piątek, 22 lutego 2013

Bullet for my Valentine, Temper Temper [2013]


Yeeeeeeeeaaaaaaah! Tym jednym, wielce wymownym słowem zaczyna się kolejny rozdział w mojej muzycznej egzystencji. A raczej jest to epizod czwarty z udziałem świetnego zespołu prosto z Walii. Nie brakuje u nich energicznych gitar, tekstów o miłości(…) i growlów. Moi kochani Bulleci wydali nowy krążek! I ja też mogę krzyczeć yeeeeeeeaaaaaah! razem z nimi! A czekałam na ten moment jakoś od wakacji. Warto było czekać. Choć początek nie był zbyt ciekawy. Mianowicie w dniu premiery wybrałam się do empiku w celu nabycia płyty. Nie było. Dzień później ponownie się tam pojawiłam. Nie było. Minął tydzień – poszłam ponownie, tym razem do innego empiku. Nie ma. W saturnie też nie. Świetnie. Dopiero dzisiaj udało się mi zdobyć płytę. Bo była. W tym empiku, w którym byłam za pierwszym razem…

Uprzedzona nieco (to wszystko wina nowego wydawnictwa Linkin Park, przez nie teraz się ostrożna zrobiłam) stwierdziłam, że istnieje prawdopodobieństwo, iż zawiodę się na nowych pomysłach zespołu. W głębi duszy chciałam otrzymać kolejną porcję świetnych riffów zagnieżdżających się w głowie. Lubię takie rytmiczne utwory, przy których głowa sama się rusza. I najlepsze jest to, że na Temper Temper formacja utrzymuje poziom The Poison i Scream Aim Fire (z Fever nie miałam za dużo styczności, jakoś tak wyszło…), z czego ta pierwsza jest chyba najlepszą płytą w ich karierze.

Oczywiście nie ma co się spodziewać lirycznych tekstów, bo to rzadko spotykane zjawisko na światowej scenie muzycznej. Trzeba się nastawić na dawkę czegoś, co już było – mogę to nazwać odgrzewanymi ziemniakami, ale ten fakt nie odbiera uroku całym jedenastu utworom. Są nieco wolniejsze, ballado podobne, np. P. O. W czy Dead to the World, ale w przypadku Bullet for my Valentine nie ma sensu się spodziewać lekkich utworów – gitary były, są i zawsze będą (przynajmniej mam taką nadzieję, najwyżej zasadzę się na Matta i przemówię mu do rozsądku).

Na dobrą sprawę wypada o tej płycie powiedzieć jedno – to są pełnokrwiści Bulleci, zespół, który pokochałam od pierwszej usłyszanej piosenki. Fani nie powinni być zawiedzeni. Wszystko wpada w ucho i roznosi się po całym ciele pobudzając je do ruchu. Gdy piszę te słowa, akurat w tle leci Breaking Point i aż mnie kusi, aby wstać od laptopa i dosłownie ruszyć w tany. Te utwory zawsze tak na mnie działały. Nie nadają się do usypiania, bo jeszcze bardziej rozbudzają zmysły. Zaskoczyło mnie to, że postanowili napisać ciąg dalszy Tears Don’t Fall, świetnego utworu z ich pierwszej płyty. Oryginał jest na pewno lepszy, bo ma w sobie to coś, co dotyka serca, ale Part 2 wcale nie jest takie złe i słucha się przyjemnie, tak samo jak całej płyty.

Najlepsze jest jednak to, że nie ma takiego najgorszego utworu. Te jedenaście kawałków jest utrzymanych w podobnym nastroju, refreny tak samo są takim dopełnieniem utworu. Zauważyłam u nich tendencję robienia ich mocnych – niektórym wykonawcom zdarza się robić zwrotki o wiele lepsze od refrenów – a chłopaki na szczęście refreny zazwyczaj mają podobne zwrotek, lekko wybijające się, ale nie będące niejakimi pierwszymi skrzypcami.

