Yeeeeeeeeaaaaaaah! Tym jednym, wielce
wymownym słowem zaczyna się kolejny rozdział w mojej muzycznej egzystencji. A
raczej jest to epizod czwarty z udziałem świetnego zespołu prosto z Walii. Nie
brakuje u nich energicznych gitar, tekstów o miłości(…) i growlów. Moi kochani
Bulleci wydali nowy krążek! I ja też mogę krzyczeć yeeeeeeeaaaaaah! razem z nimi! A czekałam na ten moment jakoś od
wakacji. Warto było czekać. Choć początek nie był zbyt ciekawy. Mianowicie w
dniu premiery wybrałam się do empiku w celu nabycia płyty. Nie było. Dzień później
ponownie się tam pojawiłam. Nie było. Minął tydzień – poszłam ponownie, tym
razem do innego empiku. Nie ma. W saturnie też nie. Świetnie. Dopiero dzisiaj
udało się mi zdobyć płytę. Bo była. W tym empiku, w którym byłam za pierwszym
razem…
Uprzedzona
nieco (to wszystko wina nowego wydawnictwa Linkin Park, przez nie teraz się
ostrożna zrobiłam) stwierdziłam, że istnieje prawdopodobieństwo, iż zawiodę się
na nowych pomysłach zespołu. W głębi duszy chciałam otrzymać kolejną porcję
świetnych riffów zagnieżdżających się w głowie. Lubię takie rytmiczne utwory,
przy których głowa sama się rusza. I najlepsze jest to, że na Temper Temper formacja utrzymuje poziom The Poison i Scream Aim Fire (z Fever nie
miałam za dużo styczności, jakoś tak wyszło…), z czego ta pierwsza jest chyba
najlepszą płytą w ich karierze.
Oczywiście
nie ma co się spodziewać lirycznych tekstów, bo to rzadko spotykane zjawisko na
światowej scenie muzycznej. Trzeba się nastawić na dawkę czegoś, co już było –
mogę to nazwać odgrzewanymi ziemniakami, ale ten fakt nie odbiera uroku całym
jedenastu utworom. Są nieco wolniejsze, ballado podobne, np. P. O. W czy Dead to the World, ale w przypadku Bullet for my Valentine nie ma
sensu się spodziewać lekkich utworów – gitary były, są i zawsze będą
(przynajmniej mam taką nadzieję, najwyżej zasadzę się na Matta i przemówię mu
do rozsądku).
Na
dobrą sprawę wypada o tej płycie powiedzieć jedno – to są pełnokrwiści Bulleci,
zespół, który pokochałam od pierwszej usłyszanej piosenki. Fani nie powinni być
zawiedzeni. Wszystko wpada w ucho i roznosi się po całym ciele pobudzając je do
ruchu. Gdy piszę te słowa, akurat w tle leci Breaking Point i aż mnie kusi, aby wstać od laptopa i dosłownie
ruszyć w tany. Te utwory zawsze tak na mnie działały. Nie nadają się do
usypiania, bo jeszcze bardziej rozbudzają zmysły. Zaskoczyło mnie to, że postanowili
napisać ciąg dalszy Tears Don’t Fall,
świetnego utworu z ich pierwszej płyty. Oryginał jest na pewno lepszy, bo ma w
sobie to coś, co dotyka serca, ale Part 2 wcale nie jest takie złe i słucha się
przyjemnie, tak samo jak całej płyty.
Najlepsze
jest jednak to, że nie ma takiego najgorszego utworu. Te jedenaście kawałków jest
utrzymanych w podobnym nastroju, refreny tak samo są takim dopełnieniem utworu.
Zauważyłam u nich tendencję robienia ich mocnych – niektórym wykonawcom zdarza się
robić zwrotki o wiele lepsze od refrenów – a chłopaki na szczęście refreny
zazwyczaj mają podobne zwrotek, lekko wybijające się, ale nie będące niejakimi pierwszymi skrzypcami.
Na
uwagę zasługuje jeden z singli – Temper Temper.
