gray should be happy – aren’t all brides happy? Yet as she prepares for her wedding, a net of shadows begins to tighten around the Shadowhunters of the London Institute. A new demon appears, one linked by blood and secrecy to Mortmain, the man who plans to use his army of pitiless automatons, the Infernal Devices, to destroy the Shadowhunters. Mortmain needs only one last item to complete his plan. He needs Tessa. And Jem and Will, the boys who lay equal to Tessa’s heart, will do anything to save her.
W
tym momencie można oficjalnie powiedzieć, że to już koniec Diabelskich Maszyn. Dla niektórych czytelników początek, dla innych
środek, dla jeszcze innych koniec się zbliża, ale nie jest mu śpieszno. Dla
mnie (nie)stety przygoda z srebrnowłosym Jemem, porywczym Willem i Tessą jest
skończona. Najpierw nie sądziłam, że aż tak bardzo to przeżyję. Początek
sprawiał, że wciąż i wciąż powtarzałam pod nosem, że wolę Dary Anioła, bo ta seria była pierwsza i jest lepsza. Teraz, kiedy
już przeczytałam ostatnią stronę Clockwork
Princess nadal tak twierdzę, ale przez krótką chwilę dopadło mnie
zwątpienie.
Droga Cassie!
Dziękuję,
że choć w pewnym stopniu złagodziłaś swoje żądze co do zabijania najlepszych
bohaterów! Dodatkowo dziękuję Ci, że przygotowałaś tak świetne zakończenie,
które pomimo braku wciągnięcia przez prawie pierwszą połowę lektury wcisnęło mnie
w krzesło! Dziękuję Ci także za parę ciekawych słówek, których mogłam się
nauczyć. Choć, Moja Droga, powtarzałaś się, oj, powtarzałaś się! Mało to oni
mieli słów w dziewiętnastowiecznej Anglii?!
Zirytowałaś
mnie jednak tym, że większy nacisk położyłaś na wątki miłosne, a spłyciłaś
sprawę Mortmain’a. Było na swój sposób spektakularnie, ale dla fana twoich
książek to wciąż za mało! Zabrakło mi powiewu świeżości. Wybacz, ale to prawda.
Jechałaś po wielu schematach, nawet wytyczonych przez siebie, choć zdobyłaś
moje serce nawiązaniami do twojej heksalogii. I tym drzewem genealogicznym na
końcu wydania, które miało tyle spoilerów, że hoho, ale to nie ważne, wreszcie
wiem, kto z kim i jak.
Dziękuję
Ci za te wszystkie emocje, które przeżywałam, za łzy wylane, za śmiech, za
uśmiechy i niewyraźne spojrzenia, kiedy to musiałam czytać niektóre linijki
ponownie. Jednakże bardzo chciałabym Cię kopnąć, bo tyle skrajnych odczuć
przetoczonych przez mój organizm mogło mi zaszkodzić! Nie tylko kacem
książkowym, ale może i czymś gorszym!
Dziękuję
Ci za bohaterów, których nie można nie kochać. Wszyscy mają w sobie coś, co
przypomina mi ekipę z Darów Anioła (może
to te nazwiska…?), a dzięki czemu czyta się jeszcze lepiej! Mogłabym Ci jeszcze
zarzucić ograniczenie opisów czasów, w których toczyła się akcja, ale mogę Ci
to wybaczyć, przecież wszyscy wiemy, że bardziej skupiłaś się na postaciach i
ich perypetiach i intrygach, a nie tle.
Bez
Nocnych Łowców moja egzystencja niebyła by kompletna, i przeczuwam, że nie tylko
moja. Twoja twórczość staje się powoli (nie wierzę, że to piszę…) klasyką
powieści paranormal romance i jedną z niewielu, do której mogę wracać wciąż i
wciąż nie bacząc na drobne niedociągnięcia i na to, że wałkowałam ją
niezliczoną ilość razy! Stworzyłaś świat, do którego wiele czytelniczek (i
czytelników, ale nie tak wielu pewnie) chciałoby się przenieść, zdradzając np.
Obóz Herosów. Warto żyć, by czytać takie perełki wśród zalewu braku logiki i
dennych bohaterek.
Droga
Cassie, podziękowania słane są Ci od dawna, pośród skarg na Twoje pomysły i
maltretowanie rodu Herondale, ale wszyscy mogą Ci to wybaczyć i będą wybaczać
już zawsze. Nie mogłam powstrzymać łez podczas lektury i jak piszę te słowa, to
wciąż szklą się moje oczy, a mózg płacze myśląc o tym, że muszę trochę poczekać
na premierę City of Heavenly Fire i
Twoje inne serie. Jednakże dam radę. A my, czytelnicy, nie zapominajmy, że
Nocny Łowca to nie fikcja, Nocny Łowca to styl życia!
PS: Agata, dzięki za użyczenie swojego egzemplarza!
Dlaczego ja jeszcze nie sięgnęłam po tę serię? Muszę to nadrobić! : )
OdpowiedzUsuńAż mnie skręca ale nie mogę się wczytać w recenzję, żeby nie narobić sobie spojlerów do poprzedniej części :(
OdpowiedzUsuńMusisz być silna!
Usuńszczerze? nie czytałam jeszcze tej serii. Tak wiem to nieprawdopodobne - pomagałam przy nieoficjalnym tłumaczeniu, ale jakoś nie ciągnęła mnie ta seria. Po twojej recenzji wiem, że wiele straciłam. Niestety w najbliższym czasie nie jestem w stanie nadrobić zaległości. Prawdopodobnie kiedyś przeczytam w końcu tę serię.
OdpowiedzUsuńŚwietna forma recenzji, genialnie się czytało:) Kocham zarówno Dary anioła, jak i Diabelskie maszyny. Czekam, aż książka będzie po polsku i doczekać się nie mogę. Może się zdecyduję i przeczytam w oryginale, a przy okazji poćwiczę angielki:)
OdpowiedzUsuńCo Ty czytasz, a co pa pacze... *_*
OdpowiedzUsuńWill! Aleś mnie zeźliła! (w sensie, teraz będę chodziła jak osa, bo chcę już ją przeczytać) Świetna seria, a autorkę ubóstwiam!
Och jak ja uwielbiam "Miasto Kości", ale ta seria nie przypadła mi do gustu za bardzo była podobna do "Miasta ..."
OdpowiedzUsuńUielbiam twórczość Cassie, ale na Mechaniczną Księżniczkę będę musiała poczekać az do polskiego wydania, bo z moim angielskim nie jest tak dobrze jakbym chciała :(
OdpowiedzUsuń