wtorek, 24 września 2013

Misja: Rosyjski #1


(Wpis sponsorowany przez mój portfel. Spowodowany tym, że aktualnie nie czytam niczego oprócz przewodnika po Tajlandii.)

O rosyjskim przebąkiwałam od jakiegoś czasu, ale byłam świadoma, że jestem zbyt leniwa, by sama się go systematycznie nauczyć. Próbowałam tak z chińskim, wtajemniczeni wiedzą, jak to się zakończyło. Na szczęście z pomocą przyszła nowa szkoła (pozdrawiam nową szkołę) i fakt, że wszystkie klasy mają jedną godzinkę w tygodniu. Wystarczająco, żeby w miarę ogarnąć umysłem podstawy.

My zaczęliśmy jak Bóg nakazał, od alfabetu. Mniej więcej pewnie orientujecie się, że cyrilica jest dziwna. Tzn. że litery, które w Polsce wzięlibyśmy za jedno, tam są czymś innym. Niezwykle to utrudnia pracę. I na drugich zajęciach, kiedy to na oczy zobaczyłam jeden z takich dziwnych okazów, zrozumiałam, że będzie zabawnie. Każdej lekcji rosyjskiego towarzyszy śmiech moich kompanów z klasy. Głównie przez odwrócone R. Albo przez Pi i Pi z jeszcze jedną pałeczką. Witamy na lekcji języka rosyjskiego!

niedziela, 15 września 2013

Ostatnio obejrzane #1

Jestem leniem śmierdzącym i nie chce mi się skrobać pojedynczych tekstów o filmach, które niedawno widziałam. W sumie nie chce mi się pisać o niczym. To jest smutne. Może dwa planowane na najbliższy czas wyjazdy przyniosą trochę natchnienia i inspiracji...

niedziela, 8 września 2013

John Green, Gwiazd naszych wina

 
Hazel ma szesnaście lat, a jednym z nieodłącznych elementów jej życia jest aparat tlenowy o imieniu Philip. Odkąd trzy lata temu zachorowała na raka, nie chodzi do szkoły, spędzając dni głównie na czytaniu i oglądaniu ,,America’s Next Top Model”. Jednak gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje Augustusa, w jej życiu następuje zwrot o 180 stopni. Czeka ją podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.

wtorek, 3 września 2013

Woodkid, The Golden Age

Jakby twarz upakowana w czapkę z daszkiem i jakieś dziwne pokrywki pokłuta małymi igiełkami wita z okładki. Wygląda co najmniej niepokojąco. Intryguje. Mnie nie okładka zainteresowała, a sama muzyka, którą usłyszałam w pewnej sieciówce sprzętowej na dziale pełnym płyt. Krótko się wahałam. Dotąd nie pamiętam, która to była piosenka, chyba tytułowe The Golden Age. Tak oto poznałam Woodkida, francuza, który zawładnął moimi zmysłami i uczuciami.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...