Lata dwudzieste w Nowym Jorku. Chłopczyce i tancerki rewiowe, jazz i dżin. Czasy po wojnie, ale przed kryzysem. Dla pewnej grupy złotej młodzieży to okazja, by bawić się jak nigdy wcześniej. Dla Evie O’Neill to ucieczka. Nigdy nie pasowała do małego miasteczka w stanie Ohio, a kiedy wywołuje kolejny skandal, rodzice wysyłają ją do wielkiego miasta, by zamieszkała z wujem. Dla dziewczyny to nie wygnanie, a spełnienie marzeń – szansa, by pokazać, ze jest nowoczesna do szpiku kości i niewiarygodnie odważna. Niestety, Nowy Jork to nie tylko jazz i rewia. Ma swoją mroczną stronę. W mieście giną młodzi ludzie. Zbrodnie te nie są popełniane w afekcie. Są okrutne. Starannie zaplanowane. I niepokojące podobne do ilustracji z zapomnianej księgi. A nowojorska policja nie potrafi samodzielnie rozwiązać tej sprawy. Evie nie uciekała jedynie przed ograniczeniami życia w Ohio, lecz również przed świadomością, czego może dokonać. Ma tajemnicę. Niezwykłą moc, która mogłaby pomóc w złapaniu zabójcy – o ile on nie dopadnie jej wcześniej.
Każdy,
kto kiedykolwiek utknął w świecie książki tak, że nie był w stanie wyrzucić jej
z umysłu zrozumie moje uczucia. Każdy, kto historię pokochał tak mocno, że nie
był w stanie nawet wstrzymać lektury w celu chociażby zapalenia światła mnie
zrozumie. Każdy, kto czytał poprzednie książki Libby Bray też powinien mnie
zrozumieć. Każdy, kto zazwyczaj czuje mentalną więź z bohaterami, zrozumie to,
co przechodziłam podczas lektury Wróżbiarzy.
Ciężko mnie samej w to uwierzyć, bo moim przeświadczeniem było, że tylko przy 1Q84 i Atlasie Chmur miałam problem z pisaniem i że to już nie powinno się
powtórzyć. Myślenie błędne. Bo zaczynam czytać nową powieść pani Bray, czytam,
czytam, za oknem ciemno, wypadałoby wstać, zapalić światło, nie, nie mogę, bo
uwiązana nitkami fabuły i akcji niezdolna jestem do ruchu. Rzadkością są takie
uczucia podczas czytania, nieprawdaż? Wiele powieści wciąga czytelnika, ale niewiele
jest tych, które TAK MOCNO wejdą mu w umysł, TAK MOCNO zaczepią w nim swoje
haczyki, że potem będzie miał problem z zapomnieniem.
Kurczę,
coś na styl kryminału. Kurczę, i ma w sobie trochę horroru. Kurczę, i
thrilleru. I kurczę, sensacji! Wątek romantyczny w odsłonach wielu. Tolerancja
wobec koloru skóry, pochodzenia, ostatnio prawie we wszystkich książkach
amerykańskich autorów to występuje, jakby chcieli pokazać, jacy tolerancyjni
oni są (nie ważne, że wyzywanie innych z uwagi na to, to i to jest na poziomie
dziennym). O, i alkohol! I zabawa! I tajemnice! I demony przeszłości! Tak, toż
to lista składników, których autorka użyła, aby upichcić Wróżbiarzy. Jak ktoś nie lubi choćby dwóch z wyżej wymienionych, to
książka nie dla niego. Dlaczego? Gdyż wszystkie te elementy są ze sobą ściśle
powiązane, zachowują równowagę, na każdy z nich trzeba zwracać uwagę i patrzeć,
jakie m skutki i dlaczego został użyty tak, a nie inaczej.
Nowy
Jork w latach ‘20 jest opisany tak magicznie, tak wspaniale, tak namacalnie,
przynajmniej dla osoby, która o latach ‘20 wie mało, a nawet bardzo mało. Libba
Bray już Mrocznym sekretem i
kontynuacjami pokazała, że pisze dobrze, ba, że pisze fantastycznie, a Wróżbiarze to wisienka na torcie, stwierdziłabym
nawet, że być może to dzieło jej życia, że już niczym więcej nie pobije swojej
ostatniej książki. Nadal nie rozumiem, co mnie aż tak bardzo oczarowało? Może
Jericho? Może genialnie uknuta intryga? Może główna bohaterka, która pod
płaszczem imprezowiczki i lekkoducha skrywa dziewczynę, która chce żyć na
przekór normom? W sumie jej się nie dziwię, może i po pierwszej wojnie
światowej kobietom żyło się lepiej, niż w XVIII lub XIX wieku, ale wciąż to
było dalekie od ideału. Ale nadal nie wiem, co dokładnie wpłynęło na mój obecny
stan. Załóżmy, że tak po prostu ma być i już. O, mam nowe porównanie – ta książka
jest trochę jak narkotyk, nie pozwala się od siebie uwolnić.
