piątek, 29 czerwca 2012

A strzelę sobie stos! (Stos 26)

A oto jest stos! Stos z książkami, które napłynęły do mnie w czerwcu. Stos po lewej to książki kupione przeze mnie w księgarniach, antykwariatach i biedronce (Moccia za 25 pln!!!). Recenzje: Nadzieja, Powrót do Poziomki (aktualnie babcia czyta). Do tego pierwsze cztery pozycje pożyczone od przyjaciółki w ramach wakacyjnego przypominania ciekawych historii :D Słownik to ,,nagroda" na zakończenie roku.... Na drugim stosie jeszcze dwie płyty- Electra Heart Mariny and the Diamonds i Loud Rihanny (także pożyczone od przyjaciółki).
Stos po prawej to książki do recenzji. Tutaj dokładniej ---------------------------------> Burza i Niewidzialna to egzemplarze od Bukowego Lasu, GONE od Jaguara, Mistrza dostałam od Otwartego za zapisanie się do newstelleru. Chiński nie gryzie to pozycja, którą dostałam do Edgarda. Stos pięciu książek po lewej to książki od księgarni internetowej Merlin.pl. Recenzje: Dworek pod Lipami i Cafe Plotka. Stos po prawej to książki od ParanormalbookS.pl. Recenzje(a): Naznaczeni Błękitem.

I to by było na tyle. Aktualnie ciężko jest mi się zdecydować, co mam czytać. Ale już wakacje (TAAAAAAK!), więc mam wystarczająco czasu na wszystko :3
Jeszcze nuta na dziś:




czwartek, 28 czerwca 2012

Anna J. Szepielak - Dworek pod Lipami

Książkoholicy pochłaniają książki w dużych ilościach, ale często zupełnie nie zastanawiają się, jak trudno jest taką książkę stworzyć. Ile to trwa, na czym polega, itd. Bo przecież pisanie książki to nie jest żadne hop siup. W proces twórczy trzeba włożyć cząstkę siebie, trzeba pisać z sercem. A często, pisząc recenzje, zupełnie nieświadomie krytykujemy czyjąś ciężką pracę.. Ale… przecież nie tym będzie ten tekst! Niedawno w łapki wpadła mi najnowsza powieść Anny J. Szepielak i chciałabym Wam trochę opowiedzieć o książce jak i o emocjach, które towarzyszyły mi podczas lektury.

Książka opowiada o perypetiach życiowych trzydziestokilkuletniej pisarki Gabrieli. Od roku jest ona szczęśliwą(lub nie) żoną Marka, właściciela stadniny. Jednakże, nie czuje się ona za dobrze w nowym domu, ponieważ obowiązki gospodyni spoczywają na Pani Lidii, która sprząta, gotuje i zajmuje się wszystkimi sprawami tego typu. Do tego matka zmarłej żony Marka, Franciszka, co jakiś czas wściubia nos w ich życie i przeprowadza gruntowną, bardzo irytującą kontrolę wszystkiego. Gdy tylko pojawia się okazja na wyrwanie się z domu, Gabrysia od razu się zgadza. Wybywa na tydzień na wieś, do przyjaciółki, by w spokoju pisać i opiekować się zwierzyńcem. Czy wyjazd pomoże jej w rozwiązaniu różnorodnych problemów?

Zacznę od tego, że Dworek pod Lipami to książka przefantastyczna. I okładkę ma cudną, taką.. hipnotajzing. A treść jest taka sama. Historia opisana przez autorkę wciągnęła mnie od pierwszej strony i sprawiła, że razem z Gabrysią przeżywałam wydarzenia mające miejsce w jej życiu. Jest ona bohaterką, której po prostu nie da się nie lubić! Przemiła, nieco szalona i roztrzepana kobieta, która nowych pomysłów ma co nie miara. I jest lekko pechowa, ale to tak na marginesie. Mogłaby spokojnie żyć w naszym świecie(o ile już tu jej nie ma J), bo jest tak realistycznie opisana.

Książka ma dość dużo stron, i dobrze, bo dzięki temu za szybko nie rozstaniemy się z oryginalną Gabrysią. Dodatkowo, autorka zamieściła fragmenty powieści pisanych przez główną bohaterkę – głównie skupiła się na nowej historii, która pomagała Gabi uporządkować swoje sprawy. Miło było poczytać coś innego, co jednak łączyło się z całą historią. I najlepsze był momenty, gdy Gabrysia rozmawiała z Celiną, bohaterką swojej powieści. To było piękne!

Dworek pod Lipami pokazuje, że autorzy książek są ludźmi z krwi i kości, mają swoje problemy. Ukazuje, jak czasem trzeba się namęczyć, żeby coś stworzyć, w jaki sposób wygląda praca w wydawnictwie(może tu nie było tego za dużo, więcej można znaleźć w Lecie w Poziomce Kasi Michalak).

