Jak uratować miłość, gdy dopada cię rutyna, a mężczyzna, którego wybrałaś, zachowuje się inaczej niż wtedy, gdy się w nim zakochałaś? Plan: żyć długo i szczęśliwie to nie poradnik. To prawdziwa historia dziennikarki, która postanowiła walczyć o swój związek, gdy z fazy wielkiej miłości przeszedł w fazę stagnacji i niezrozumienia. Postawiła wszystko na jedną kartę i zdecydowała się na ryzykowny eksperyment. Na własnej skórze sprawdziła wszystkie mądrości terapeutów, poradników i przyjaciółek. Niniejsza książka jest szczerym i zabawnym opisem zmagań Alisy – z niej dowiesz się, które rady warto wziąć sobie do serca, a o których lepiej zapomnieć.
Nie
jestem zwolenniczką poradników i na razie moje podejście pewnie się nie zmieni.
Nudzą mnie, ot co. Książka Alisy Bowman skusiła mnie wieloma chwytliwymi
hasłami i opiniami krążącymi po sieci. Skoro miał to nie być typowy poradnik,
to czemu nie spróbować? Wyciągnęłam z tej decyzji następujące wnioski: a) nawet
jeżeli coś ma nie być poradnikiem, to nie znaczy, że autor bądź autorka
(niepotrzebne skreślić) w takowy ton nie uderzą; b) bardzo dobrze się przy tym
zasypia; c) takie czytadło może i mieć niezły i wciągający początek, aczkolwiek
potem wszystko może się popsuć i będę spać. Tak, nie jestem zbyt pozytywnie
zaskoczona. Negatywnie także nie. Nie wiem, co mam zrobić z tym czymś. Z jednej
strony miało być wesoło i może i było, na samym początku, lecz później
przerodziło się w zwierzenia zmęczonej życiem kobiety. Coś podobnego można
przeczytać u Jodi Picoult. Tylko że ona o wiele ciekawiej pisze.
Jakoś
to do mnie nie przemówiło. Chyba dlatego, że czysty odmóżdżacz dla kobiet, a ja
toczę własną wojenkę z takimi czytadłami. To może inaczej: pod koniec wiało
nudą i główna bohaterka a zarazem autorka posiadła niezwykłe zdolności
irytowania czytelnika. Podziwiam jej silną wolę, że zebrała się, żeby naprawić
małżeństwo, a nie spędzała czas na tworzeniu planów morderstwa wspomnianego. Podziwiam
jej zaparcie, że wciąż kontynuowała swój plan i miała cierpliwość. Mnie to
niestety nie wystarcza.
Osoby,
które poszukują czegoś ambitnego w lekturach, przestrzegam, tutaj tego nie
znajdziecie. Możecie się odprężyć, pomyśleć trochę o problemach w małżeństwie,
jeśli takowych macie deficyt. Może to dla was być pocieszenie bądź inspiracja
do działania – każdy odbierze inaczej historię Alisy Bowman. Dlatego bez oceny.
Jeśli chcecie zająć sobie wieczór i odprężyć się przy czymś ultra lekkim i
przyjemnym okraszonym drobinkami humoru, to możecie rozważyć tę pozycję.
BLOG AUTORKI (tak, prowadzi bloga o swoim małżeństwie!): http://www.projecthappilyeverafter.com/
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu ZNAK
Hm... okładka jest ciekawa. Opis też. Nie podobało mi się do momentu, kiedy dowiedziałem się, że to prawdziwa historia. Może skuszę się na takową książkę.
OdpowiedzUsuńSkoro piszesz, że usypiająca to poszukam czegoś innego :)
OdpowiedzUsuń