Na początku dziewiętnastego stulecia każdy niezbyt zamożny ojciec córek – zwłaszcza kiedy miał ich na przykład pięć – nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. Duma i uprzedzenie uznana została za arcydzieło w dorobku tej angielskiej pisarki, głównie dzięki zabawnym, zgoła dickensowskim opisom postaci głupich i niesympatycznych. Swoje znaczenie miały też melancholijna refleksja nad rolą pieniądza i pozycji społecznej, które decydowały o życiu młodej panny, oraz znakomity, powściągliwy styl, doskonale oddający harmonię opisywanego świata.
Grzeczniejsza
wersja Heathcliff’a zwana panem Darcym jest przepełniona dumą. A Elizabeth,
główna bohaterka, ma w sumie szczyptę uprzedzenia. O jak to się dobrze składa!
Ona uprzedzona, on dumny, może jednak uda im się stworzyć jakiś tam związek,
który będzie im dawał szczęście. Ale nie ma tak łatwo, przecież przez około trzysta
stron, które mijają od ich pierwszego spotkania do zakończenia akcji, może się
wiele zdarzyć. Można z nienawiści przejść w miłość, dać kosza paru dobrym
partiom, zwiedzić trochę Anglii, poznać wpływowe osóbki, pokłócić się z matką,
a także robić za podporę zranionej sercowo siostry. Tak, w ciągu tych trzystu
stron może się dużo wydarzyć.
Miałam
nadzieję, że jednak skończę czytać Annę
Kareninę. Daremnie. Ku mojemu niezadowoleniu utknęłam gdzieś w połowie, a
ukojenie memu sercu mogły przynieść tylko: a) ponowna lektura Wichrowych Wzgórz; b) lektura czegoś z
dziewiętnastego wieku. Akurat miałam pod ręką Dumę i uprzedzenie, pomyślałam: czemu nie?, stoczyłam krótką
potyczkę z nużącym uczuciem na samym początku, a potem oddawałam się wieczornej
sesji czytania, byleby tylko dotrzeć do końca i dowiedzieć się, co tym razem
pan Darcy zrobi.
Jane
Austen postacią pierwszoplanową uczyniła dość młodą dziewczynę, na oko
dwudziestoletnią, która inteligencją prześciga wiele panien na wydaniu. Ma sprawne
oko do szczegółów i stara się nie wydawać opinii zbyt pochopnie (zazdroszczę
jej tego!). Analizuje wydarzenia i przebija mgłę obłudy. Kompletnie różni się
od młodych dziewczątek myślących o sprawach przyziemnych. I o tym, że tutaj,
zaraz obok, stacjonuje pułk X i że może tam jest paru interesujących mężczyzn.
Kurczę, tej postaci nie da się nie lubić!
Naprawdę
czytało mi się świetnie! Momentami (pod koniec…) z napięciem przerzucałam
kartki ryzykując zacięcie się papierem tylko po to, żeby zobaczyć, za ile
pojawi się na horyzoncie pan Darcy. Moją pierwszą przygodę z twórczością Jane
Austen mogę uznać za niezwykle udaną! Przybliżone mi zostały realia XIX w. i
mogę stwierdzić, że czyta się o tym bardzo dobrze, ale zostaję w XXI wieku :).
Język, jaki wtedy był w użyciu, jest wprost wspaniały! Sama chciałabym móc tak
pięknie mówić, bez niektórych słów śmieciowych i zapożyczeń z języka
angielskiego. Tyle archaizmów, które od teraz wprowadzę do własnego słownika!
Drodzy czytelnicy mojego bloga, apeluję, czytajmy klasykę! Czytajmy dzieła
docenione, które, choć stereotypowo uważane za nużące, wcale takie nie są.
Zapewniają rozrywkę na długie godziny, pozwalają się odprężyć i nie możemy
potem stwierdzić, że przebimbaliśmy tyle i tyle nad jakimś gniotem. Naprawdę,
rozważcie moje słowa! Ocena, jak to w przypadku tak świetnych historii pełnych ironicznego spojrzenia na świat, jest
równa szóstce.
Pride and prejudice, 1813 r.
Na razie niestety muszę zaprzestać czytanie pozycji z listy 100 najlepszych książego wg. BBC, ponieważ listonosz przyniósł mi paczuszkę z nową częścią PLL (nie mogłam się powstrzymać, a miałam przecież zerwać z młodzieżówkami...)
Jane Austen na razie odpuszczę, dopiero gdy przemielę bardziej męskie pozycje, zapoznam się z tą panią, bo ponoć rzeczywiście trochę z nią poflirtować warto. :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam powieści Jane Austen, a Dumę i uprzedzenie mogłabym czytać bądź oglądać nieustannie. Polecam Perswazje - tę książkę się dosłownie pochłania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Z "Dumą i uprzedzeniem" będę musiała się w końcu zapoznać, więc przy najniższej wizycie w bibliotece przeszukam półki w poszukiwaniu dzieła pani Austen :D
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-carrie.blogspot.com/
Sama się sobie dziwię, ale z chęcią zapoznam się z papierową wersją tej historii, bo ekranizację uważam za całkiem niezłą, no i świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńKocham tą książkę <3 Film też obejrzałam... :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://myworldismovie.blogspot.com/
Uwielbiam tę książkę i często do niej wracam
OdpowiedzUsuńHa, ty się martwisz, że czytasz PLL, a ja się martwię, że nic mi się nie chce czytać :D
OdpowiedzUsuńMuszę sięgnąć :) Po prostu muszę :D
OdpowiedzUsuńCo do pioesenki MATD polecam też "Bublegum bitch"
Kocham i książkę i jej ekranizację :)
OdpowiedzUsuńAusten to świetna pisarka, warto przeczytać wszystkie jej dzieła w kolejności chronologicznej, zaczynając od jej pierwszych publikacji. :)
OdpowiedzUsuńW wakacje zaczęłam ją czytać, jednak po kilku kartkach ją dołożyłam... W sumie nie wiem dlaczego, muszę ponownie się za nią zabrać:)
OdpowiedzUsuń