Podsumowując, jestem jak najbardziej na tak! Powieść czyta się w mgnieniu oka, nie zauważa się upływającego czasu! Jest to doskonała lektura na wakacje i nie tylko. Odciąga nas od codziennych problemów, rozśmiesza, ma wszystko, co typowa ,,babska” książka powinna mieć. Bo zgaduję, że to książka adresowana głównie do kobiet J Polecam, no cóż, kobietom, które chcą poznać jakąś niebanalną historię i po prostu się pośmiać. Stawiam 5+, no bo co innego mogłabym postawić tak wspaniałej lekturze?

Za książkę dziękuję pani Agacie i księgarni internetowej Merlin.pl!

Dworek pod Lipami, Anna J. Szepielak, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2012

wtorek, 26 czerwca 2012

Julie Cross - Burza


 Podróże w czasie to wątek arcyciekawy. Od lat społeczeństwo interesowało się tym tematem, dlatego wielu ludzi chętnie sięga po książki o takiej tematyce.  Trylogia Czasu autorstwa Kerstin Gier zdobyła moje serce, dlatego z ogromnym zainteresowaniem zagłębiłam się w lekturze książki autorstwa Julie Cross pt.: Burza. I… Jestem oczarowana!

Jackson ma bogatego ojca, dziewiętnaście lat, i wszystko, czego nastolatek mógłby sobie zamarzyć. Holly, jego dziewczyna, kocha go ponad życie, jego przyjaciel Adam jest gotowy pomóc mu w każdym momencie… I jeszcze jedno – Jackson potrafi podróżować w czasie. Dotąd jego rekordem były kilka dni. Ale, pewnego razu napadają na niego i Holly tajemniczy mężczyźni i dziewczyna zostaje ciężko ranna. A co robi Jackson..? Zupełnie niezamierzenie cofa się w czasie. O dwa lata. I ma problemy z powrotem…

Historia jest … piękna i smutna zarazem. Autorka ukazuje młodzieńczą miłość, walkę chłopaka o uczucie, poświęcenie i zawziętość w dążeniu do celu. Do tego otaczająca nieprzewidywalność, bo przecież nie wiadomo, co stanie się po następnym skoku. Czytelnik z niepokojem przewraca strony, śledzi wzrokiem litery, zdania, z nadzieją, że nie stanie się nic złego, że wszystko jeszcze jakoś się ułoży. Burza budziła we mnie skrajne emocje – czasem chciało mi się płakać, czasem w trakcie lektury szczerzyłam się jak szalona.

W momencie, gdy przeczytałam ostatnią stronę, poczułam w sobie pustkę i smutek. Książka zakończyła się… No, nie będę spolerować. Ale zakończenie dało mi wiele do myślenia i sprawiło, że nie mogę się doczekać kolejnej książki, która wyjdzie spod pióra Julie Cross. Jeżeli będzie ona tak dobra jak Burza, to sądzę, że stanie się bestsellerem!

Sądzę, że wszyscy fani podróży w czasie powinni się z książką zapoznać. To raz. I na pewno jest to odpowiednia lektura dla fanów niebanalnych historii gotowych przenieść się razem z bohaterami do świata walki o miłość. To dwa. A trzy…? Dlaczego tę powieść się tak szybko czyta?! No dlaaaaaaaaczego?!

Burza to książka nie na raz, nie na dwa, nie na trzy czytania. Ją można czytać nieskończoną ilość razy, a za każdym razem odkryje się coś nowego, coś magicznego. Wszyscy, którzy wachają się, czy aby na pewno warto po nią sięgnąć, powinni… przestać się wahać i biegiem do księgarni popędzić, książkę zdobyć, wyposażyć się w dłuższą chwilę wolnego czasu i czytać, czytać, czytać!

Podsumowując, jestem na tak! Książka trafia na moją półkę z najlepszymi powieściami i będę zachęcać do zapoznania się z nią. Stawiam 5+ i cały czas nie mogę wyjść z zachwytu nad kreacją bohaterów, rozwojem historii, pomysłem… Wszystkim! Autorka pokazuje, że pisze wspaniale i mam nadzieję, że Burza spodoba się wielu polskim czytelnikom.

Za książkę dziękuję Panu Krzysztofowi i Wydawnictwu Bukowy Las, które wydaje przewspaniałe książki!

Julie Cross, Burza, Wydawnictwo Bukowy Las, 2012

niedziela, 24 czerwca 2012

Marta Fox - Cafe Plotka

Plotka jest niepozorna. Plotka może mieć skalę masową. Plotka może zniszczyć życie. Wyszeptasz kilka niewłaściwych słów i już wszyscy o tym wiedzą, wyśmiewając się z Ciebie. Plotki to czyste zUo. Ale, pomimo tego, ludzie uwielbiają plotkować. A w szczególności kobiety. Bo to od nich w sumie wszystko się zaczyna, nieprawdaż?

