piątek, 25 października 2013

Biegając po Barcelonie #2

Jeśli chodzi o drugi dzień w Barcelonie, zacierałyśmy rączki na czas wolny, dużo czasu wolnego. W między czasie zaliczyliśmy Park Guell, cudowny park miejski z najdłuższą i najwygodniejszą ławką świata. Oczywiście autorstwa mistrza Gaudiego. Co jak co, ale po tym parku mogłabym chodzić godzinami... Minus był taki, że w pewnym momencie pojawiły się chmury i mgła, co w pewnym stopniu uniemożliwiało jakiekolwiek panoramy. Z pomocą przyszedł Palau Nacional na wzgórzu Montjuic, który został zbudowany na World Expo wiele lat temu (bez fundamentów). Wyszedł im tak dobrze, że aż żal było go zburzyć i teraz jest tam muzeum. Najpierw jednak na górę trzeba się wdrapać. Ale widok.. nieziemski! Na prawdę polecam poświęcić nogi!
Cudowny Park Guell




 

To je ten Montjuic



Potem natomiast zachciało nam się ignorować uroki La Rambli i ruszyć na... ZAKUPY! Na pierwszy ogień poszło American Apparel, w którym wizytę zażyczyła sobie Elwira. Nic nie kupiłyśmy... A teraz żałuję, bo była tam cudowna bordowa beanie! Już ją zamówiłam z domu. Potem natrafiłyśmy na Cheap Monday. Anegdotka: tam za jeansy chcieli 55 euro, a w Primarku Elwira znalazła identyczne za 13. Nie znaczy to, że nigdy nic w Cheap Monday nie kupimy, o nie... Właśnie. Primark. Tam było cudownie! Oprócz kolejek. Mam już sporo ciuchów stamtąd, dostaję od rodziny, ale nic nie zastąpi widoku tylu ubrań i fajnych cen. Wyszłam stamtąd z siedmioma rzeczami, w tym jedną przymierzałam w biegu na kasach, bo czas nas gonił. Teraz żałuję, ze nie kupiłam więcej. A w Hard Rock Cafe spełniłam swoje marzenie i nabyłam bluzę. 





Szczęśliwa autorka tego bloga

3 komentarze:

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...