Poznajcie Pata. Pat ma pewną teorię – jego życie to film, który zakończy się happy endem, czyli powrotem jego byłej żony. Pat musi tylko spełnić kilka warunków: robić codziennie setki brzuszków, czytać więcej książek, ćwiczyć bycie miłym i dwa razy dziennie łykać kolorowe pastylki. Niestety nic nie układa się tak, jak powinno. Na domiar złego za Patem łazi piękna, choć równie stuknięta jak on Tiffany, prześladuje go piosenka Kenny’ego G, a nowy terapeuta sugeruje zdradę jako formę terapii! Pat nie przestaje jednak myśleć pozytywnie. Czy to wystarczy, by osiągnął swój cel?
Podczas
czytania przyjęłam, że książka i film to dwie kompletnie inne rzeczy, które
łączą tylko niektóre wydarzenia. Z filmu autorzy zrobili bardziej komedię,
pozmieniali charaktery postaci, wydarzenia, fundamenty… A powieść bardziej
podchodzi pod dramat obyczajowy. Zacznijmy od tego, że jest napisana dziwnym
językiem. Główny bohater, pomimo, że ma swoje lata, zachowuje się tak, jakby
cofnął się w rozwoju, myśli jak dziecko – po prostu widać po nim objawy choroby
psychicznej. Jest postacią tak oryginalną, że trzeba się uzbroić w cierpliwość
podczas poznawania go – ma skłonności do irytowania otoczenia poprzez
zapatrzenie w byłą żonę. Tak, to może sprawić, że będziemy chcieli wykonać
pewien ruch znany osobom, które obejrzały kinową wersję Poradnika pozytywnego myślenia. Matthew Quick mógłby śpiewać I believe I can fly i poczuć się jak
Hemingway! Ale mnie było trochę żal czytnika, więc nie wyleciał przez okno…
Jednak
ta historia ma w sobie coś takiego, że pochłonęłam ją w jeden ranek. Nie
szczerzyłam się w próżnię ani nie płakałam, bo ona nie ma wzbudzać w czytelniku
skrajnych emocji. Ma puknąć serce i umysł, żeby choć trochę myślały pozytywnie.
Na dobrą sprawę nic nigdy nie jest stracone, choć los wybiera dla nas różne
drogi, nie zawsze takie, które by nas w stu procentach satysfakcjonowały. O, i
jeszcze jedno! Życie to nie film! Myślenie takie może zgubić człowieka! Jeśli
ktoś choć w jakimś momencie pomyślał, że jego życie jest jak obraz w kinie, to
powinien ekspresowo zażyć książki Quicka! To jedno z niewielu skutecznych
lekarstw! Lepsze od kolorowych tabletek!
Ci,
którzy widzieli film, mogą być nieco zawiedzieni, że w oryginale brakuje
humoru, ciekawych scen i pomysłowej akcji, ale co tam, to jest naprawdę książka
warta przeczytania! Może się nie spodobać (wszystko przez sposób myślenia
Pata), może irytować, ale to nie jest ważne, bo treść jest świetna! I mnie się
bardzo podobało! Tylko zauważyłam jeden fakt – postaci nie są nam szczególnie
przybliżone. Pojawia się ich parę, ale żadnej nie znamy tak, jakby to
powiedzieć, od podszewki. Jest tak dlatego, że Poradnik pozytywnego myślenia to
coś na styl pamiętnika Pata, który sprawia, że tylko z jego perspektywy możemy
poznawać świat. Długo się zastanawiałam,
jaką ocenę mam postawić. Padło na piątkę, bo jednak to tego maksimum zabrakło
czegoś. Tego czegoś, co sprawia, że mam kaca książkowego i cały kolejny dzień
chodzę nieprzytomna. Właśnie tego zabrakło. Ale może Was, po lekturze, takie
coś trafi.
Premiera
6 marca, ready, steady, buy!
A o filmie pisałam TU
Umocniłaś mnie w przekonaniu, iż muszę w najbliższym czasie przeczytać tę świetnie zapowiadającą się książkę :P
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej miałem chęć na tę książkę a teraz mam jeszcze większą. Filmu jeszcze nie widziałem, bo zdecydowanie wolę najpierw przeczytać książkę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Już czeka w empikowym koszyku. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie ten tytuł. Czekałam na jakąkolwiek recenzję, żeby dowiedzieć się, czy warto po książkę sięgnąć, czy raczej nie. Twoja jest pierwsza i tak bardzo zachęcająca, że jak tylko będę miała okazję, na pewno po książkę sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNormalnie pewnie nie sięgnęłabym po ten tytuł, ale po twojej recenzji poczułam taką nagłą potrzebą zapoznania się z nim. To może być bardzo interesująca pozycja- nawet jeśli mówisz, że Pat jest często irytujący, to to może być ciekawe doświadczenie, patrzeć na świat oczami tego człowieka. No nic, ogarnę sobie tylko książkę i zabieram się za czytanie. Najpierw książka, potem film :D
OdpowiedzUsuńFilm chcę obejrzeć i książkę przeczytać, choć obawiam się, że prędzej obejrzę film. No, ale jak się dość różnią, to może nie będzie to zbyt złe postępowanie ;)
OdpowiedzUsuńZ pewnością wybiorę się na film, ale po książkę raczej nie sięgnę, co jest u mnie dosyć dziwne, bo wolę powieści niż filmy O.O Cóż, może na starość nieco mi odbija, a raczej plany książkowe są zbyt... duże. Jeśli nie wielkie. Recenzja bardzo ciekawa ;) Z resztą jak zawsze! :)
OdpowiedzUsuńOglądałam film i bardzo mi się podobał. Spodziewam się, że w książce, tak jak piszesz, odnaleźć można coś zupełnie innego. Mimo to chętnie zaryzykuję :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam książkę a potem obejrzę film. Niestety, minie trochę czasu kiedy kupię tą książkę. U mnie w księgarni nie łatwo zdobyć takie nowości.
OdpowiedzUsuńW tym przypadku jakoś wyjątkowo do książki mnie nie ciągnie, ale film z chęcią obejrzę.
OdpowiedzUsuńA mnie zniechęciłaś. :) Bo film był genialny, ale przede wszystkim przez postaci, przez humor. Więc chyba sobie książkę daruję. :)
OdpowiedzUsuńHm... ostatnio miałam ochotę na ten film, jednakże zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby zacząć od książki :D I chyba tak zrobię ;)
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po obejrzeniu filmu i byłam zaskoczona kiedy na końcu dowiedziałam się, iż jest to film na podstawie książki :). Sam film podobał mi się, choć nie poruszył aż tak bardzo, ale za to bawił, choć wiele razy obracał dramatyczne sytuacje w żart, historia w nim przedstawiona ciekawi. Dlatego myślę, że postać Pata w książce, choć jej nie czytałam, specjalnie została wykreowana w taki sposób, ma on irytować. Aczkolwiek w filmie nie irytował mnie ani on ani Tiffany, po prostu od początku było dla mnie jasne, że oboje są po załamaniu nerwowym i przyzwyczaiłam się, że nie ma powodu by oczekiwać od nich racjonalizmu - z resztą podobało mi się to, że nigdy nie było wiadomo jak zachowa się bohater, ponieważ byli oni na tyle nieprzewidywalni. No i nie zapominajmy, że Pat zaczerpnął swoje zachowanie z domu rodzinnego, od ojca. Wracając do książki, nie miałam na niej wielkiej ochoty znając historię, jednak może po nią sięgnę w swoim czasie :).
OdpowiedzUsuńAkurat wczoraj obejrzałam film. :) Ogólnie mam bardzo pozytywne wrażenia po seansie, choć spodziewałam się czegoś trochę innego i minimalnie się zawiodłam, no i nie do końca rozumiem Oskara dla Jennifer Lawrence za jej rolę, ale to już trochę inna sprawa. ;) W każdym bądź razie planuję przeczytać tę książkę, jestem jej całkiem ciekawa. :)
OdpowiedzUsuńTak właśnie myślałam, że był taki film. Nawet miałam ochotę iść do kina na niego, a w końcu niz z tego nie wyszło. Nie wiedziałam,że jest taka ksiażka :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że spodobałaby mi się :)
Hmm... to chyba dojdzie mi kolejna książka do przeczytania :) Potem film do obejrzenia, nie chcę sobie psuć przyjemności płynącej z czytania, nie tym razem :)
OdpowiedzUsuńmnie osobiście bardziej podobała się książka niż film :)
OdpowiedzUsuń