Ola ma prawie osiemnaście lat i problem z pewnym chłopakiem. Mianowicie zrezygnowała z konsumpcji związku, przez co Daniel poczuł się zraniony. I być może postanowił się zemścić. Dziewczyna musi do czasu swojej osiemnastki zorganizować jakiegoś chłopaka, który mógłby się razem z nią pojawić na imprezie. W tym celu bierze do serca pomysł rzucony przez rodzicielkę i organizuje casting na chłopaka. Zgłasza się trzech… a przedziwna plotka coraz bardziej się rozprzestrzenia…

Cafe Plotka to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marty Fox. W wakacje lubię poczytać niezobowiązujące książki o młodzieży, ponieważ… Lubię patrzeć, jak żyją inni. Uważam to za niezwykle interesujące, więc to jest jeden z powodów, dlaczego lubię czytać młodzieżówki. Można się też czegoś z nich nauczyć, nie popełniać błędów bohaterów. No i oczywiście są doskonałymi czasoumilaczami. Czytanie książek o takiej tematyce sprawia, że znika się na wieczór, nie zauważa się świata dookoła. I to lubię!

Historia jest przedstawiona bardzo realistycznie. Bohaterowie mogliby spokojnie istnieć w naszym świecie, choć… Coś mi nie pasowało w niektórych zachowaniach Oli i jej mamy. Później dziewczyna stała się bardziej normalna, ale na początku była jak ,,nie z tej bajki”. Jej kwestie brzmiały, jakby myślała godzinami nad tym, co ma zamiar powiedzieć. A znajomi… Tacy troszkę za grzeczni byli.

Ogółem, przyznam, że książka mogła by być dłuższa, ale zapowiedziana jest część kolejna, którą z chęcią przeczytam. Jestem ciekawa jak potoczą się losy Oli i jej znajomych… I co będzie z plotką. Książka pokazuje, jak ogromna jest moc plotki i Internetu, co mogą wyrządzić słowa wypowiedziane w żartach. Teraz niestety są takie czasy, że trzeba bardzo uważać na to, co się mówi, nawet w żartach, bo może zostać opacznie zrozumiane, niestety.

Dzięki powieści zrozumiałam, że… Powinnam uważać na to, co mówię. To był wniosek nr 1. A teraz wniosek nr 2 – nie wolno podejmować pochopnych decyzji. Wniosek nr 3, pewnie wszystkim dobrze znany – uwaga na alkohol! I to by było na tyle, jeżeli chodzi o moje wnioski. Stawiam mocną 4 i zachęcam do zapoznania się z lekturą – bo to doskonała pozycja na leniwe letnie wieczory. Muszę teraz zapoznać się z resztą książek autorki, bo przyznam, że niezwykle mnie zainteresowała tą pozycją J

Za książkę dziękuję bardzo serdecznie księgarni Merlin.pl!

Cafe Plotka, Marta Fox, Akapit Press, 2012

***
A teraz troszkę ogłoszeń. Jestem chora. Wczoraj miałam gorączkę, dzisiaj męczy mnie katar z kaszlem do spółki. A niedługo (za tydzień), spodziewam się ważnych gości (tak, Jenny, Matt, piszę tu o Was), więc jestem skazana na ohydny fervex i bezsmakową aspirynkę =.= 
I... Udało mi się wygrać dwie płyty na duzeKa.pl, w co cały czas nie mogę uwierzyć. Jednak mam jakieś szczątkowe szczęście!

A jakie Wy macie plany na wakacje? 
Pozdrawiam!

czwartek, 21 czerwca 2012

Sophie Jordan - Niewidzialna

Oczekiwanie na drugą część Ognistej autorstwa Sophie Jordan trwało rok… Rok zastanawiania się, jak potoczą się losy bohaterów. Rok zastanawiania się, czy książka będzie gruba. Rok wyrażania swoich przewidywań. Aż w końcu książka wyszła, można było wziąć ją w ręce.. Czy Niewidzialna jest grubsza od Ognistej. Nie. Lepsza.. ? W sumie chyba też nie. Ale pomimo wszystko czyta się dobrze. Nawet bardzo.

Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy Tamra, Jacinda, Cassian i matka Tamry i Jacindy wracają do stada. Jacinda wie, że czeka ją surowa kara za ujawnienie się w otoczeniu łowców-to była jedyna szansa na ocalenie jej ukochanego, Willa, który jest łowcą. No więc Jacinda opuszcza Willa i wraca do swojego domu, gdzie być może będzie musiała zejść się z Cassianem. A Cassian za nią szaleje. Oczywiście, Jacinda wciąż kocha Willa, więc nie za bardzo podoba jej się ten pomysł. Ale nie ma nic do gadania, musi udowodnić swoją lojalność wobec członków stada. A gdy ponownie pojawi się Will… Co zrobi Jacinda? Zostanie z Cassianem, czy rzuci wszystko w imię miłości…?

Może i nie jest to seria z jakimś przesłaniem, ale przyznam, że jest to jeden z lepszych romansów paranormalnych, jakie kiedykolwiek czytałam. Dlaczego? Bo dragony. Smoki uwielbiam, więc każda książka, w której pojawi się choć o nich wzmianka, od razu mi się podoba. A oprócz dragonów… Podoba mi się w niej fakt, że główna bohaterka wydaje się być inna. Bardziej zaparta, dojrzała, mniej głupkowata, dzięki czemu wyróżnia się spośród tłumu głupkowatych dziewczątek.

Historia jest bardzo ciekawa, choć żałuję, że Niewidzialna ma tak mało stron. Równie dobrze autorka mogła w tej części zamknąć tę historię, nie kazać czytelnikom dłużej czekać. Jednakże skusiła się na zabieg marketingowy, tzn. postanowiła napisać część trzecią, wymęczyć czekaniem fanów historii… Od pierwszej strony wpadłam w przygody głównych bohaterów. Z napięciem śledziłam ich wyczyny, problemy, wątpliwości, uczucia. Niestety, przez całą lekturę towarzyszyło mi wrażenie, że ta część jest gorsza, może trochę ciągnięta na siłę.

Przyznam, że to jest jedna z niewielu recenzji, przy których mam problem-nie potrafię napisać za dużo konstruktywnych rzeczy i moje wypociny mogą po prostu brzmieć jak bełkot. Może to przez to, że Niewidzialna aż tak bardzo nie różni się od Ognistej, bardzo ją przypomina, więc ciężko jest po raz drugi pisać o zupełnie tym samym. Dlatego przepraszam, że ten wywód jest taki krótki.

Podsumowując, Niewidzialna mi się podobała, ale niestety nie mogłam pozbyć się uczucia deja vu. Stawiam 3+ i zachęcam do zapoznania się z serią, ponieważ jest ona miłym odstępstwem od innych i sądzę, że naprawdę warto zapoznać się z historią Jacindy i Willa. Doskonale odstresowuje i odciąga od naszych problemów. Polecam!

Za książkę dziękuję wydawnictwu Bukowy Las! :D

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Katarzyna Michalak - Nadzieja


Nadzieja popycha nas do celu. To ona sprawia, że podejmujemy takie, a nie inne decyzje. To nadzieja wpływa na nasze życie, sprawia, że walczymy ze słabościami, że mamy siłę, by podnieść się po porażce. Nie wolno tracić nadziei. Nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że nic już nie będzie dobrze, że nic się nie ułoży, że nic nie będzie tak jak dawniej. Trzeba zawsze mieć nadzieję.

Liliana i Aleksiej byli nierozłączni jako dzieci, ale niestety los postanowił ich rozdzielić. Aleksiej był dla Liliany obrońcą, a gdy zaczęła dorastać, wielu przedstawicieli płci męskiej zostawało skuszonych przez jej urodę. Dziewczyna nienawidziła Aleksieja za to, że ją zostawił, ale równocześnie był on jej największą miłością. Jednakże, za każdym razem, gdy ponownie się spotykali, ona go raniła i sprawiała, że długo przez nią cierpiał. Pomimo tego, zawsze do siebie wracali. A Lilith, bo tak nazywał ją Aleksiej w przypływach nienawiści, wysnuła intrygę, która być może na zawsze zniweczy ich plany na stworzenie stałego związku. Czy uda im się wreszcie zejść i żyć szczęśliwie..?

Rychło po lekturze Powrotu do Poziomki dał o sobie znać ,,głód Kasi Michalak”… Na szczęście miałam pod ręką Nadzieję, więc mogłam od razu zacząć czytać. Ale.. Jest to książka utrzymana w zupełnie innym nastroju niż poprzednie książki autorki. Cechuje ją wszechobecny smutek i okrucieństwo, które towarzyszyły Lilianie przez całe życie. I samotność. Samotność, która wpływała na jej przyszłe życie, samotność, która doskwierała jej przez cały czas, samotność, która sprawiała, że podejmowała takie, a nie inne decyzje.

I przyznam, że choć w trakcie czytania zdarzało mi się ją wyzywać od najgorszych, to od czasu do czasu w mojej głowie pojawiała się nutka zrozumienia dla tej biednej dziewczynki, a później kobiety. Lecz, gdyby nie jej zachowania, to może jej życie wyglądałoby inaczej. Zupełnie inaczej. Gdyby nie jej dziwny wewnętrzny ogień może wszyscy byliby szczęśliwi. Czytelnicy też J

A nieszczęśliwi mogą być… Bo zakończenie jest zamknięte, nie można już nic dopisać, nie można dopchnąć ciągu dalszego. Niestety. A książka jest piękna i poruszająca, więc nie pogardziłabym jakąś kontynuacją. Nie mogę powiedzieć, że przepłakałam całą, ale przy końcówce… Jak ja płakałam! Aż się rodziciele na mnie dziwnie paczyli….

Historia… Historia jest inna. Zupełnie inna od tego, co można spotkać na księgarnianych półkach. I dobrze. Bo dzięki temu czyta się Nadzieję z jeszcze większym zapałem, z jeszcze większym podnieceniem i ciekawością. Lekturze towarzyszą skrajne emocje, palce zaciskają się na pięknej okładce ze zdenerwowania… Słowem – Katarzyna Michalak doskonale potrafi podtrzymać napięcie i ze strony na stronę coraz bardziej zaskakuje. I przeraża…

Naprawdę warto sięgnąć po nową książkę Kasi Michalak. Utrzymuje poziom poprzednich i wciąga tak samo szybko. Porusza, napełnia smutkiem i momentalną radością, wprawia w zadumę. Jest to doskonała lektura na wakacje i nie tylko na ten ciepły okres. Pokazuje, że nie warto tracić nadziei… I właśnie dlatego stawiam mocną 5+ i.. jestem jak najbardziej na tak! Droga Kasiu, dziękuję, że piszesz tak wspaniałe książki, których lektura jest jak wyprawa do innego świata. 

sobota, 16 czerwca 2012

PRZEDPREMIEROWO!!! Ewa Białołęcka - Naznaczeni Błękitem

Trzech chłopców, a każdy z nich cierpi z powodu braku akceptacji ze strony społeczeństwa. Każdy z nich cierpi na jakąś ułomność, którą starają się maskować przed światem. Każdy z nich został doświadczony przez los. I każdy posiada ogromną moc magiczną, być może największą  w historii. Witajcie w świecie Naznaczonych Błękitem!

Biały Róg, Nocny Śpiewak i Kamyk to główni bohaterowie wznowienia zbioru opowiadań Ewy Białołęckiej. Biały Róg był pierwszym tak potężnym Tkaczem Iluzji i pomimo, że od jego śmierci minęło wiele lat - ludzie wciąż o nim pamiętają. Tkacze Iluzji specjalizują się w tworzeniu iluzji, które wydają się prawdziwe. Potrafią manipulować innymi. Ale żeby stać się potężnym magiem, trzeba dać coś w zamian. W przypadku Białego Rogu, mieszkańca Koziego Wzgórza, były to sprawne nogi. W przypadku Nocnego Śpiewaka - niektóre ludzkie instynkty. A w przypadku Kamyka - słuch i mowa. Naznaczeni przez los brną przez życie i poznają smak prawdziwej przyjaźni…

Sztuką jest, by stworzyć fantastykę tak realną, że czytelnik mógłby poczuć, iż świat opisany w książce naprawdę istnieje. Że bohaterowie w istocie żyją, walczą z przeciwnościami losu. Przyznam, że w moim przekonaniu Ewie Białołęckiej się to udało, ponieważ realizm jej opowiadań oczarował mnie i sprawił, że przeczytanie innych jej utworów jest dla mnie obowiązkiem. Pisze ona lekko, jak profesjonalistka, i od pierwszej strony przenosi czytelnika w smutny świat braku tolerancji wobec ludzi innych. 

piątek, 15 czerwca 2012

Katarzyna Michalak - Powrót do Poziomki


,,Co może być piękniejszego od znalezienia własnego miejsca na ziemi? Od spokoju i poczucia bezpieczeństwa, które ogarnęło mnie, gdy pierwszy raz stanęłam pod małym białym domkiem, na polanie otoczonej sosnami, a wszystko wstrzymało oddech w oczekiwaniu na moje: ,,Tak! Biorę ten dom!”. Co może być piękniejszego od pierwszych chwil spędzonych pod własnym dachem, rozpalenia ognia we własnym kominku, zasadzenia pierwszego drzewka i pierwszej krzewinki we własnym ogrodzie? Od pierwszego śniadania i pierwszej kolacji przy własnym stole? Od tych wszystkich wyjątkowych, niepowtarzalnych chwil piękniejszy jest tylko powrót do domu. ‘’

Na wstępie zaznaczę, że mój humor w trakcie czytania Powrotu do Poziomki nie był za dobry. Raczej byłam zdruzgotana, chciało mi się płakać. Ale… Zaczęłam czytać i zapomniałam. Zapomniałam o świecie rzeczywistym, o problemach, niesprawiedliwościach, pechu. Zapomniałam i pogrążyłam się w świecie totalnie roztrzepanej Ewki, której los nie oszczędza. I to nie moje pierwsze spotkanie z literaturą Katarzyny Michalak, o nie! To już trzecie i tak samo owocne jak poprzednie. Wskazuje na to mój humor, który gdy przeczytałam ostatnią stronę, poprawił się.

