Absolwent college'u, Benjamin Braddock (Dustin Hoffman), nie ma pomysłu na dalsze życie. Jego wkroczenie w dorosłość doskonale wykorzystuje jego sąsiadka, pani Robinson (Anne Bancroft). Romans ze starszą kobietą nie jest dla Bena szczytem marzeń i w dalszym ciągu poszukuje swojej drogi życia. Zbiegiem okoliczności zakochuje się w córce Robinsonów, Elaine (Katharine Ross), a taki obrót sprawy jest całkowicie nie na rękę jej matce.
Dawno nie byłam tak zachwycona
filmem. Wczoraj rano wyszłam z kina po Iluzji
z wielkim uśmiechem radości i zadowolenia na twarzy, aczkolwiek nie sądziłam,
że ten wyszczerz przetrwa CAŁY DZIEŃ, a nawet jeszcze dłużej, a to za sprawą
niesamowitej kreacji młodego Dustina Hoffmana wrzuconego w wir
miłosno-romansowy, okraszony świetną i niezapomnianą muzyką duetu Simon &
Garnfunkel.

Tło nie jest nam potrzebne. Rzecz
dzieje się pomiędzy trzema głównymi bohaterami, toteż na nich się trzeba
skupić, a odpuścić sobie zapełnianie czasu widokami, wystrojami wnętrz. Tak,
krajobrazy bardzo często sprawiają, że film podoba mi się jeszcze bardziej, ale
w tym przypadku kompletnie nie odczułam ich braku. Najpierw czułam się nieco
nieswojo, gdy kamera biegała za Benem – głównie pokazywano go w planie
amerykańskim, półzbliżeniach i zbliżeniach (z naciskiem na te dwa ostatnie). Twórcy
nie zapomnieli także o detalach – jednym z nich jest moment, kiedy pani
Robinson naciąga na nogę pończochę – wielu ta scena nieodzownie kojarzyć się
będzie właśnie z Absolwentem.
Cały czas po głowie chodzi mi The Sound of Silence. Nie żebym
wcześniej nie znała tego utworu – to by była hańba dla mojej dumy, lecz właśnie
film wypełnił pustkę w moim sercu, jaka czasem zieje, gdy tego słucham. A
usłyszeć go na początku, w trakcie wejściówki – bezcenne uczucie! Tak samo na
zakończeniu. Co ja mogę Wam napisać? Absolwent
to obraz totalny i majstersztyk. Gnieżdżący się w umyśle, zapełniający
dziury, zmuszający do myślenia, doskonale łączący komedię romantyczną z
dramatem obyczajowym. W ogóle nie czułam lat, które minęły od czasu powstania
obrazu, co znaczy, że jest PONADCZASOWY. Cieszę się, że obejrzałam go dopiero
teraz – dojrzałam do treści, a nie wtedy, kiedy bardzo chciałam (miałam może 10
lat albo i mniej). Nie ma nic lepszego niż klasyka kina smakowana w odpowiednim
miejscu i czasie. Absolwent leci na
szczyt mojej listy ulubionych filmów. Znalazł się już tam na początku, w
trakcie sceny na lotnisku, kiedy poczułam, że to jest to!
Bardzo zaciekawił mnie ten film. Już sobie go zapisuję. Chętnie go kiedyś obejrzę. :)
OdpowiedzUsuńObejrzę z chęcią :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl