Witajcie w Le Cirque des Reves: w namiotach w biało-czarne paski czekają was niezwykłe przeżycia, można się tam zgubić w gąszczu chmur, przechadzać po bujnym ogrodzie z lodu i podziwiać, jak wytatuowana kobieta guma wciska się do szklanego pudełka. W tym świecie iluzji rozgrywa się zaciekła rywalizacja – pojedynek dwojga magików, Celii i Marca, których od dzieciństwa szkolili właśnie w tym celu władczy nauczyciele. Rywale nie wiedzą, że w tej grze może być tylko jeden zwycięzca, a cyrk jest areną niecodziennej bitwy, w której bronią jest wyobraźnia. Kiedy zaś Marco i Celia dadzą się ponieść uczuciu, ich mistrzowie zdecydują się na bezwzględną interwencję.
Czytając opisy można dowiedzieć się wystarczająco dużo, aby
sięgnąć po daną pozycję. Można też zepsuć sobie radość ze stopniowego
odkrywania misteriów danego świata. Równie dobrze można się zniechęcić i
stwierdzić: o nie, to nie dla mnie.
Lub można się nadziać na zdania, które kompletnie nie oddają akcji i fabuły.
Bolesne to nadzianie się. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że Cyrk nocy jest tego doskonałym
przykładem, bo wnioskując po opisie Erin Morgenstern pisze o wielkim pojedynku –
spodziewamy się bitwy, walki. Kolejne myśl – ach, pewnie iluzjoniści to
młodzież, która się w sobie zakocha, kolejne nastoletnie miłostki, jakbyśmy za
mało tego na rynku mieli. Błąd.
Najlepsze jest to, że Marco i Celia młodzieżą są tylko
przez chwile. Cyrk nocy to opowieść o
pojedynku, prawda, ale trwa on dość długo i powoduje wiele nieprzewidzianych
wcześniej wydarzeń. Pojedynek ten na dobrą sprawę sięga hen przed akcją opisaną
w książce, dotyczy on ojca Celii i nauczyciela Marca, którzy z własnych pobudek
nie chcą sami się tym zająć, tylko wystawiają coś na styl ludzkiego mięsa
armatniego. I to mięso armatnie ma walczyć między sobą nie pięściami, ale na
twory, jedno stworzy to, drugie w odezwie to i
tak dopóki nie zostanie wyłoniony zwycięzca.
Nie jest to na pewno coś dla osób lubujących się w wartkiej
akcji. Gra pozorów, gra na drobne kroki, gra na inteligencję, subtelne zmiany –
na tym opiera się cyrk. Wielce wyrafinowany, czarno-biały, niesamowity,
magiczny, niepowtarzalny. Chciałabym go kiedyś odwiedzić, chciałabym się do
niego przenieść, zasmakować, zawitać w Lodowym Ogrodzie, przyjrzeć się pokazom
Celii, posłuchać wróżb Isobel, poznać bliźnięta i Tsukiko, intrygującą postać,
za którą snuje się cień przeszłości. Nie do wiary, ale ponownie się zakochałam,
tym razem w Le Cirque des Reves, w
tamtejszej atmosferze.
Pojedynek pojedynkiem, może i to on jest filarem akcji, ale
autorka zastanawia się nad istotą czasu i przyszłości, nad tym, co nadal dla
ludzkości jest tajemnicą i pewnie na zawsze nią pozostanie. Tworzy tak barwną
opowieść, nie gubi się w przestrzeni, którą wykreowała – opisy cyrku i
dwutorowa akcja są trudne do utrzymania na poziomie. Wątków jest wiele,
wszystkie łączone są przez namioty w czarno-białe paski. Co wzbudziło moje zadziwienie – tej książki
nie da się czytać szybko. Po prostu nie da się i już. Nie można wyprzedzić
wydarzeń, trzeba wszystko samemu odczuć i odkryć, zobaczyć i doświadczyć, tempo
narzucone jest nam z góry. Dla mnie to nowość, niewielu autorów zatrzymywało
mnie słowami i kazało się dokładnie wczytywać. Erin Morgenstern powiększyła to
grono.
Z przyczyn losowych nie mogłam czytać książki jednego dnia,
trzeba było przerywać, ale nawet odchodząc wciąż miałam ją w głowie. Czaiła się
za rogiem krzycząc – wracaj i czytaj!
Przypominała mi trochę Wróżbiarzy Libby Bray, może przez to, że rozgrywa się w podobnym okresie. I jest w niej
podobna magia i magnetyzm. Głupotą z mojej strony byłoby, gdyby ten tekst nie
był istną pieśnią pochwalną, gdyż Cyrk
nocy to świetna powieść opowiadająca o trudnej miłości i o niepowtarzalnych
osobowościach upchniętych razem przy pracy nad i w cyrku. Uwielbiam, uwielbiam,
uwielbiam! Zachęcam bardzo, bardzo, bardzo! Szóstka może o tym doskonale
świadczyć! Nie ma to jak na nowy rok przeczytać sobie coś fantastycznego, mam
nadzieję, że cały 2013 będzie obfitował w takie lektury.