Potok
słów różnorodnych wylewa się z moich palców, lecz nadal nie wyraziłam
wszystkich swoich uczuć. Ach, ten odwieczny problem, gdy książka jest tak świetna,
że nie da się tego opisać słowami. Libba Bray mnie zaczarowała i teraz będę Wróżbiarzy chwalić wszędzie. I każdemu.
I mam nadzieję, że tak pozostanie przez długi czas. A teraz krótka lista
faktów, które mogą zachęcić do lektury – pomimo objętości, historia się nie
dłuży; Evie to doskonale wykreowana postać; równowaga pomiędzy wieloma wątkami
jest zachowana; bohaterowie drugoplanowi nie są spłyceni i każdy ma chwilę dla
siebie; zakończenie jest otwarte; trochę wątków zostało niewyjaśnionych. A
krócej – książka w dłoń i do czytania marsz! Ocena jest chyba tylko
formalnością… Szósteczka, tłuściusieńka i bardzo ładna. I bardzo zachęcająca,
mam nadzieję.
Dzisiaj po przeczytaniu recenzji Rosemary i obejrzeniu zwiastunu zapałałam chęcią przeczytania tej książki. I widzę, że kolejna recenzja, Twoja i myślę "Zeby tylko była pozytywna". Czytam, czytam i coraz większa ma radość, że tak, warto, ach ^^ Mi się te wszystkie wątki podobają, ja tę książkę zdobyć muszę czym prędzej :) Dzięki za takie zachęcenie! :) Super recka :3
OdpowiedzUsuńOstatnio będąc w empiku na zakupach świątecznych zastanawiałam się czy aby przypadkiem tej książki nie wziąć. Wybór padł na inne tytuły, a po przeczytaniu twojej recenzji żałuję, że jednak nie kupiłam "Wróżbiarzy". Książkę na pewno przeczytam ;)
OdpowiedzUsuń„Mroczny sekret” tej autorki jeszcze przede mną, ale już nie mogę się doczekać. A po takiej recenzji „Wróżbiarzy”… No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak tylko po przeczytaniu „Hobbita” od razu się brać za tą pierwszą. A jeśli mi się spodoba na pewno postaram się także o najnowszy tytuł Bray. :D
OdpowiedzUsuńMusiałyśmy przeżywać lekturę "Wróżbiarzy" w podobnym czasie ;) Mnie także oczarowała i zgadzam się w opinii, że wydaje się lepsza (od i tak bardzo dobrych) poprzednich jej powieści. Ach, Jericho ;D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ma być tom 2 i będę wyczekiwać jego premiery.
Chyba muszę się rozejrzeć za tą książką, bo ilość pozytywnych opinii jest ogromna:) Miło wspominam serię Magiczny Krąg tej autorki, więc na tej książce z pewnością się nie zawiodę:)
OdpowiedzUsuńTyle entuzjazmu wylewa się w tej recenzji, że aż mam poczucie winy, że nieco obojętnie patrzyłam do tej pory na książkę. Mam w planach przeczytać Mroczny sekret i wydaje mi się, że gdy skończę czytac tą trylogię, będę miała ochotę na więcej tytułów tej autorki;)
OdpowiedzUsuńKurde Sihh, przestań mnie tak kusić! Ja nie nadążam z czytaniem tego, co mam (w tym od pół roku przetrzymuję Twoje książki) a Ty mi tu wyskakujesz z taką opinią! Umrę :(
OdpowiedzUsuńAle nim umrę, Wróżbiarzy przeczytam, o! :P
To już kolejna pozytywna i bardzo entuzjastyczna recenzja ,,Wróżbiarzy", całe szczęście, że niedługo będę miała okazję sięgnąć po ten tytuł ;) Zachęciłaś mnie przeokropnie i umieram z ciekawości, żeby wsiąknąć w stworzony przez Libbę świat.
OdpowiedzUsuńSuper recenzja. :D Ja marzę o tej książce, bo wiedziałam, że na Bray zawieść się nie da i widzę, że mam rację. ^^ Teraz pozostaje mi zdobyć "Wróżbiarzy".
OdpowiedzUsuńO kurcze! :P Kobieto! Jak tylko skończę to co obecnie czytam, to od razu ściągam z półki Wróżbiarzy :D
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że teraz posypią się recenzje tej książki:D
OdpowiedzUsuńMam na nią ochotę jednak dopiero za jakiś czas się za nią zabiorę:)
A ja jeszcze nie przeczytałam "Wróżbiarzy"... Po Twojej recenzji widzę, że nie mogę dłużej zwlekać. Trzeba dodać kolejną książkę Bray do ulubionych. :)
OdpowiedzUsuńKocham...Ale po przeczytaniu bałam się w nocy. Ciąle mam w głowie piosenkę ,,Paskudny..." ( kto przeczytał wie o co chdzi.):)
OdpowiedzUsuń