środa, 21 listopada 2012

HEY, Do Rycerzy, do Szlachty, doo Mieszczan


Z HEY nigdy nie miałam zbyt dużej styczności. Serio. Znałam List, znałam Kto tam? Kto jest w środku?, znałam Moja i Twoja nadzieja. I na tym moja znajomość z zespołem się kończyła. Pewien listopadowy czwartek – siedzę sobie i słucham ESKArock. Aż tu nagle… Piosenka. Ładna. Taka w moim typie. Tajemnicza. Wejściówka ma w sobie niezaprzeczalną magię. Głos podobny do Meli Koteluk. Nie skojarzyłam, że to HEY. A to HEY! I ich pierwszy singiel, z nowiutkiej, nieśmiganej płytki… Do Rycerzy, do Szlachty, doo Mieszczan. Nie, nie będę męczyć na youtube tylko tej jednej piosenki. Nie. Tym bardziej, że mam aplauz ze strony rodzicielki, której przeważnie muzyka słuchana przeze mnie się nie podoba. To jazda. Do sklepu. Kupić płytę.

I zaczynamy słuchać. Wita spokojna, stonowana Wieliczka, niezbyt przypominająca poprzednie utwory HEY, przynajmniej te, które znam (…). A jako że artysta powinien się rozwijać, to OK, poszli w inną stronę, może dobrze im wyjdzie. Może, ale nie musi. Ile ja się nanarzekałam na nową płytę Linkin Park na przykład.. Ale nie, HEY początkiem płyty już powoli zaczynają mnie zdobywać… Oprócz Wieliczki na uwagę zasługują także- Wilk vs. Kot, Lot pszczoły nad tymiankiem , czyli dziwny tytuł, dziwna treść, ogółem dziwna piosenka. Ale ile przecież można ukryć w pozornie prostych słowach: I żeby tylko nie dać zmiażdżyć się Kolosom, Gorgonom nie dać się wzrokiem obrócić w kamień.  Kasia Nosowska pisze bardzo, ale to bardzo liryczne teksty, pełne metafor, peryfraz i niedopowiedzeń, które można interpretować na różne sposoby. Rzadką sztuką wykonaną przez nią jest to, iż, uwaga, uwaga, każdy w słowach może dostrzec coś innego!

Aranżacje niby nieskomplikowane, bo klawisze, gitary (prześwietne, zapadają w pamięć), dzwonki, ale nie można, po prostu nie można zapomnieć o tym, że w muzyce HEY ważnym, a może nawet i najważniejszym instrumentem jest głos wokalistki! Nieco zachrypnięty tembr doskonale nadaje się do wyśpiewania zwykłych słów, które razem tworzą arcydzieło. Choć ta płyta arcydziełem nie jest. Jest 5(!!!) zniewalających piosenek, ale jest też parę przyjemnych dla ucha, jednakże nie wpadających głęboko do serca – np. Lilia, kula i cyrkiel. Może to i jeszcze nie czas na ten utwór, przynajmniej w moim przypadku. Może go niedługo pokocham, tak bez powodu…

Jestem płytą zaskoczona. Naprawdę zaskoczona! I zakochana, tak, o!, to też! Zakochana w tytułowym utworze. Jest piękny. Melancholijny. Niepokojący. Jest doskonałą kwintesencją całej płyty. Ma przekaz. Jest czymś, z czym powinniśmy kojarzyć Polską muzykę.  A niestety wiele osób Polską muzykę kojarzy z Dodą. A gdzie miejsce dla Soyki, Turnaua, Greuchuty, Kaczmarskiego,  Niemena? Dla Marcell, Dąbrowskiej, Perfectu, Lady Pank, Bartosiewicz? Dla Brodki, T. Love, Kultu? A to tylko część naszych rodowitych wykonawców zasługujących na uwagę. Oni pokazują, że Polak potrafi, że może być lepszy od zachodnich popowych kawałków, brzmiących wszędzie.

 Jako całokształt zaszaleję i ocenię na 5, szkolną i mocną. I zaznaczę, że nowa płyta HEY do łatwych w żadnej sekundzie nie należy. A co więcej, każdy w niej usłyszy to, co chce usłyszeć. Zrozumie to, co jego sercu bliskie jest. A muzyka w słuchaczu pozostanie i nie da mu żyć. Toż to zwykły lęk…  

Natenczas, zostawiam Was z moimi odczuciami dotyczącymi nowej płyty HEY i pędzę, tak, na koncert. Nie HEY, bo koncert HEY będzie dopiero 08.12(bilety już mam). Nein, idę na Stinga i postaram się popełnić potem jakąś relacyję. Krótką nawet, ale...


1 komentarz:

  1. tak jak wspomniałaś płyta do łatwych nie należy,a le właśnie za to kocham Hey :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...