poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Cassandra Clare, Clockwork Princess


Tessa Gray should be happy – aren’t all brides happy? Yet as she prepares for her wedding, a net of shadows begins to tighten around the Shadowhunters of the London Institute. A new demon appears, one linked by blood and secrecy to Mortmain, the man who plans to use his army of pitiless automatons, the Infernal Devices, to destroy the Shadowhunters. Mortmain needs only one last item to complete his plan. He needs Tessa. And Jem and Will, the boys who lay equal to Tessa’s heart, will do anything to save her.
W tym momencie można oficjalnie powiedzieć, że to już koniec Diabelskich Maszyn. Dla niektórych czytelników początek, dla innych środek, dla jeszcze innych koniec się zbliża, ale nie jest mu śpieszno. Dla mnie (nie)stety przygoda z srebrnowłosym Jemem, porywczym Willem i Tessą jest skończona. Najpierw nie sądziłam, że aż tak bardzo to przeżyję. Początek sprawiał, że wciąż i wciąż powtarzałam pod nosem, że wolę Dary Anioła, bo ta seria była pierwsza i jest lepsza. Teraz, kiedy już przeczytałam ostatnią stronę Clockwork Princess nadal tak twierdzę, ale przez krótką chwilę dopadło mnie zwątpienie.

Droga Cassie!

Dziękuję, że choć w pewnym stopniu złagodziłaś swoje żądze co do zabijania najlepszych bohaterów! Dodatkowo dziękuję Ci, że przygotowałaś tak świetne zakończenie, które pomimo braku wciągnięcia przez prawie pierwszą połowę lektury wcisnęło mnie w krzesło! Dziękuję Ci także za parę ciekawych słówek, których mogłam się nauczyć. Choć, Moja Droga, powtarzałaś się, oj, powtarzałaś się! Mało to oni mieli słów w dziewiętnastowiecznej Anglii?!

Zirytowałaś mnie jednak tym, że większy nacisk położyłaś na wątki miłosne, a spłyciłaś sprawę Mortmain’a. Było na swój sposób spektakularnie, ale dla fana twoich książek to wciąż za mało! Zabrakło mi powiewu świeżości. Wybacz, ale to prawda. Jechałaś po wielu schematach, nawet wytyczonych przez siebie, choć zdobyłaś moje serce nawiązaniami do twojej heksalogii. I tym drzewem genealogicznym na końcu wydania, które miało tyle spoilerów, że hoho, ale to nie ważne, wreszcie wiem, kto z kim i jak.

Dziękuję Ci za te wszystkie emocje, które przeżywałam, za łzy wylane, za śmiech, za uśmiechy i niewyraźne spojrzenia, kiedy to musiałam czytać niektóre linijki ponownie. Jednakże bardzo chciałabym Cię kopnąć, bo tyle skrajnych odczuć przetoczonych przez mój organizm mogło mi zaszkodzić! Nie tylko kacem książkowym, ale może i czymś gorszym!

Dziękuję Ci za bohaterów, których nie można nie kochać. Wszyscy mają w sobie coś, co przypomina mi ekipę z Darów Anioła (może to te nazwiska…?), a dzięki czemu czyta się jeszcze lepiej! Mogłabym Ci jeszcze zarzucić ograniczenie opisów czasów, w których toczyła się akcja, ale mogę Ci to wybaczyć, przecież wszyscy wiemy, że bardziej skupiłaś się na postaciach i ich perypetiach i intrygach, a nie tle.

Bez Nocnych Łowców moja egzystencja niebyła by kompletna, i przeczuwam, że nie tylko moja. Twoja twórczość staje się powoli (nie wierzę, że to piszę…) klasyką powieści paranormal romance i jedną z niewielu, do której mogę wracać wciąż i wciąż nie bacząc na drobne niedociągnięcia i na to, że wałkowałam ją niezliczoną ilość razy! Stworzyłaś świat, do którego wiele czytelniczek (i czytelników, ale nie tak wielu pewnie) chciałoby się przenieść, zdradzając np. Obóz Herosów. Warto żyć, by czytać takie perełki wśród zalewu braku logiki i dennych bohaterek.

Droga Cassie, podziękowania słane są Ci od dawna, pośród skarg na Twoje pomysły i maltretowanie rodu Herondale, ale wszyscy mogą Ci to wybaczyć i będą wybaczać już zawsze. Nie mogłam powstrzymać łez podczas lektury i jak piszę te słowa, to wciąż szklą się moje oczy, a mózg płacze myśląc o tym, że muszę trochę poczekać na premierę City of Heavenly Fire i Twoje inne serie. Jednakże dam radę. A my, czytelnicy, nie zapominajmy, że Nocny Łowca to nie fikcja, Nocny Łowca to styl życia!


PS: Agata, dzięki za użyczenie swojego egzemplarza! 

8 komentarzy:

  1. Dlaczego ja jeszcze nie sięgnęłam po tę serię? Muszę to nadrobić! : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mnie skręca ale nie mogę się wczytać w recenzję, żeby nie narobić sobie spojlerów do poprzedniej części :(

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze? nie czytałam jeszcze tej serii. Tak wiem to nieprawdopodobne - pomagałam przy nieoficjalnym tłumaczeniu, ale jakoś nie ciągnęła mnie ta seria. Po twojej recenzji wiem, że wiele straciłam. Niestety w najbliższym czasie nie jestem w stanie nadrobić zaległości. Prawdopodobnie kiedyś przeczytam w końcu tę serię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna forma recenzji, genialnie się czytało:) Kocham zarówno Dary anioła, jak i Diabelskie maszyny. Czekam, aż książka będzie po polsku i doczekać się nie mogę. Może się zdecyduję i przeczytam w oryginale, a przy okazji poćwiczę angielki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co Ty czytasz, a co pa pacze... *_*
    Will! Aleś mnie zeźliła! (w sensie, teraz będę chodziła jak osa, bo chcę już ją przeczytać) Świetna seria, a autorkę ubóstwiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Och jak ja uwielbiam "Miasto Kości", ale ta seria nie przypadła mi do gustu za bardzo była podobna do "Miasta ..."

    OdpowiedzUsuń
  7. Uielbiam twórczość Cassie, ale na Mechaniczną Księżniczkę będę musiała poczekać az do polskiego wydania, bo z moim angielskim nie jest tak dobrze jakbym chciała :(

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...