Ewa urodziła dziecko, ma kochanego męża, genialny dom zwany Poziomką, zwierzęta. Każdy dzień przynosi jej radość. Aż nagle Witold oznajmia, że wyjeżdża. Do Korei. Na dwa miesiące. Zostawia żonę i dziecko samymi sobie. A Ewa, jak to ma w zwyczaju, co chwila pakuje się w tarapaty, z których musi ją wyciągać Andrzej, jej najlepszy przyjaciel, i mężczyzna, w którym jest zakochana od dawna. Tak, kocha dwóch mężczyzn-męża i przyjaciela. Aż nagle Andrzej sam ma kłopoty, a na głowę Ewy spadają problemy z kryzysem w wydawnictwie i opieka nad jego żoną i nowo narodzonymi bliźniakami. A wszystkiemu towarzyszy jej roztrzepanie, które utrudnia życie wszystkim jej znajomym i przyjaciołom.

,, Może nasz dom wcale nie jest tam, gdzie cztery ściany, objęte w posiadanie aktem notarialnym? Może mamy go w sercach?”

Wcześniej czytałam dwie książki autorstwa Kate Em. Te dwie mnie oczarowały, wywołały na mojej twarzy szczery uśmiech, zaszkliły oczy. Wzbudzały emocje nie do opisania. Dlatego… Dlatego właśnie gdy tylko dostrzegłam Powrót do Poziomki na matrasowym regale, nie wahałam się ani chwilę. I dobrze zrobiłam. Bo książka utrzymuje poziom poprzednich części z Serii Owocowej. Tak samo zachwyca, wzbudza skrajne emocje, sprawia, że chcemy więcej i więcej. Na szczęście mam jeszcze dwie książki tej samej autorce na półce, grzecznie czekające na przeczytanie, więc mam zajęcie na weekend i nie musze się martwić, że dopadnie mnie ,,głód Kasi Michalak”.



Uwielbiam jej styl pisania, uwielbiam język, narrację, bohaterów, miejsca, które opisuje. Choć, Ewa było może trochę zbyt roztrzepana i ze strony na stronę coraz bardziej zaskakiwała mnie swoją momentalną bezmyślnością. Ale mogę jej to wybaczyć, bo… Bo to postać z książki Kate Em, a im się wszystko wybacza! Akcja mnie porwała od pierwszej strony. Ewa i jej przygody są niepowtarzalne i sprawiły, że zmieniłam podejście do życia. Przecież nie ma rzeczy niemożliwych J Dlatego warto walczyć o swoje i nie poddawać się. Wiem, wiem, oklepane sformułowanie, ale jak najbardziej prawdziwe.

Jakie wnioski wyciągnęłam z książki? Jeśli gdzieś pojawi się TA Michalak, to znaczy, że niedługo stanie się coś ważnego i trzeba jej słuchać, nawet jeśli zacznie wygadywać kompletne bzdury. To był wniosek numer jeden. Wniosek numer dwa- zawsze pamiętaj, gdzie zostawiłaś/eś samochód, żeby nie wyszło na to, że sam/a sobie go ukradłeś/aś. A trzeci..? Że warto spełniać swoje marzenia. I walczyć o nie. I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje zdanie na temat książki. Chciałabym powiedzieć więcej, ale niestety nie umiem sklecić jeszcze jakiegoś sensownego zdania, które wyraża to, co dzieje się w mojej głębi. Więc.. A co tam, zaszaleję. Stawiam 6! I.. Polecam! Polecam! I jeszcze raz polecam! Tak, naprawdę warto!

Powrót do Poziomki, Katarzyna Michalak
Wydawnictwo Literackie, 2011

niedziela, 10 czerwca 2012

Michael Grant - GONE. Faza piąta: Ciemność

Seria GONE jest serią, po którą zawsze będę sięgać bardzo chętnie. Po moich dłuższych problemach z wciągnięciem się w książkę, sięgnęłam po GONE. Zniknęli. Faza piąta: Ciemność, i od pierwszej strony odpłynęłam. Nie patrzyłam, ile jeszcze zostało mi się do końca, nie zwracałam uwagi na jakieś drobne potknięcia redakcyjne. Świat nie istniał. Był tylko ETAP.

Od czasu osiedlenia się przez Sama nad jeziorem Tramonto. Ma plan na wypadek Drake’owego zagrożenia, ma plan na wypadek braku oświetlenia, ma plan na wypadek braku pożywienia. Formalnie to on rządzi, ale nieoficjalnie wszystko spadło na barki Edilia, który dość dobrze sobie radzi na nowym stanowisku. Każde dziecko ma przydzieloną jakąś pracę do wykonania. Jedni pilnują toalet(tak! Toalet!), inni zajmują się uprawą. A Diana znajduje się pośród tego porządku wraz ze swoim rosnącym brzuchem ciążowym. Coś zaczyna ją niepokoić – okazuje się, że płód ma już trzy kreski i jego moc cały czas rośnie. Istnieje prawdopodobieństwo, że zostanie ona matką najsilniejszego mutanta. Tylko co jej po tym? Na horyzoncie pojawia się nowe zagrożenie. Bariera zaczyna stawać się czarna… I jak poradzą sobie w tym przypadku pechowi bohaterowie?

