czwartek, 25 lipca 2013

HIM, Tears on Tape

Na początku myślałam, że Strange world to zwiastun nadchodzącej płyty HIM. Byłam pełna entuzjazmu. Potem zrozumiałam jednak, że to Tears on tape dawało przedsmak najnowszej płyty formacji. Wtedy uśmiech zjechał mi z twarzy zastąpiony przez wyraz niepewności. Co teraz będzie? W jaką stronę poszło HIM? Argh, tyle niespełnionych nadziei! Ta płyta kompletnie mnie zgasiła! Dodatkowo słuchałam jej wtedy, kiedy wałkowałam po raz kolejny świetny Halycon czy Paramore, a HIM wypadali (pomimo że to inny rodzaj muzyki) blado…

Niestety znalazłam parę instrumentalnych utworów, o których mogę napisać tylko to, że są. Żaden, zaznaczam, żaden nie wywarł na mnie większego wrażenia i tylko się denerwowałam, że muszę je przewijać w celu dotarcia do piosenek mnie interesujących. Zamiast zasiać we mnie ziarno ciekawości, słuchanie ich było dla mnie stratą czasu… Lecz. W tym przypadku musiało się pojawić coś alepodobnego. Nieprawdą jest, że formacja spaprała cały album. Nie przypadło mi to, że np. przy All lips go blue zwrotka daje nadzieję na refren z pazurem, który jednak taki nie jest. Przynajmniej riffy w tym utworze są ciekawe. Z Love without tears jest w sumie podobnie… Z Tears on tape też… Prawie cała płyta jest taka!

I will be the end of you czy też W.L.S.D wychodzą przed szereg, bo mają w sobie to COŚ, co sprawia, że dany utwór wchodzi do mojej głowy. Dzięki zespole za te dwie piosenki, bo są naprawdę dobre! Bardzo, bardzo dziękuję! Ratują album od nijakości… Aczkolwiek wciąż to nie zmienia faktu, że jako całokształt nie jest on niezwykle porywający. Nawet porywający. Po prostu pojawia się w odtwarzaczu i znika nie zostawiając nic po sobie.

To chyba dobrze, że nie ma więcej piosenek. Całość trwa niecałe czterdzieści minut, a patrząc z perspektywy wielu innych wydanych w tym roku płyt, to mało. Przed dwa miesiące starałam się wsłuchać, katowałam, puszczałam od nowa i nic. Nic we mnie nie zostało. Nie znajdę u siebie przesadnej miłości do zespołu, ale nie czuję też, że kompletnie mi to nie pasuje. Jestem… obojętna. Dlatego też nie wystawię oceny liczbowej. Zastanówcie się, czy zależy Wam aż tak, by się zapoznać z tą pozycją. Jeśli nie, odpuście. Przeczekajcie. Może to kiedyś ona dopadnie Was i będziecie mieli inne odczucia niż ja. 

5 komentarzy:

  1. Mimo iż słucham głównie rocka HIM jakoś nie należy do tego grona. Puściłam sobie teraz kawałek płyty na youtube. Obiektywnie oceniając jest w sumie w porządku, ale nie na moje gusta. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się zastanawiam gdzie ten stary dobry HIM się wybrał, gdzie się podziała jego piekielna wysokość? Już "Screamworks: Love in theory in practice" był średni, ale dało się wynorać kilka świetnych nagrań, ale "Tears on tape" to przy genialnych Venus Doom, Love Metal, czy Razorblade Romance to katastrofa i beznadzieja w czystej postaci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczaki! Od jakiegoś czasu zaniedbałem swoją wiedzę z muzycznego świata. Zostaję tutaj, może uda mi się nadrobić :) Póki co, idę słuchać płyty HIM :) Zapraszamy też do nas na http://therecipesfactory.blogspot.com/ gotujemy, czytamy książki, podróżujemy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tę płytę. Również recenzowałam ją na swojej stronie. Niestety HIM się nie popisał. Mimo całej mojej wieloletniej sympatii do tego zespołu, ta płyta wypadła bardzo przeciętnie. A szkoda.
    Pozdrawiam
    Miłośniczka Książek

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię ich niektóre piosenki :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...