Na uwagę zasługuje jeden z singli – Temper Temper. Lepszy, jak dla mnie, od Riot, i bardziej oddający całą płytę. Tekst nie jest wybitny, ot, trochę growlów, ale jednak melodia nie jest gubiona w odmętach wokalu. To właśnie ten utwór dał mi nadzieję, że cały krążek będzie przypominał poprzednie. Takim akcentem mogę zakończyć ten tekst, choć nie wyraziłam aż tak bardzo swojego zachwytu, jak bym chciała. Zostańmy przy tym, że bardzo polecam fanom mocniejszych brzmień. Niestety zespół nie jest AŻ tak bardzo znany, ale być może ich nadchodzący koncert w Polsce (na którym się niestety nie pojawię) coś zmieni. Stawiam pięć plus i zastanawiam się, czy może niedługo to właśnie ta płyta stanie się moją ulubioną…

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam BFMV, poznałam ich 3 lata temu. :) Jak zaczęłam ich słuchać to przez kilka miesięcy słuchałam tylko ich muzyki i rzadko kiedy puszczałam jakiś inny zespół, nawet moich ukochanych Beatlesów czy Maidenów. Ich nowy album bardzo mi się podoba, spotkałam się na YT z masą jęków i narzekań, ale ja jestem zadowolona. Jeszcze nie mam ulubionego kawałka, muszę bardziej się wsłuchać (zawsze potrzebuję czasu), ale nie ma takiej piosenki, która by mi się nie podobała. :)
    Po raz setny oglądam teledysk do Riot i nie mogę uwierzyć, że Matt ściął włoski. :(

    Poza tym... Jakieś pół roku temu znalazłam u siebie stary plakat Bulletów, strasznie się cieszę, że go nie wyrzuciłam, bo najwyraźniej czekał na mnie (2,5 roku przeleżał, ale to nic) i na odpowiednią chwilę, żeby go przypiąć na tablicę korkową. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ich poznałam dzięki Tobie :D

      Też chcę plakat *____* Kurczę, chyba sobie jakiś zamówię przez internet, ładnie będzie wyglądał obok kalendarza z IM :D

      Usuń
    2. Ooo, to się cieszę. :D Nie wiedziałam nawet. :D

      Masz kalendarz z IM? Chciałabym! Ja mam tylko ich biografię i płytę "The Number Of The Beast". :)

      Usuń
    3. Mam, mam :D I koszulkę z Fear of the Dark i parę płyt. Wybierasz się na koncert? :)

      Usuń
    4. Bardzo bym chciała iść na koncert, zgodę rodziców mam (a raczej utożsamienie się z faktem, że pójdę choćby nie wiem co, jeżeli będę miała kasę na bilet), teraz kwestia właśnie pieniędzy i szansy na to, że przed koncertem uda mi się zakupić jeszcze bilet. :) Ty pewnie się wybierasz, co? ;)

      Usuń
  2. Bulleci są moim drugim ulubionym zespołem. Miano arcymistrzowstwa w moim przekonaniu należy się Linkinom, ale nie o nich w tym komencie;)
    Zaciekawiłaś mnie recenzją tego ich nowego krążka. Słyszałam Riot i w sumie, cóż, nie powaliło mnie na kolana, moim zdaniem ich starsze utwory mają więcej powera;) Ale zainteresuję się to płytką, może sobie przesłucham na necie za chwilę...
    To samo wydawnictwo, co LP? Nie zwróciłam uwagi... Kurczę, Linkini nadal są cholernie dobrzy, że się tak wyrażę, choć inni, ale to wciąż oni.
    A Matta mam ochotę zamordować za to, że ściął włosy. Ale dam szansę ich nowej płycie.
    Dzisiaj się zorientowałam, że jest koncert... Zaczęłam się zastanawiać, czy bym się nie wybrała, ale coś mi się zdaje, że nie miałabym towarzystwa. A samemu się nie wypuszczę nietety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram! Ja tak samo, ale teraz się przekonałam i nadal go uwielbiam *___*

      To jeden z moich najukochańszych zespołów a słucham od wakacji`11 <3

      Usuń
    2. DżejEr, chodziło mi o to, ze najnowsza płytka LP mnie bardzo bardzo zawiodła :)
      Yup, żal mi jego włosków... Ale co tam, odrosną :D

      Usuń
  3. Lubię ten zespół, dziękuję za recenzję, bo ta płytka jest jeszcze przede mną :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż nabrałam ochoty na włączenie sobie Bullet for my Valentine:) Dawno ich nie słuchałam:)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...