Lepszy, jak dla mnie, od Riot, i
bardziej oddający całą płytę. Tekst nie jest wybitny, ot, trochę growlów, ale
jednak melodia nie jest gubiona w odmętach wokalu. To właśnie ten utwór dał mi
nadzieję, że cały krążek będzie przypominał poprzednie. Takim akcentem mogę
zakończyć ten tekst, choć nie wyraziłam aż tak bardzo swojego zachwytu, jak bym
chciała. Zostańmy przy tym, że bardzo polecam fanom mocniejszych brzmień.
Niestety zespół nie jest AŻ tak bardzo znany, ale być może ich nadchodzący
koncert w Polsce (na którym się niestety nie pojawię) coś zmieni. Stawiam pięć
plus i zastanawiam się, czy może niedługo to właśnie ta płyta stanie się moją
ulubioną…
Uwielbiam BFMV, poznałam ich 3 lata temu. :) Jak zaczęłam ich słuchać to przez kilka miesięcy słuchałam tylko ich muzyki i rzadko kiedy puszczałam jakiś inny zespół, nawet moich ukochanych Beatlesów czy Maidenów. Ich nowy album bardzo mi się podoba, spotkałam się na YT z masą jęków i narzekań, ale ja jestem zadowolona. Jeszcze nie mam ulubionego kawałka, muszę bardziej się wsłuchać (zawsze potrzebuję czasu), ale nie ma takiej piosenki, która by mi się nie podobała. :)
OdpowiedzUsuńPo raz setny oglądam teledysk do Riot i nie mogę uwierzyć, że Matt ściął włoski. :(
Poza tym... Jakieś pół roku temu znalazłam u siebie stary plakat Bulletów, strasznie się cieszę, że go nie wyrzuciłam, bo najwyraźniej czekał na mnie (2,5 roku przeleżał, ale to nic) i na odpowiednią chwilę, żeby go przypiąć na tablicę korkową. ;P
A ja ich poznałam dzięki Tobie :D
UsuńTeż chcę plakat *____* Kurczę, chyba sobie jakiś zamówię przez internet, ładnie będzie wyglądał obok kalendarza z IM :D
Ooo, to się cieszę. :D Nie wiedziałam nawet. :D
UsuńMasz kalendarz z IM? Chciałabym! Ja mam tylko ich biografię i płytę "The Number Of The Beast". :)
Mam, mam :D I koszulkę z Fear of the Dark i parę płyt. Wybierasz się na koncert? :)
UsuńBardzo bym chciała iść na koncert, zgodę rodziców mam (a raczej utożsamienie się z faktem, że pójdę choćby nie wiem co, jeżeli będę miała kasę na bilet), teraz kwestia właśnie pieniędzy i szansy na to, że przed koncertem uda mi się zakupić jeszcze bilet. :) Ty pewnie się wybierasz, co? ;)
UsuńBulleci są moim drugim ulubionym zespołem. Miano arcymistrzowstwa w moim przekonaniu należy się Linkinom, ale nie o nich w tym komencie;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie recenzją tego ich nowego krążka. Słyszałam Riot i w sumie, cóż, nie powaliło mnie na kolana, moim zdaniem ich starsze utwory mają więcej powera;) Ale zainteresuję się to płytką, może sobie przesłucham na necie za chwilę...
To samo wydawnictwo, co LP? Nie zwróciłam uwagi... Kurczę, Linkini nadal są cholernie dobrzy, że się tak wyrażę, choć inni, ale to wciąż oni.
A Matta mam ochotę zamordować za to, że ściął włosy. Ale dam szansę ich nowej płycie.
Dzisiaj się zorientowałam, że jest koncert... Zaczęłam się zastanawiać, czy bym się nie wybrała, ale coś mi się zdaje, że nie miałabym towarzystwa. A samemu się nie wypuszczę nietety.
Popieram! Ja tak samo, ale teraz się przekonałam i nadal go uwielbiam *___*
UsuńTo jeden z moich najukochańszych zespołów a słucham od wakacji`11 <3
DżejEr, chodziło mi o to, ze najnowsza płytka LP mnie bardzo bardzo zawiodła :)
UsuńYup, żal mi jego włosków... Ale co tam, odrosną :D
Lubię ten zespół, dziękuję za recenzję, bo ta płytka jest jeszcze przede mną :-)
OdpowiedzUsuńAż nabrałam ochoty na włączenie sobie Bullet for my Valentine:) Dawno ich nie słuchałam:)
OdpowiedzUsuń