niedziela, 13 października 2013

Dzień w Strasburgu

Strasburg zaliczyliśmy tak przejazdem - autokar musiał odstać te dziewięć godzin, więc nie mieliśmy wyjścia, trzeba było trochę przekoczować. Zadziwiająco wypoczęta po nocnej podróży (pierwsza tak daleko autokarem w życiu) zaczęłam biegać uroczymi uliczkami tego miasta. Przewodniczka miała masę planów, ale jak to z planami bywa, ciężko je wszystkie zrealizować. Największym uznaniem cieszył się jak zawsze czas wolny - dobra okazja, by uszczuplić swój portfel z szybko topniejących zapasów euro - bo jak nie wydawać, skoro tyle ciekawych rzeczy dookoła?

Zaczęliśmy od wizyty pod budynkami parlamentu europejskiego - niby wyglądają ciekawie, ale mnie nie powaliły. Zdecydowanie bardziej podobał mi się widok nad rzeką. Drepcząc dalej oglądaliśmy piękne budynki mieszkalne - dla mnie to cudowne stare budownictwo pełne uroku. Mogłabym w takim zamieszkać! Fasada Notre Dame robi wrażenie, przy niej czułam się jak totalny krasnal (tak samo było w Paryżu...) - w środku także całkiem miło, choć katedra lepiej prezentuje się z zewnątrz. W okolicy są także dwa muzea - jedno z malarstwem, dlatego też tam wstąpiłam, ale wyszłam zrezygnowana, bo nic nie przypadło mi do gustu (nie wiedziałam jeszcze wtedy, co mnie będzie czekało w Zurychu...).

 Dotąd nie wiem, co miał symbolizować ten gościu z głową żyrafy...

 W wolnych chwilach biegałyśmy z koleżanką po Strasburgu i robiłyśmy zdjęcia wszystkiemu, co wydawało się być godne uwagi. Głównie jedzeniu...

A potem nas wywiało do fnaca (dla niewtajemniczonych - fnac to sieć sklepów jak empik rozsianych na pewno po Francji i Hiszpanii, ale sądzę, że jeszcze gdzieś można je znaleźć). Na widok tylu książek, płyt, filmów, gier dostałam ślinotoku. Ale pojawiły się dwie przeszkody a)książki po francusku (a ja człek uczący się Deutsch Sprache), b) reszta tak droga, że aż się zdziwiłam (warto dodać, że ceny w Strasburgu w porównaniu do tych w Zurychu są niskie...). Nic nie kupiłam, ale wróciłam z paroma zdjęciami stamtąd. Smutne jest tylko to, że było mało książek w języku angielskim...
To w sumie tyle, jeśli chodzi o dzień w Strasburgu. Mam nadzieję, że uda mi się tam jeszcze kiedyś wrócić... Przespacerować się spokojnymi uliczkami miasta...

6 komentarzy:

  1. Śliczne zdjęcia! :)
    Zazdroszczę tak wspaniałej wycieczki. Chętnie bym się przespacerowała po ulicach jakiegoś europejskiego miasta. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w gronie zazdrośników!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jadę do Strasburga i nie po książki ,a to ŚWIATA ŻELEK:):)

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczne zdjęcia tylko pozazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę wspomnień, szkoda tylko, że jest tam drogo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się zakochałam w pewnej barcelońskiej księgarni, tyle tam było sal, korytarzy... Cudo! Szkoda, że u nas takich nie ma, a przynajmniej ja o nich nie wiem.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...