sobota, 20 kwietnia 2013

Intruz, Andrew Niccol (2013)


To, że czytałam książkową wersję Intruza dawno temu, bardzo mi pomogło. Pamiętam, że byłam zachwycona i nie dowierzałam, że coś tak dobrego wyszło spod palców Stephanie Meyer. Na ekranizację poszłam, choć przez moment wątpiłam, czy jest sens, ale teraz nie żałuję tej decyzji. Mogłam potraktować film jako odrębny twór. Wreszcie. I przez te dwie godziny po mojej głowie nie kołatały się myśli pełne przekleństw w stosunku do tych, którzy zmieniali niektóre wydarzenia. Dzięki temu mogłam rozkoszować się pięknem obrazu i muzyki bez zbędnych jęków.

Tak, wyszłam z projekcji z otwartymi ustami. Tak, prawie przez cały seans miałam oczy jak spodki. Tak, już na samym początku, kiedy zobaczyłam prawdziwy wygląd Wagabundy, a w tle leciał świetny utwór, łzy ruszyły podbijać moje policzki. Tak, nie do końca mogę zrozumieć falę krytyki wylewającą się z klawiatur i ust. Intruz jako film radzi sobie świetnie.


Chyba najlepszym dla mnie podejściem jest kompletnie nie przejmować się wszystkimi nowinkami i opiniami na temat różnych ekranizacji, tylko spontanicznie się na nie wybrać. Wtedy nie będę mieć zbyt wielkich oczekiwań, a może zostanę bardzo pozytywnie zaskoczona, tak jak wczoraj.

Dlaczego warto wybrać się na Intruza?
>Aktorzy przedstawieni jako bohaterowie nie rażą w oczy, ba, miło się ich ogląda, pomimo że odstają trochę od swoich pierwowzorów. Fanfary należą się Diane Kruger za fantastycznie zagraną rolę Tropiciela i Maxowi Ironsowi za rolę Jareda.
>Zdjęcia się boskie! Nie mogłam przewidzieć, że zwykłe wnętrze skały czy też najnormalniejsze amerykańskie miasto, lekko odpicowane wywołają na mym obliczu błogi uśmiech.
>MUZYKA! Dawno nie słyszałam tak dobrych utworów w jakimś filmie! I tak dawno nie zachwyciłam się takowymi! Antonia Pinto jako kompozytora dotąd nie kojarzyłam, ale będę bacznie śledzić jego karierę – ukradł moje serce Soul Inside.

Postanowiłam napisać ten tekst zainspirowana dzidami z grotami krytyki krążącymi po Internecie. Chcę Was zachęcić do niezbyt pochopnego osądzania tego obrazu – moim zdaniem ekipa filmowców wykonała wspaniałą pracę zasługującą na uznanie. Rezerwa, z którą podchodzę do ekranizacji, dzięki Intruzowi powoli paruje, a może wróci po Mieście Kości – mam nadzieję, że nie. Wczorajsza wyprawa do kina była jedną z lepszych w moim życiu… Nie do wiary… Poszłam na ekranizację takiego Intruza i wyszłam ze ślinotokiem równym temu, z którym wypatoczyłam się po Atlasie Chmur… I mam w nosie, że paring Ian – Wanda został spłycony!

PS: TYLKO NIE WOLNO IŚĆ Z NASTAWIENIEM, JAKBY TO MIAŁ BYĆ NAJLEPSZY FILM SCI-FI WSZECH CZASÓW. TO NIEZDROWE (Przecież oparte jest to na książce dla nastolatek)

14 komentarzy:

  1. Ja bardzo miło spędziłam czas w kinie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie oglądałam i nie mam zamiaru :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja bardzo chętnie obejrzę. Zapowiedź całkiem ciekawa, ale najpierw książka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja oglądałam i czytałam - obie wersje mi się podobały i są godne polecenia :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam zamiar się na niego wybrać i już nie mogę się doczekać. :D

    Pozdrawiam. :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Do intruza jako filmu nikt mnie nie przekona, ale ksiazce byc moze dam szanse.
    Obserwujemy- odp na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ochotę na film, ale powstrzymam się przed tym - najpierw muszę przeczytać książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam ochotę na książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podobała mi się i książka i film :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka trafiła do mnie bardziej niż film. Do filmowej wersji ,,Intruza" jakoś nie mogłam się całkowicie przekonać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Film obejrzałam już jakiś czas temu w kinie, a wczoraj udało mi się zdobyć angielską wersję do obejrzenia w domu. I choć początkowo film bardzo skrytykowałam, to po pewnym czasie zaczynam widzieć, że nie jest idealnie, ale też i nie najgorzej.
    Aktorka grająca Wandę/Melanie bardzo pasowała mi do tej roli, tak samo jak aktor wcielający się w rolę Iana. Nie wiem dlaczego, ale bardzo podobały mi się jego oczy :)
    Przerażała mnie tylko wizja reżysera, która naprawdę odbiegała od fabuły książki. A szkoda, bo na tak długą ekranizację można spodziewać się czegoś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rownież byłam w kinie i jestem oczarowana! Zdecydowanie bardzo mi się podobało! Intruza mam już kupionego, żałuję tylko, że nie udało mi się go przeczytać przed seansem.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja już nie czytam komentarzy, opinii, niczego (zwykle na filmwebie), bo tam sami "znawcy" krytykujący wszystko jak leci. A mnie film właśnie się podobał, zawarli to co istotne z książki, fajnie przedstawili relacje Mel i Wandy, wątek miłosny całkiem, całkiem. Bardzo przyjemnie się oglądało, z ochotą obejrzę kolejny raz :)

    OdpowiedzUsuń
  14. http://to-wonderland-olcik.blogspot.com/
    Dopiero zaczynam, ale może ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...