Jeśli chodzi o drugi dzień w Barcelonie, zacierałyśmy rączki na czas wolny, dużo czasu wolnego. W między czasie zaliczyliśmy Park Guell, cudowny park miejski z najdłuższą i najwygodniejszą ławką świata. Oczywiście autorstwa mistrza Gaudiego. Co jak co, ale po tym parku mogłabym chodzić godzinami... Minus był taki, że w pewnym momencie pojawiły się chmury i mgła, co w pewnym stopniu uniemożliwiało jakiekolwiek panoramy. Z pomocą przyszedł Palau Nacional na wzgórzu Montjuic, który został zbudowany na World Expo wiele lat temu (bez fundamentów). Wyszedł im tak dobrze, że aż żal było go zburzyć i teraz jest tam muzeum. Najpierw jednak na górę trzeba się wdrapać. Ale widok.. nieziemski! Na prawdę polecam poświęcić nogi!
|
Cudowny Park Guell |
|
To je ten Montjuic |
Potem natomiast zachciało nam się ignorować uroki La Rambli i ruszyć na... ZAKUPY! Na pierwszy ogień poszło American Apparel, w którym wizytę zażyczyła sobie Elwira. Nic nie kupiłyśmy... A teraz żałuję, bo była tam cudowna bordowa beanie! Już ją zamówiłam z domu. Potem natrafiłyśmy na Cheap Monday. Anegdotka: tam za jeansy chcieli 55 euro, a w Primarku Elwira znalazła identyczne za 13. Nie znaczy to, że nigdy nic w Cheap Monday nie kupimy, o nie... Właśnie. Primark. Tam było cudownie! Oprócz kolejek. Mam już sporo ciuchów stamtąd, dostaję od rodziny, ale nic nie zastąpi widoku tylu ubrań i fajnych cen. Wyszłam stamtąd z siedmioma rzeczami, w tym jedną przymierzałam w biegu na kasach, bo czas nas gonił. Teraz żałuję, ze nie kupiłam więcej. A w Hard Rock Cafe spełniłam swoje marzenie i nabyłam bluzę.
|
Szczęśliwa autorka tego bloga |
Cudne zdjęcia, zazdroszczę tak troszkę:P Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńŁadne zdjęcia i widać, że udany dzień ;)
OdpowiedzUsuńBarcelona jest cudna!
OdpowiedzUsuń