Widzę, że obie zaczęłyśmy ten rok z przytupem i szóstką :)
OdpowiedzUsuńCo do sugerowania się opisem i myślami w stylu "ach, pewnie iluzjoniści to młodzież, która się w sobie zakocha, kolejne nastoletnie miłostki, jakbyśmy za mało tego na rynku mieli" - to ja tak mam, przyznaję bez bicia. Ale cóż, chyba tego nie unikniemy...
Natomiast sama książka wywołuje we mnie skrajne emocje - czasem chcę się rzucić do księgarni (osobny artykuł w NF musi o czyś świadczyć przecież), a czasem (recenzje, które są niepochlebne albo takie niby zachwalające ale bez fajerwerków) chcę ją sobie odpuścić. Nie wiem, ta książka to jakaś jedna wielka niewiadoma :D:D
Też się tak sugeruję, ku mojemu niezadowoleniu... O__O
OdpowiedzUsuńOj, racja! Coś mnie do niej ciągnęło, ale gdyby nie to, że wypatrzyłam ją w dobrym stanie w antykwariacie, nieprędko bym po nią sięgnęła. Jak będziesz mieć okazję, to sięgnij, spróbuj, I hope you'll like it :)
jakoś nie mam ochoty przeczytać tej książki, okładka mnie też nie kusi :)
OdpowiedzUsuńZostałaś wyróżniona w Versatile Blogger, zapraszam na bloga po szczegóły :)
Już tyle recenzji się naczytałam o tej książce, ale sama nie mam najmniejszej ochoty po nią sięgać. I myślę, ze szybko się to nie zmieni.
OdpowiedzUsuńO rany! Teraz nie ma żadnego "ale"! Czy o tej porze są otwarte księgarnie?!
OdpowiedzUsuńAle mi narobiłaś smaczka... Kurczę! A zwłaszcza te ostatnie słowa: "(...)Cyrk nocy to świetna powieść opowiadająca o trudnej miłości i o niepowtarzalnych osobowościach upchniętych razem przy pracy nad i w cyrku. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Zachęcam bardzo, bardzo, bardzo! Szóstka może o tym doskonale świadczyć!". Muszę ją mieć! Recenzja jak najbardziej mistrzowska i zachęcająca! Twój entuzjazm bucha z każdej literki opinii.
Okej, to ja idę kupić książkę... No dobrze, jutro. Dzisiaj jest za późno.
O Cyrku czytałam same pozytywy i Twoja recenzja również potwierdza to, że książka jest genialna. Na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńNa samym początku byłam właśnie tą osobą, która stwierdziła: "ta lektura raczej nie przypadnie mi do gustu". Jednak po tylu pozytywnych recenzjach, muszę dorwać "Cyrk nocy", bo zaczyna mnie kusić. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Libby Bray! Więc jeśli dostrzegasz podobieństwo jest 99% szans, że mi się spodoba. Do tego fantastyczna sceneria, ta epoka... Rozpływam się :)
OdpowiedzUsuńCzytam o niej same pozytywne recenzje także chyba nie mam wyboru:D
OdpowiedzUsuńCzytając wstęp miałam obawy, że książka Cię nie urzekła. Że liczyłaś na pojedynek i wartką akcję. Parę osób już wykazywało rozczarowaniem tym faktem...
OdpowiedzUsuńDla mnie to jedna z najlepszych powieści, jakie czytałam w życiu. Pochłonęłam ją błyskawicznie, na jednym wdechu. Rozumiem jednak co masz na myśli pisząc, że nie da się jej czytać szybko. To prawda, 'Cyrk nocy' to taka literacka uczta, którą pochłania się poprzez upajanie każdym słowem. Coś wspaniałego!
Od jakiegoś czasu mam apetyt na tę książkę, a Twoja recenzja sprawiła, że "zgłodniałam" jeszcze bardziej
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że nastawiłam się na coś kompletnie innego, troszkę się rozczarowałam. Chętnie zobaczyłabym ekranizacje tej powieści ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym aby powieść bardziej koncentrowała się na tytułowej dwójce, a tyle tutaj wątków pobocznych (które zazwyczaj lubię, ale w "Cyrku nocy" średnio mnie interesowały).
Niemniej miło wspominam lekturę :)
No i bardzo dobrze, że książka się spodobała :) Obym i ja była tak zachwycona :)
OdpowiedzUsuńTeraz to już na pewno muszę dorwać ją w swoje ręce :D
OdpowiedzUsuń