Czytanie GONE jest jak jazda rollercoasterem. Nigdy nie wiesz, co pojawi się za zakrętem. W tym przypadku nigdy nie wiadomo, co tym razem wymyśli autor. Robaki wychodzące z ciał…? Hm, dobre, ale to już było. Teraz potrzebne coś jeszcze bardziej makabrycznego, jeszcze bardziej powalającego. I takich elementów nie zabrakło, choć aż tak bardzo mnie nie przeraziły, bo to nie moje pierwsze spotkanie z pomysłami Michaela Granta.

Może to być sporna kwestia, ale część piąta jest chyba częścią najlepszą. Zaskakujące zwroty akcji by M. Grant pozostaną moimi ulubionymi, ponieważ jest on jednym z niewielu autorów, z którymi dotychczas miałam do czynienia, który tak doskonale utrzymuje napięcie przez całą powieść. Bohaterów stawia przez bardzo trudnymi wyborami, od których może zależeć ich życie… A postawienie się na ich miejscu jest w sumie nierealne. Nie można też zapomnieć, że są oni bardzo młodzi, ale życie wymusiło na nich szybsze dorastanie. Wiek piętnastu lat w ETAPie to wiek trudny, ponieważ wtedy można zniknąć … Nie wiadomo gdzie… A raczej bohaterowie nie wiedzą gdzie, bo czytelnicy od niedawna tę wiedzę posiadają :D

Ciężko jest uwierzyć, że to już przedostatnia część serii. Jeszcze tylko jedna książka i dowiemy się, jak autor postanowił zakończyć historię. Przyznam, że jestem tego bardzo ciekawa. Ciemność zaszczepia w czytelniku nadzieję, że może wszystko skończy się niejakim happy endem. Mam taką nadzieję. A raczej – wierzę w to!

Zawsze i wszędzie będę polecać lekturę serii GONE, ponieważ jest ona inna. Inna od książek, które teraz zalegają na półkach. Nowatorski pomysł autora na umiejscowienie akcji i męczarnie, które podtyka bohaterom przyciągają jak magnes. Od ETAPu nie da się oderwać, nie da się wyprzeć go z głowy. On pozostaje i sprawia, że pytamy się w głowach, czy byśmy przetrwali. Czy bylibyśmy być w stanie tak wytrwali jak Sam, Caine, Astrid czy Edilio. Czy może szybko pożegnalibyśmy się z życiem. A może kiedyś to my wylądujemy w ETAPie? Mam nadzieję, że nie… Moja ocena – 6! Bez wahania!

Za ekspresową przesyłkę tuż po premierze dziękuję Asi z wydawnictwa Jaguar! 

***
Piosenka na dziś: 

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Celine Kiernan - Królestwo Cieni


  1. ,,-Każdy człowiek- odezwał się cicho Chris – ma swoją wytrzymałość. Kiedy wszystko, co kocha, i wszystko, co nadaje sens jego życiu i sprawia, że jest tym, kim jest, zostaje mu odebrane, zniszczone, znika w płomieniach jak sucha drzazga. Człowiek dochodzi do wniosku, że ma już tylko jeden wybór. Może zdecydować, kiedy i w jaki sposób umrze.’’

Wynter przemierza mroczne lasy w poszukiwaniu Alberona, prawowitego następcy tronu, który prawdopodobnie gdzieś się ukrywa. Drży przed niebezpieczeństwami czającymi się na każdym kroku, ale nie poddaje się, tylko brnie dalej. Aż pewnego razu przypadkiem trafia na Christophera i Raziego. Stop! Dlaczego oni są razem? O co tu chodzi? Pojawiają się kolejne pytania, ale odpowiedź na nie o dziwo dostaje. Los tak nimi kieruje, że w końcu natrafiają na Merronów i szukają u nich schronienia przed Wilkami. A Wynter odkrywa kilka rzeczy, których się nie spodziewała. I powoli poznaje Merrońskie zwyczaje…

Królestwo Cieni bardziej obfituje w akcję, niż Zatruty Tron. Druga część lepsza od pierwszej? Tak! Tak! I jeszcze raz tak! Celine Kiernan po raz kolejny pokazuje, jak znakomitą pisarką jest, ile wspaniałych pomysłów można znaleźć w jej umyśle. Może troszkę znęca się nad bohaterami, ale bez nieszczęścia szczęścia nie ma, jak to kiedyś napisała Lauren Oliver w swojej książce. I ja się w pełni z tym zgadzam. No może jak takiego cierpienia jest za dużo (czyt. jak w książkach Cassandry Clare), to się denerwuję i zastanawiam, dlaczego autorka nie może wreszcie dać tym umęczonym duszom spokój. Ale szczerze mówiąc nie mam nic przeciwko jakiejś cięższej przeszłości danej postaci, bo wtedy pozwala mi to ją lepiej zrozumieć. I docenić of course!

