sobota, 1 grudnia 2012

David Mitchell, Atlas Chmur


Pasażer statku, z utęsknieniem wyglądający końca podróży przez Pacyfik w 1850 roku; wydziedziczony kompozytor, usiłujący oszustwem zarobić na chleb w Belgii lat międzywojennych, dziennikarka-idealistka w Kalifornii rządzonej przez gubernatora Reagana; wydawca książek, uciekający przed gangsterami, którym jest winien pieniądz; genetycznie modyfikowana usługująca z restauracji, w oczekiwaniu na wykonanie wyroku śmierci; i Zachariasz, chłopak z wysp Pacyfiku, który przygląda się, jak dogasa światło nauki i cywilizacji – narratorzy Atlasu Chmur słyszą nawzajem swoje echa poprzez meandry dziejów, co odmienia ich los zarówno w błahym, jak i w doniosłym wymiarze.


Żebym nazwała jakąś książkę arcydziełem, powinnam po lekturze zostać z otwartymi ustami. Z zachwytu oczywiście. I, ku mojemu zaskoczeniu, Atlas Chmur spokojnie mogę okrzyknąć arcydziełem. I być może najlepszą książką tego roku, jaką przeczytałam. I żałować też mogę, że dopiero teraz po nią sięgnęłam. A zapowiadało się tak monotonnie… Pan Ewing płynie sobie statkiem, co jakiś czas historia urozmaicona jest jakimś wydarzeniem, język pełen archaizmów, kropka w kropkę, jakby naprawdę ta historia powstała w XIX wieku. Męczyłam się i męczyłam, aż w końcu, ze szczątkami nadziei, dotarłam do motywu Listów z Zedelghem. I się zakochałam. W książce. I w opowieści Roberta Frobishera. Wciągnięta już, musiałam się z nim rozstać na rzecz Luisy Rey. Znowu ciekawie, potem Tim Cavendish – najbardziej humorystyczny wątek w całej powieści. A po Timie, Sonmi-451. Jako że, z natury uwielbiam sci-fi, mogłam przewidzieć, że mi się spodoba. I to kolejna historia, po Listach, którą czytałam z zapartym tchem. A na koniec, jak to nazwałam, klin, czyli Bród Slooshy. Dziwny to rozdział, oj dziwny, zaskakuje językiem…

I tak akcja co chwila przeskakuje. Ja tu już zdążyłam się wciągnąć, a nagle bach, i inna historia. Oczywiście łączą się one różnymi szczegółami i wszystkie mają jeden główny motyw – chęć dążenia rasy ludzkiej do władzy i późniejsze tego następstwa. Ukazane jest to tak, że czytelnik widzi, że nie ważne jest, ile czasu minie, ludzka natura pozostaje niezmienna. Zmianom ulegają tylko realia i to, do czego istota może się posunąć, aby zdobyć bogactwo / władzę.

Każdy rozdział żyje własnym życiem. David Mitchell jest geniuszem. Może nawet więcej. Dla niego nie istnieje coś takiego jak gatunek. Zbitek różnych form w jednym tomie, od pamiętnika, przez listy do wywiadu sprawiają, że czuć to urozmaicenie, że NIGDY nie można być pewnym, że coś się stanie. Magia ukryta w słowach, w zdaniach, pozwala nam na odkrywanie starożytnych prawd. Pełno sentencji, nie, nie żartuję i nie przesadzam – cały mój egzemplarz jest w samoprzylepnych karteczkach.

Prawdą jest, że książka jest lepsza od filmu. A skoro film był świetny, to jak określić książkę? Nawet arcydzieło to za mało. Dzieło ponadczasowe też. Wiecie, brakuje mi w tym momencie trafnych słów, które by przekazały wszystko, co mi w mózgu siedzi. Za dużo odczuć, za dużo emocji. Śmiałam się i płakałam zarazem. Wyzywałam autora (zły autor, zły autor, jak mógł zrobić to i to?!), a potem mu dziękowałam, że napisał coś tak wspaniałego.

Chcę więcej takich książek! Chcę więcej niepowtarzalności, tak osobliwych związków przyczynowo-skutkowych, takich bohaterów, obok których chciałabym żyć! Więcej tak pięknych, ale to przepięknych wątków miłosnych, na których płakałam nie raz. I które wyryte w mojej pamięci zostaną na zawsze i będą mi przypominać, że nie tylko ja mam problemy. Uczta dla czytelnika. Istna uczta dla oczu i wyobraźni, dla naszych umysłów. Granice i jakiekolwiek ograniczenia nie mają szansy na istnienie. Zastanawiam się nawet, czy Mitchell na pewno jest człowiekiem… Może i on i Murakami nadeszli z chmur i wtopili się w ludzkość – może szerzą swoje historie w jakimś celu. Nie wiem. Choć wiem  to, że Atlas Chmur zapamiętam na zawsze. Przez to zaskakujące zróżnicowanie. I może przez to, że moja wyobraźnia odkryła niezbadane dotąd zakątki. Książki czasem zmieniają czytelnika i ta jest doskonałym przykładem takiego zmieniania. Ktoś może wyśmiać tę wszechobecną reinkarnację, może zmieszać powieść z błotem, może i o gustach się nie dyskutuje, ale to byłaby istna ignorancja. Lub niezrozumienie. Nie mam dla książki skali! Nie mam dla książki skali! Ocena niemożliwa, bo śmiertelnik nie ogarnąłby umysłem tak dużej liczby! 

PS: Kupiłam z okładką filmową.. I teraz zaczynam żałować. A tym bardziej, że na boku książki pojawił się jakiś dziki ślad od wody. Nieeeee~! To chyba znak, że trzeba nabyć wydanie z Uczty Wyobraźni!

15 komentarzy:

  1. Świetna recenzja, co prawda jestem dopiero w połowie książki, ale już mogłabym się podpisać pod tym co napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. To moja radość tym większa, bo książka czeka już na swoją kolejkę. Oby i mi się tak bardzo spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojaaa, cieszę się, że ta książka jest tak dobra, bo w związku z ekranizacją, postanowiłam ją przeczytać i chcę to zrobić w tym miesiącu :D "Atlasu chmur" właśnie czeka na półce i mam nadzieję, że szybciutko będę mogła po niego sięgnąć! Aaach, nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli ktoś nazywa tę książkę arcydziełem, to od razu zapisuję ją na swoją listę. A to nie pierwszy raz, kiedy słyszę podobną opinię o Atlasie chmur, więc bez wątpienia muszę to przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Weź nic mi nie ów, ja też kupiłam z okładką filmową i też jestem wkurzona :P Ale książkę chętnie przeczytam, bo zapowiada się prawdziwa uczta literacka :))

    OdpowiedzUsuń
  6. wybacz, że recenzje przeczytałam tyko pobieżnie, ale książka ma do mnie dojść w najbliższym czasie i nie chciałaby się sugerować twoją opinią :), ale mam nadzieje, że mnie też zachwyci :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Coraz bardziej chcę przeczytać tę książkę! Zapowiada się wspaniale i co najważniejsze oryginalnie. Będę musiała ją zakupić w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zastanawiam się nad tą książką. No ale skoro piszesz, że arcydzieło, no to chyba jednak powinnam się skusić :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja nie mam przekonania ani do filmu, ani do książki, ale może sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgnij! Tylko nie zraź się po pierwszym rozdziale - masakra, przebić się przez to ciężko, ale warto dla późniejszej treści :)

      Usuń
  10. Książkę bardzo chcę przeczytać a na film też się wybieram :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Recenzja świetna! Ale mimo, że wszystko brzmi nader kusząco, to ja jednak spasuję :D

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...