Znowu mogłabym się rozwodzić na temat języka, który za każdym razem mnie zachwyca. Stylizacja jest po prostu niesamowita i niepowtarzalna, wprowadza w nastrój powieści zaszczepiając w czytelniku pewien nieokreślony niepokój, który nie pozwala nie sięgnąć po część następną. Nie pozwala on także książki odłożyć, bo przecież trzeba się dowiedzieć, czy wszyscy przeżyją, czy przygoda Wynter, Christophera i Raziego dobrze się skończy, nieprawdaż?

No i Christopher! Kolejna postać, którą mogę dopisać do listy najukochańszych bohaterów książkowych. Przyznam, że na mą twarz wyszedł szeroki banan podczas lektury co poniektórych scen z udziałem jego i Wynter. Bo to takie romantyczne.. I smutne zarazem. Zaszklonych łzami oczek także nie zabrakło… Królestwo Cieni, a raczej cała seria gra na emocjach sprawiając, że czytelnik przeżywa wszystko tak jak bohaterowie, a może nawet bardziej!

I nadszedł czas na podsumowanie. Szczerze mówiąc, nie wiem co mam napisać, aby się nie powtarzać. Hm. Może to, że każdy, kto jeszcze nie miał styczności z żadną z książek Pani Kiernan, ma bezzwłocznie po nią sięgnąć? Tak! Więc, drodzy czytelnicy, którzy zaglądają na mego bloga, do Zatrutego Tronu ale już! Bo warto, wierzcie mi! I nie tylko mi, bo wielu jest fanów przygód Wynter. Stawiam 6 i naprawdę polecam całym sercem, bo sądzę, ba!, nawet jestem tego pewna, że się nie zawiedziecie. Bo wszystko dobre, co Celine Kiernan napisała.

Za książkę serdecznie dziękuję Pani Julii z grupy wydawniczej Publicat! :D

2. Królestwo Cieni
3. Zbuntowany Książę

piątek, 1 czerwca 2012

Podsumowanie maja 2012

I minął także maj. Miesiąc ten upłynął mi pod znakiem targów książki w Warszawie i krążącym nade mną widmem FCE. Ale, dzisiaj rano miałam speaking, więc pierwsza część egzaminu odbębniona. I poszedł mi dobrze, tak przynajmniej mi się wydaje. Z sali nr 5 wyszłam uśmiechnięta, a potem wróciłam do domku, by zażyć odpoczynku. A jutro... A jutro z rana jadę znów, tym razem na resztę. 

A co do targów, to.. Szykuję się na Katowickie! Mam nadzieję spotkać się tam z niektórymi osobami, z którymi spotkać mi się nie było dane. W tym miesiącu chciałabym podziękować niezastąpionej Jenny za przepisy na mieszanki wybuchowe i wspólne knucie, Szanownemu Panu Koledze Mattowi za planowanie spotkania, Tirindeth i Fonin za WTK. No i oczywiście wszystkim współpracownikom, a w szczególności Asi z Jaguara i Pani Edycie z Wydawnictwa Egmont za to, że mogłam wreszcie poznać je osobiście :D

A teraz przejdźmy do podsumowania... Przeczytałam w sumie 19 książek(rekord! rekord!). Te 19 książek składało się z 6890 stron, co rekordem nie jest, ponieważ w marcu przeczytałam aż 7177 stron. Najdłuższa książka to Dziewczyna, która igrała z ogniem S. Larssona, a najcieńsza- Pamiętnik Księżniczki 7 Meg Cabot (postanowiłam przypomnieć sobie całą serię). Przybyło do mnie tylko 11 książek, co jest najmniejszą sumą w ciągu ostatniego roku. 4 z nich to zakupy własne, reszta - egzemplarze do recenzji. Najlepszą książką przeczytaną w maju jest Dziewczyna, która igrała z ogniem, najgorszą.. Och, tu mam problem. Chyba jeden z Pamiętników Księżniczki.

Napisałam w sumie 7 recenzji, więc w sumie wynik nie jest taki zły. Oto one : 

Living among the books zostało odwiedzone 2984 razy, czyli więcej niż w zeszłym miesiącu. Ahye! W sumie - 43086 razy :3

I to w sumie byłoby na tyle. Dodam tylko, że przed chwilą zorientowałam się, że odłupał mi się kawałek zęba, więc nie jestem zbytnio uszczęśliwiona...

Pozdrawiam!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...